"Cmentarz Stryjski we Lwowie" Józef Białynia-Chołodecki, 1913
Obszerne fragmenty przewodnika:
Józef Białynia-Chołodecki, „Cmentarz Stryjski we Lwowie”, Towarzystwo Miłośników Przeszłości Lwowa, Lwów, 1913
SPIS TREŚCI
I. Dawne przedmieście Halickie.
Wygląd przedmieścia. Pełtew i jej dopływy. Powodzie. Pożary. Napady Wołochów, Tatarów, Turków, Kozaków, Moskali, Szwedów. Ruina przedmieścia. Jabłonowszczyzna. Kościoły św. Marka i św. Zofii. Zofijówka. Wąwozy i wyrwy gliniaste.
II. Pierwotny cmentarz Stryjski.
Zajęcie Lwowa. Zarządzenia nowych władz. Zburzenie murów miejskich. Budowa bitego gościńca na Stryj do Munkacza. Rozwój przedmieścia Stryjskiego. Zamknięcie cmentarzy kościelnych i założenie zamiejskich. Cmentarz Stryjski. Groby niemieckich urzędników i obywateli. Koloniści ces. Józefa II. Rozszerzenie cmentarzy. Rozległość pierwszej dzielnicy Lwowa. Zamknięcie pierwotnego cmentarza. Szczątki pomników. Grabowa alea w parku Kilińskiego.
III. Późniejszy cmentarz Stryjski.
Brak miejsca na cmentarzach. Epidemie. Upadek cmentarza Stryjskiego. Groby ubóstwa, dziatwy, samobójców i rosyjskich sałdatów. Nowy podział terytoryum miasta. Protest władz duchownych. Długoletnie zabiegi o rozszerzenie cmentarza Stryjskiego. Zakupno „Łanu Przymiarki”. Nowy wymiar opłat cmentarnych. Przewóz szczątek OO. Trynitarzy. Sześć trumien kości spalonych apaszów lwowskich. Otwarcie cmentarza Janowskiego. Zamknięcie cmentarza Stryjskiego. Grobowce tamże kryjówką łotrzyków.
IV. Grobowce, groby i nagrobki (część pierwsza).
Pomniki Niemców: urzędników miejskich, obywateli i wojskowych. Najdawniejsze pomniki polskiej ludności: arystokracya, ziemianie, urzędnicy, duchowni, pedagogowie, palestra, obywatele miejscy i rękodzielnicy.
V. Grobowce, groby i nagrobki (część druga).
Artyści, rzeźbiarze, malarze, muzycy, literaci, dziennikarze, żołnierze wojsk polskich r. 1S31, uczestnicy walk i konspiracyj lat 1846, 1848 i 1863, reprezentanci innych warstw społecznych, dzienni zarobnicy i wieśniacy. Ludzie stuletni. Młodzież i dziatwa.
VI. Spis wybitniejszych zmarłych.
Księgi zmarłych lwowskiego Magistratu. Ofiary bombardowania Lwowa. Ofiary wyzysku, nędzy i gruźlicy. Wiązanka nazwisk zmarłych.
I.
DAWNE PRZEDMIEŚCIE HALICKIE.
Wygląd przedmieścia. Pełtew i jej dopływy. Powodzie. Pożary. Napady Wołochów, Tatarów, Turków, Kozaków, Moskali, Szwedów. Ruina przedmieścia. Jabłonowszczyzna. Kościoły św. Marka i św. Zofii. Zofijówka. Wąwozy i wyrwy gliniaste.
Mało komu wiadomo, że dążąc głównym wchodem od strony ulicy św. Zofii do parku im. Kilińskiego, w urocze, poszarpane wzgórza, stąpa się po szeregach mogił przodków, których szczątki spoczęły tu przed stu i więcej laty, na starem cmentarzysku, między ulicami Stryjską, Henryka Dąbrowskiego, Pułaskiego, a drogą, wiodącą poza pomnikiem Kilińskiego ku bocznej bramie wjazdowej parku.
Na pagórku cmentarnym bujna rozrasta się dziś roślinność, wabi przybysza piękna aleja grabowa z widokiem na stawek i serpentyny ścieżek, wijących się po przeciwległych stokach.
Zakątek ten stanowił ongi składową część rozległego przedmieścia Halickiego, zaczynającego się od Wysokiego Zamku, Góry Lwiej i Wilczej, a okalającego miasto w kierunku południowym po dzisiejszy ogród Miejski czyli Jezuicki.
Za czasów rozkwitu miasta i dobrobytu mieszczaństwa przedstawiało przedmieście Halickie piękny, urozmaicony obraz. Na wielkiej przestrzeni widniały kościoły i cerkwie, dwory magnatów, dworki i wille bogatych mieszczan i szlachty, schludne domki przedmieszczan, a obok młyny i liczne chaty uboższych rzemieślników i zagrodników, pobudowane z chróstu i gliny, rozrzucone po wzgórzach na tle zieleni sadów, winnic i ogrodów. W dali rysowały się na widnokręgu pastwiska, barwne łąki, bujne łany i ponure bory, pełne drzew prastarych i dzikiego zwierza.
Z pod stóp wzgórz i pagórków tryskały liczne źródła i źródełka i spływały dwoma głównemi strugami podobnie jak i podziemne ścieki zaskórnej wody w kierunku doliny Pełtwi. Z południowo-wschodniej strony dąży i dziś w dół dopływ Pasieka, z południowej dopływ Soroka, także Sołonką zwany. Pasieka zabiera wody z Pohulanki, Pasiek miejskich i Cetnerówki, niemniej dopływy z łąk pod cmentarzem Łyczakowskim, Soroka zaś strumyki Żelaznej wody i Wulki, które to ostatnie zasilały dawniej stawy Marjonowej i Sobka, dalej rozległy staw Pełczyński i przynależną do Wulki panieńskiej sadzawkę rybną, znaną pod nazwą stawu Panieńskiego.
W zwykłych warunkach Pełtew mało toczyła wody, po wielkich atoli opadach wzbierały drobne dopływy, a wtedy skromna rzeczułka występowała z brzegów i szalała ku przerażeniu nieprzygotowanych na to mieszkańców.
Pamiętne w dziejach Lwowa są wylewy Pełtwi z lat 1511, 1514, 1617, 1770, 1811, 1843, 1853 i 1872.
Na obszarze przedmiejskim, pomiędzy ulicą Kopernika a Zieloną nie było nawet jeszcze w drugiej połowie XVIII. wieku ulic w obecnem pojęciu; komunikacya odbywała się drożynami, deptakami i ścieżkami wzdłuż potoków i tychże dopływów, nad brzegami bowiem wznosiła przeważnie przedmiejska ludność swe domy i lepianki; znajdując tam odpływ dla odpadków i nieczystości, a zwłaszcza wodę do gaszenia pożarów, które w dawnych wiekach były na porządku dziennym. Obok klęsk mniejszych rozmiarów, jak np. pożar 36 domostw w r. 1584, nawiedzały ustawicznie przedmieście Halicki e straszne pożogi, stojące w związku z najazdami wrogów. Między innemi notują kroniki taką pożogę, spowodowaną najazdem Tatarów pod r. 1621. Niebawem, gdyż po rozgromię pilawickim (r. 1648), kiedy pożar buntów kozackich odbił się aż po Karpaty, kiedy pod mury Lwowa podstąpiła krociowa armia Kozaków i Tatarów z Bohdanem Chmielnickim na czele i otoczyła żelaznym pierścieniem miasto i zamek, kazał doświadczony komendant, generał artyleryi koronnej Krzysztof Arciszewski, spalić wszystkie domy wokół miasta. Spłonęło wtedy doszczętnie i przedmieście Halickie, a miasto, objęte morzem płomieni, przeszło najstraszniejsze chwile w swych dziejach, patrząc na sceny walk, mordów i łupieży Nie zatarły się jeszcze ślady strasznej ruiny, nie oschły jeszcze łzy przedmieszczan, gdy po raz wtóry podstąpiły pod mury miasta (r. 1655) zastępy Chmielnickiego, posiłkowane moskiewską armią Wasyla Wasylewicza Buturlina.
I znów kazał komendant miasta, generał artylerii Krzysztof Grodzicki, zniszczyć za murami wszystko, co mogło utrudniać obronę. Burzyli więc żołnierze okazałe budynki, wycinali sady, winnice, gaje i ogrody. Codziennie płonęły słupami ognia domki mieszczańskie i gospodarstwa, dopokąd w promieniu armat miejskich nie pozostało tylko czarne, puste pogorzelisko, cmentarz mieszczańskiego dobrobytu, ale i cmentarz także dla wrogów, którzyby pustem polem chcieli zbliżyć się do miasta.
Dalsza katastrofa krwi i pożogi nawiedziła Lwów w r. 1672, gdy pod mury miasta podstąpił Kapudan basza z 50000 Turków, Tatarów, Wołochów i Kozaków. Nim główne nieprzyjacielskie nadciągnęły zastępy, kazał znowu, wzorem poprzedników, komendant miasta Eliasz Łącki spalić oba przedmieścia. Po raz czwarty poszło więc z dymem, w imię dobra ojczyzny, mienie halickich przedmieszczan.
Po słynnem zwycięstwie króla Jana Sobieskiego, który na czele 6000 rycerstwa rozgromił (r. 1675) w pół godziny koło Lesienic 40000 Tatarów pod Nuradynem, umilkło na lat dwadzieścia w tych stronach echo bojowej surmy, a przedmieście Halickie po tylu doznanych ciosach i klęskach zaczęło podnosić się z gruzów.
Z najazdu tatarskiego r. 1695 wyszło ono szczęśliwie nietknięte, a dopiero w r. 1704 ujrzało zastępy niewidzianego dotąd nieprzyjaciela z dalekiej północy. Był nim król szwedzki Karol XII., który w pogoni za Augustem II i jego stronnikami zapędził się pod stolicę Rusi, zdobył ją i wkroczył, pierwszy z licznego pocztu dotychczasowych najezdców, w jej mury. W czasie tej walki padło znowu przedmieście Halickie ofiarą pożogi. Po raz ostatni spłonęło ono częściowo, podpalone (r. 1769) podczas szturmu konfederatów barskich na miasto.
Łatwo pojąć, wobec takich przejść, upadek, zanik dobrobytu przedmieszczan, zrozumieć smutny, ponury, nędzny wygląd domostw i chat przedmiejskich, w jakim zastał je pierwszy rozbiór Polski.
W południowej stronie przedmieścia, o której mówić będziemy, trzy tylko większe, godne wspomnienia widniały budynki. Pierwszym z nich był pałac Jabłonowskich, oblany od frontu stawkiem, z tylnej strony zaś okolony rozległymi ogrodami. Rezydencya ta, zwana Jabłonowszczyzną, założona przez hetmana Stanisława Jabłonowskiego, pozostawała w ręku jego spadkobierców do r. 1832, lecz już z końcem XVIII. wieku ogród pałacowy, słynny z ośmiu lipowych czworoboków, zasadzonych na pamiątkę odsieczy wiedeńskiej, był ulubionem miejscem przechadzki dla lwowskiego towarzystwa. Tutaj ujrzeli Lwowianie (r. 1792) po raz pierwszy unoszący się w górę balon, puszczony przez Moranovicha, tutaj wznosił się w latach 1795–1799 letni teatr Wojciecha Bogusławskiego.
W r. 1832 przeszedł ogród Jabłonowskich wraz z pałacem na własność rządu. Wówczas obalono przyległe stajnie i oficyny, właściwy pałac przerobiono na koszary, ogród zaś po wykorczowaniu drzew na plac ćwiczeń wojskowych i parcele budowlane pod baraki.
W czasie powstania styczniowego używał rząd koszary w pałacu Jabłonowskich jako więzienie inkwizytów, młodzieży polskiej, która, dążąc na plac boju, wpadała nieraz całemi grupami w ręce patrolujących żandarmów, oddziałów wojska i straży chłopskich i stawała następnie przed kratkami sądowemi, oskarżona o zaburzenie publicznego spokoju.
Po raz ostatni przypomniał się ogród Lwowianom w r. 1877, gdy tamże rozłożyła się pierwsza wystawa krajowa.
W niewielkiej odległości od pałacu Jabłonowskich, na przeciwległym brzegu potoka, stał parafialny kościółek św. Marka, otoczony, jak i inne świątynie, dookoła cmentarzem.
Z terasy wzgórza spozierał on na sączące się wody Soroki i na grupkę poblizkich zabudowań. Kościółek ten, fundowany r. 1619 przez Zuzannę z Kampianów Ostrogórską, zburzono w r. 1786, parafię przeniesiono do kościoła św. Mikołaja, pozostałego po zniesieniu zakonu OO. Trynitarzy, a na miejscu zburzonej świątyni i cmentarza stanął pałacyk (ul. Zyblikiewicza 1), obecnie własność kraju, oddana do użytku Wyższej szkole lasowej, okolonej szkółką drzew, krzewów i roślin naszej strefy, potrzebnych dla nauki młodzieży.
Fundacyę Ostrogórskiej wyprzedziła o dwa lata fundacya mieszczanki lwowskiej Zofii Hardowej, która wzniosła w niewielkiej odległości od kościoła św. Marka, w kierunku ku wschodowi, wśród uroczego gaju skromny, schludnie utrzymany kościółek pod wezwaniem swej patronki.
Zanim wykończono, rozpoczętą roku 1617, budowę domu Bożego, padł on ofiarą ognia (r. 1621) w czasie napadu plądrujących Halickie przedmieście Tatarów. Odbudowany z gruzów, służył przedmieszczanom przez szereg lat za świątynię prebendalną. W niej to odprawia się raz do roku, w dniu 24 czerwca, nabożeństwo, poczem następuje losowanie posagów dla biednych sierót z fundacyi Jana Łukiewicza, ongi właściciela Zofijówki, dziedzica dóbr Bieniów, Horodyłów i Koniec Górny, sekretarza sądu apelacyjnego we Lwowie. Umierając (r. 1817) zapisał on testamentem swe posiadłości konwentowi lwowskiemu SS. Miłosierdzia i przeznaczył część fundacyi na wspomniane posagi. Po śmierci Łukiewicza była Zofijówka przez długie lata ulubionem miejscem wycieczek dla spragnionych ciszy i spokoju mieszkańców Lwowa, wabionych tam przepysznym widokiem na miasto i gospodami, dostarczającemi podśmietania i innych wiejskich przysmaków. W r. 1841 powstała pierwsza w tern miejscu willa, a od tej pory coraz to więcej padało pod cięciem siekiery drzew, by ustąpić miejsca dworkom i kamienicom.
Do Zofijówki przytykał istny labirynt wąwozów, zarosłych krzakami, bagnistych, to znów świecących gliniastemi wyrwami – dziś park im. Kilińskiego i – zakątek pierwotnej „Bożej roli” na Stryjskiem przedmieściu.
II.
PIERWOTNY CMENTARZ STRYJSKI.
Zajęcie Lwowa. Zarządzenia nowych władz. Zburzenie murów miejskich. Budowa bitego gościńca na Stryj do Munkacza. Rozwój przedmieścia Stryjskiego. Zamknięcie cmentarzy kościelnych i założenie zamiejskich. Cmentarz Stryjski. Groby niemieckich urzędników i obywateli. Koloniści ces. Józefa II. Rozszerzenie cmentarzy. Rozległość pierwszej dzielnicy Lwowa. Zamknięcie pierwotnego cmentarza. Szczątki pomników. Grabowa alea w parku Kilińskiego.
W dniu 5 września r. 1772 posunęły się, stojące pod Kulparkowem obozem wojska austryackie, w kierunku przedmieścia Halickiego i biwakowały tutaj, aż do chwili ukończenia układów z rosyjską załogą w mieście i wkroczenia w bramy Lwowa, a ten podupadły i wycieńczony musiał pogodzić się z losem, pożegnać z boleścią władzę, której ślubował dotąd wierność poddańczą.
Zaprowadzając większy ład i sprężystość w administracyi „rewindykowanego” kraju, wydawał rząd austriacki liczne przepisy, czynił zarządzenia, porządkował drogi i komunikacye i chwycił sprawy zdrowotne energicznie w swe dłonie. W pierwszych zaraz latach nowych rządów uznały władze wojskowe za nieodpowiednie i bezcelowe stare fortyfikacye Lwowa i przystąpiły r. 1777 do burzenia murów, a zarządzenie to stworzyło przełom w terytorialnym rozwoju miasta. Odtąd zaczęły przedmieścia rozszerzać się szybko, podnosić, zabudowywać i zlewać z miastem w jedną całość. Do ożywienia i rozwoju przedmieścia Stryjskiego przyczyniła się niemało przedsięwzięta rychło w celach strategicznych budowa murowanego gościńca ze Lwowa na Mikołajów, Stryj, Skole do Munkacza.
Gościniec ten rozgałęział się od rogu ulicy Zielonej, dążył w południowym kierunku równolegle z brzegami potoku, przesadzał mostem wulecki dopływ Soroki, wbiegał na wyniosłe wzgórze i roztaczał widok na daleką okolicę.
W dolnej połowie wzgórza, za bramą wjazdową do parku od dzisiejszej ul. Stryjskiej, po lewej stronie starego gościńca, umieszczono pierwotną rogatkę stryjską, w celu poboru myta i akcyzy.
Rychło poczęły powstawać wzdłuż traktu domy i domki, trakt przekształcał się w ulicę i zacierały się ślady pierwotnego gościńca do tego stopnia, że nawet Magistrat lwowski nie miał dokładnego pojęcia, gdzie wtedy kończyły się tu ulice miasta, a gdzie zaczynał się państwowy gościniec. Dopiero odszukana r. 1910 przez dyrektora Archiwum miejskiego mapa wyjaśniła stan rzeczy i umożliwiła miastu uzyskanie od rządu funduszów za utrzymywanie dawnego gościńca, przekształconego w główne ulice: Zyblikiewicza i Stryjską.
Do licznych urządzeń, zmian i innowacyj, jakie wprowadził w życie w pierwszych zaraz latach po zajęciu Galicyi, pełen pomysłów, acz nie zawsze szczęśliwych, cesarz Józef II., należało także rozporządzenie, wydane ze względów sanitarnych w dniu 11 grudnia 1783 r., a ponowione 9 września r. 1784. Rozporządzeniem tern zniesiono grzebanie zmarłych w śródmieściach, na cmentarzach kościelnych i w podziemiach świątyń i polecono zakładać odrębne cmentarze poza obrębem miejscowości. W tej mierze otrzymały władze prowincyonalne i miejscowe w ciągu następnych lat czterech cały szereg przepisów i instrukcyj, między innymi polecenia, wydane na podstawie cesarskiej decyzyi z 26 maja 1788 i 13 czerwca 1788, a dotyczące zamknięcia wszystkich pierwotnych, prywatnych nawet grobowców w kościołach i oczyszczenia ich krypt napełnionych zwłokami całych pokoleń. Jedyny wyjątek chowania w podziemiach dopuścił cesarz Józef II. dla klasztoru SS. Sakramentek, ze względu na surową ich regułę zakonną, położenie klasztoru w przestronnem miejscu poza obrębem Lwowa, co główna zaś wobec szczególnych względów, jakimi wogóle darzył monarcha ten zakon. Wszakże Sakramentki otworzyły w dniu 1 sierpnia r. 1785 pierwszy pensyonat naukowy dla panien, z programem, w którym położyły nacisk na naukę języka niemieckiego. W tym języku uczono dzieci nawet katechizmu.
Wykonując polecenie centralnych władz, założył Magistrat miasta Lwowa w czterech punktach zamiejskich cztery cmentarze: Stryjski, Gródecki, Żółkiewski i Łyczakowski, z tego trzy na wzgórzach. Cmentarze te miały służyć każdy dla, jednej z czterech dzielnic miejskich, śródmieście zaś przydzielono razem z dzielnicą czwartą do cmentarza Łyczakowskiego. Jako miejsce pod cmentarz dla dzielnicy pierwszej, Stryjskiej, wytyczono prostokąt ziemi na gliniastem wzgórzu, ogrodzony od zachodu gościńcem, od wschodu dopływem Soroki w pobliżu pierwotnej rogatki Stryjskiej, i tam rozpoczęto grzebać umarłych (Intabulacyę tej parceli przeprowadzono dopiero w kilkanaście lat później, jak to stwierdza relacya syndyka miejskiego Dr. Franciszka Franka z 25 czerwca roku 1800.).
Zupełny brak dawnych pomników w tern miejscu, brak pierwotnych spisów zmarłych, które wszystkie spłonęły podczas bombardacyi Lwowa r. 1848, uniemożliwia nam wymienienie nazwisk tych wybitniejszych mieszkańców, którzy złożyli tam ongi głowy do snu wiecznego. Wiadomem jest tylko, iż byli to, jak wogóle na cmentarzach lwowskich, w przeważnej części Niemcy, pierwsi urzędnicy austryaccy, sprowadzeni do „rewindykowanej” Galicyi.
W poczet ich wchodziło, obok zacnych i statecznych jednostek, wielu awanturników, utytułowanych wprawdzie, lecz dwuznacznej konduity, parweniuszów bez wykształcenia i taktu, bezbożnych, brutalnych, bezmyślnych, rozwiązłych.
Obok nich wyrastały na cmentarzu mogiły nowych Burgerów lwowskich. Pierwotne mieszczaństwo prastarego grodu podupadło od czasu wojen za Jana Kazimierza, a jeszcze bardziej od czasu wojen szwedzkich.
Wobec ruiny ich, wobec braku rzemieślników, zachęcał rząd austryacki rękodzielników innych prowincyj do osiedlania się w Galicyi, w pierwszym rzędzie zaś we Lwowie, zapewniając im różne korzyści, bezpłatne przyjęcie do praw miejskich i majsterskich wraz z sześcioletnią wolnością od pogłównego. Do trzeciej kategoryi grzebanych Niemców należeli koloniści rolni. Sprowadzane do kraju drużyny umieszczano przelotnie w murach zniesionego klasztoru OO. Trynitarzy przy parafialnym kościele św. Mikołaja.
Przesunęły się wówczas przez te koszary mnogie rzesze przybyszów, z których niejeden, łudzony obietnicami, przykrego doznał zawodu, rząd bowiem, działając chaotycznie, nie przygotował dla nich należycie sadyb w nowej ojczyźnie i niezbędnych warunków egzystencyi. Pomiędzy przybyszami grasowały słabości, a w aktach lwowskiego gubernium nie brak śladów niezadowolenia i skarg kolonistów.
Poza światem urzędniczym, wojskowym i mieszczańskim, a więc światem niemieckim, niewielka mieszkała stosunkowo w stolicy Galicyi gromadka inteligencyi polskiej, a że szlachta po wiejskich cmentarzach dóbr swoich wznosiła kaplice i grobowce, mało też widniało pomników z polskimi napisami po lwowskich cmentarzyskach Pierwotne obliczenia Magistratu lwowskiego co do niezbędnych dla poszczególnych dzielnic rozmiarów „poświęconego pola” okazały się rychło błędnemi. Nie zorientowano się w sytuacyi, przeoczono okoliczność, że cmentarze nowego typu o wiele więcej zajmują pod groby, grobowce i pomniki przestrzeni, aniżeli dawne „Boże role” przy kościołach, posiłkowane potężnie podziemiem świątyń, w których umieszczano rzędem jedną trumnę przy drugiej.
Wobec błędnego obliczenia okazała się już w kilku lat po założeniu lwowskich cmentarzy nieodzowna konieczność rozszerzania ich i powiększania. Tak rozszerzono cmentarz Łyczakowski w latach: 1790, 1804 i 1808, cmentarz Żółkiewski „na Paparówce” w r. 1817, a równocześnie zaszła potrzeba powiększenia cmentarza Stryjskiego. Dzielnica pierwsza była zresztą z samego założenia już i podziału miasta największą ze wszystkich dzielnic Lwowa. Obejmowała ona potężny klin ziemi, od gościńca Gródeckiego prawą stronę ulic Leona Sapiehy i Kopernika, placu Maryackiego, dalej ulic Wałowej, Czarnieckiego, Pańskiej i Kochanowskiego.
Napełniał się więc rychło cmentarz Stryjski grobami i pomnikami i wprowadzał w kłopot zarząd miasta, o rozszerzeniu zaś „Bożej roli* w tern miejscu mowy być nie mogło, obramiały ją bowiem: bity trakt, rogatka, zabudowujące się ulice, od wschodu zaś podmokłe grunta, na których zbudowano – poniżej obecnej sadzawki parku Kilińskiego – murowany zbiornik dla wodociągu, zaopatrującego hydranty i wytryski. Na razie poradzono sobie w ten sposób, iż po rozszerzeniu cmentarza Łyczakowskiego przydzielono tamże parafię OO. Bernardynów, której znaczna część należała do dzielnicy pierwszej, a gdy ten środek okazał się niedostatecznym, zamknięto zupełnie (r. 1823) pierwotny cmentarz Stryjski i założono nowy na odleglejszej od centrum miasta wyżynie po prawej stronie gościńca. Z czasem przesunięto w górę i Stryjską rogatkę, domy bowiem i domki zapełniały coraz to gęściej dolną przestrzeń wzgórza.
Chwila zamknięcia każdego cmentarza jest u nas, niestety, zawsze początkiem jego upadku i zupełnego zaniku.
Pod wpływem sangwinicznego temperamentu, pod wpływem nowych, bliższych wrażeń, zapomina, zaniedbuje społeczeństwo nasze to, co mu do niedawna było drogiem i świętem, zapomina o tych, którzy są mu najbliżsi z kiwi i kości, zapomina o tych, których gloryfikowało przed chwilą jako dobrze zasłużonych w narodzie. Deszcz i czas zaciera na pomnikach nazwiska, chylą się i upadają na ziemię zbutwiałe kamienie, zdziczała, zbrodnicza ręka dopełnia dzieła zniszczenia, ludzie mijają ponury, głuchy, zimny gród umarłych, a tylko mchy, burzany i chwasty czerpią obfite soki z szczątek, rozwijają' się bujnie, rozwielmożniają wśród dzikiego ustronia swą władzę. Takiemu losowi uległ rychło i cmentarz Stryjski; przez szereg lat unosiła się smętna pustka nad „poświęconą rolą”. W pół wieku dopiero później zwróciła uwagę rada miasta Lwowa na ten zakątek ziemi, na piękne jego położenie, na konfiguracyę terenu, czyste powietrze i przystąpiła r. 1879 do założenia parku, jakim mało które może pochwalić się miasto. Zapadłe cmentarzysko wcielono w obręb nowego parku, uporządkowano drzewa, pousuwano połamane, pogruchotane nagrobki, wytyczono wspomnianą na wstępie grabową aleję, jedną z ozdób ustronia, w górnym zakątku wzniesiono dom mieszkalny dla ogrodnika, schowki na rekwizyta i założono inspekta na rozsady.
W wydanej r. 1890 pracy Władysława Z. Ciesielskiego „Pomnikowe rysy z cmentarzy lwowskich wspomina autor, iż na starym cmentarzu Stryjskim dwie jeszcze leżą płyty grobowe, a to z lat 1807 i 1810. Dziś już i z tych płyt śladu niema. Użyto je przed powszechną krajową wystawą we Lwowie r. 1894 do budowy imitacyi starej baszty w parku Kilińskiego. Wzniesiono tę basztę częściowo z resztek dawnego mostu, z kamiennych słupów, odgraniczających posiadłości miejskie od prywatnych, na kroksztyny zaś pokrajano ostatni pomnik. Dozorca plantacyi twierdzi, iż pokrajany przez niego pomnik był jeszcze dawniejszym zabytkiem (z r. 1797), twierdzenie to zdaje się jednak polegać na pomyłce. W rok później kopiąc fundamenty pod inspekta, odkryto siedm czaszek ludzkich i zapuszczono je w tern samem miejscu głębiej w ziemię. Niech leżą w spoczynku, a my przejdźmy do dziejów nowego cmentarza Stryjskiego, który rychło już podzieli los swego poprzednika.
III.
PÓŹNIEJSZY CMENTARZ STRYJSKI.
Brak miejsca na cmentarzach. Epidemie. Upadek cmentarza Stryjskiego. Groby ubóstwa, dziatwy, samobójców i rosyjskich sałdatów. Nowy podział terytoryum miasta. Protest władz duchownych. Długoletnie zabiegi o rozszerzenie cmentarza Stryjskiego. Zakupno „Łanu Przymiarki”. Nowy wymiar opłat cmentarnych. Przewóz szczątek OO. Trynitarzy. Sześć trumien kości spalonych apaszów lwowskich. Otwarcie cmentarza Janowskiego. Zamknięcie cmentarza Stryjskiego. Grobowce tamże kryjówką łotrzyków.
Otwarcie nowego, co do obszaru małego, gdyż ośmiomorgowego tylko, cmentarza na wzgórzu Stryjskiem (r. 1823) nie mogło rozwiązać na długo kwestyi braku miejsca wśród poświęconych pól Lwowa, miasto bowiem podnosiło się z roku na rok i wzrastało w ludność. Podczas gdy w r. 1810 liczył Lwów, okrągło biorąc, 43000 mieszkańców (w tem 14600 żydów), wykazało obliczenie z 1827 r. 55.000 ludności (w tem 18700 żydów). Gubernium, które w owych czasach wglądało w najdrobniejsze szczegóły administracyi miejskiej, zarządziło wobec tego, dekretem z dnia 19 lutego 1830 L. 1343, iżby Magistrat udzielał pozwolenia na murowane grobowce i pomniki w centrum cmentarza wybitnym tylko osobistościom, a miało ono pod wyrazem „wybitny” na myśli tylko świat urzędniczy i wojskowy, szlachta bowiem w nielicznych wypadkach korzystała z cmentarzy miejskich, mieszczaństwo zaś nie zaliczano wówczas jeszcze do równorzędnej kategoryi obywateli państwa.
Oparł się temu zarządzeniu przełożonej władzy Magistrat lwowski i zapytał w relacyi z 25 maja 1830 Gubernium, czy nie należałoby przyznać w tej mierze odszczególnienia także i wybitnym mieszczanom, którzy położyli zasługi około państwa lub miasta. „Zachęci to” – motywowano – „i tę klasę społeczną do dobrych uczynków.
Zresztą jest cmentarz wspólnem mieniem wszystkich mieszkańców miasta, uprzywilejowanie więc pewnych tylko klas i warstw wywołałoby bez wątpienia kwasy i niezadowolenie.
W razie nieuwzględnienia powyższego przedstawienia prosi Magistrat o wskazówki, kto ma rozstrzygać o wartości osób, ubiegających się o pozwolenie na wznoszenie murowanych grobowców i pomników”.
Równocześnie doniósł Magistrat gubernialnej władzy, „że przy wydzierżawianiu gruntów miejskich za rogatką Stryjską ma na oku potrzebę rozszerzenia cmentarza.
Miejski urząd budowniczy otrzymał polecenie przedłożenia wniosków i kosztorysów, dotyczących ogrodzenia tego cmentarza. Uwzględniając ilość corocznych wypadków śmierci w obrębie poszczególnych parafii, przydzielił Magistrat do cmentarza Stryjskiego parafię OO. Bernardynów, a to wobec jej rozległości i liczniejszych niźli gdzie indziej pogrzebów, prosi jednak gubernium o wydanie za pośrednictwem władz duchownych obu obrządków zakazu urzędom parafialnym, iżby pod żadnym warunkiem nie chowano nieboszczyków na innych cmentarzach, aniżeli na przynależnych do parafii.
Wypadałoby też unormować szeregi mogił i przestrzegać ściśle powziętych w tej mierze uchwał. Miejski zarządca ekonomiczny Franciszek Miinnich proponuje w celu przeniesienia cmentarza drugiej dzielnicy część gruntu folwarku Pilichowskiego, cmentarza trzeciej dzielnicy zaś grunt Strassburga, wkońcu dla włości Zamarstynów, Hołosko i Kleparów część gruntów Kapitańskich”.
Jak widać z powyższego sprawozdania, nie było jeszcze wówczas należytego regulaminu cmentarnego, a zmarłych chowały rodziny bez należytego porządku i systemu na dowolnie wybranych miejscach. Nie dziw więc, iż Magistrat znajdował się wobec tego w kłopotliwem położeniu i już w siedm lat po założeniu cmentarza Stryjskiego brał pod rozwagę potrzebę jego rozszerzenia. Jak gdyby przeczuwał już wówczas, iż niebawem zjawi się w murach miasta straszny, nieubłagany wróg: „morbus cholera”. Przywlokły tę zarazę, w czasie listopadowego powstania, z głębi Azy i do Królestwa hufce cara Mikołaja, ułatwiły jej rozwój wypadki wojenne, a na cmentarzach lwowskich spoczęło w czasie od maja do końca września 1831 r. 2622 ofiar epidemii z szeregów uboższej przeważnie ludności. Spory zastęp tych ofiar pokryła murawa na cmentarzu Stryjskim.
Zaciągając silne kordony wojskowe, wydając różne ochronne i zaradcze zarządzenia, poleciły władze rządowe wywieźć na cmentarze pozostałe jeszcze szczątki zwłok, składanych przez wieki poprzednie w grobowcach i katakombach świątyń. Spuszczano je bezładu i porządku, bez grobowców i pomników, w głębie cmentarnych dołów, gdzie znikały bez śladu z widowni i pamięci popioły licznego zastępu wybitnych, zasłużonych w narodzie mężów, popioły mnogich dobrodziejów świątyń, zakładów i wogóle społeczeństwa naszego.
Od r. 1831 przez pół blizko wieku nawiedzała bez przerwy epidemia cholery mury Lwowa, znacząc swój pochód raz mniejszą, raz większą liczbą grobów. Pamiętne są zwłaszcza w tej mierze lata 1848, 1849, 1855 (2544 wypadków śmierci), 1866, 1867 i 1873. W tym ostatnim roku, notującym we Lwowie 412 ofiar, towarzyszyła cholerze niebywale silna epidemia ospy (534 wypadków śmierci) obok epidemii duru brzusznego (100 wypadków śmierci).
Cmentarz Stryjski otwierał w tych latach bez przerwy swe groby na przyjęcie zwłok, a wrzeciądze jego skrzypiały wówczas stosunkowo częściej, aniżeli wrota innych chrześcijańskich cmentarzy miasta, zarazy bowiem zmiatały przeważnie z tego świata ludzi ubogich i dzieci, a ubodzy właśnie i dzieci to główni, przez wiele dziesiątków lat, przybysze, poszukujący wiecznej gościny pod murawą cmentarza Stryjskiego.
Przydzielenie śródmieścia do rozścielonego na wzgórzu cmentarza Łyczakowskiego oddziałało rychło na jego rozwój i powabny zewnętrzny wygląd, gdyż w śródmieściu mieszkała dawniej przeważna część inteligencyi, ludzi zasobnych, szlachty, wyższych urzędników i wojskowych, którzy budowali na Łyczakowie liczne grobowce, wznosili pomniki artystycznej nieraz wartości. Śladem ich dążyły zamożne i inteligentne sfery innych dzielnic, nie szczędząc zabiegów i materyalnych ofiar na zdobycie ładnego miejsca wiecznego spoczynku na cmentarzu Łyczakowskim.
Rychło wybił się w ten sposób cmentarz Łyczakowski na czoło poświęcanych pól Lwowa, podczas gdy inne pozo stały daleko w tyle, zwłaszcza Żółkiewski, położony w dzielnicy żydowskiej, i Stryjski, o którym twierdzono zawsze, że w wilgotnym, podmokłym gruncie jego na dnie grobów woda, a ciała nieboszczyków pływają w naciekach. Skromny rolnik z Pasiek lub Persenkówki, mieszkaniec odległego przedmieścia, żyjący w wiecznym niedostatku dyurnista, przymierająca ustawicznie z głodu szwaczka, dzienny zarobnik, służąca, żołnierz, strażnik, lokaj, woźnica, chałupnik i żebrak, oto litania szeregowanych w pierwszej połowie minionego stulecia na cmentarzu Stryjskim grobów dorosłych osób, lub ich drobnych „pociech”. Na Stryjski cmentarz wywożono wychowanków miejskiego Zakładu sierót, na nim grzebano prebendaryuszów Domu ubogich, tam kierowały przez pewien czas swe pogrzeby publiczne szpitale, tam znachodzili spoczynek aresztanci, pospolici zbrodniarze, znajdy, podrzutki i samobójcy. Martwego ciałka dziecięcia, pozostawionego przez zrozpaczoną matkę w drewnianej trumience między grobami cmentarza Łyczakowskiego, nie pochowano na miejscu, lecz przeniesiono na cmentarz Stryjski. Biedny student, topielec wyciągnięty z stawu Pełczyńskiego, wojskowy, który po przelotnych chwilach hulaszczego życia przeciął w jednej z kamienic śródmieścia kulą nić swego żywota, porzucona kochanka, szukająca na Żółkiewskiem w szklance trucizny ukojenia cierpień, obrzydliwy opój, zawisły na drzewie Wysokiego Zamku, wszyscy ci znachodzili mogiłę na poświęconej roli wzgórza Stryjskiego. Tam też wyrosły r. 1849 liczne bezimienne groby rosyjskich sałdatów, którzy pomarli we Lwowie w czasie przechodu posiłkowych wojsk carskich do Węgier. Za szeregami ich wlokły się krok w krok zarazy i choroby, spożywali oni bowiem i połykali wszystko, co im tylko podpadło pod ręce, zjadali nawet łojowe świece, przeznaczone dla oświetlania ich kwater i namiotów, a fabrykowane często z zakażonej padliny. Umierających pocieszali popi nadzieją, że popod ziemią powrócą na łono matiuszki Rosyi. Tradycya o tern utrzymała się wśród ludności przedmieścia. Cóż więc dziwnego, że wielu mieszkańców Lwowa czuło formalną odrazę do tego rodzaju podmogilnych sąsiadów i unikało cmentarza Stryjskiego. Nie był wprawdzie cmentarz ten pozbawiony zupełnie grobów i grobowców zmarłych z warstw inteligentnych i zasobnych, liczba ich atoli niewielka w porównaniu z „kurhanami ubóstwa i dziatwy. Zresztą grzebano do r. 1875 wogóle na cmentarzu Stryjskim mniej zmarłych, aniżeli na każdej innej lwowskiej „Bożej roli”. Oto np. w czasie od 1 listopada 1853 do końca czerwca 1854, a więc w ciągu 8 miesięcy, skierowano na Łyczakowski 1087, na Gródecki 437, na Żółkiewski 181, na Stryjski zaś cmentarz zaledwie 139 pogrzebów. Po zamknięciu cmentarza Żółkiewskiego (r. 1856) nastąpił wprawdzie nowy podział terytoryum miasta między trzy cmentarze, Stryjski pozostał atoli i nadal na szarym końcu. W r. 1859 pochowano na Łyczakowskim 1119, na Gródeckim 348, na Stryjskim 220, w r. 1860 na pierwszym 1110, na drugim 367, na trzecim 201, w r. 1861, przy zwiększonej śmiertelności, na pierwszym 1328, na drugim 329, na trzecim 257, w r. 1862 w końcu na pierwszym 1365, na drugim 410, na trzecim tylko 233 osób, pomimo, że pierwsza dzielnica miejska, przydzielona do cmentarza Stryjskiego, była największą z wszystkich dzielnic Lwowa.
Liczyła ona w r. 1871–927 realności, podczas gdy w dzielnicy drugiej było ich 757, w trzeciej 639, w czwartej 609, w śródmieściu zaś (swoją drogą najgęściej zaludnionem) tylko 382. Potężna część dzielnicy pierwszej należała w tym czasie do cmentarza Gródeckiego, a zwłaszcza domy 1. k. 26 (Dom ubogich, założony r. 1787), 43 (Zakład kalek św. Łazarza, powstały r. 1787 z połączenia majątków trzech odwiecznych fundacyi szpitalnych: św. Ducha, św. Stanisława i św. Łazarza) i 68–202 (ulice Kopernika górna, Leona Sapiehy, Łąckiego, Zofii Chrzanowskiej, Andrzeja Potockiego, Bajki, Głęboka, Murarska, Błotna, Szymonowiczów, Droga Wulecka, Polna).
Dopiero zamknięcie cmentarza Gródeckiego, ze względów sanitarnych, w dniu 1 września r. 1875 podniosło znaczenie podupadłego cmentarza Stryjskiego. Pierwotnie przydzielono wprawdzie uchwałą rady z 29. lipca 1875 terytoryum zamkniętego cmentarza, tj. rz.k. parafie św. Anny i Maryi Magdaleny, tudzież gr.k. parafię św. Jura, do cmentarza Łyczakowskiego, tak, że wszystkie prawic pogrzeby, z wyjątkiem rz.k. parafii św. Mikołaja, dążyły na tenże cmentarz, zarządzenie to wywołało jednak protest, a gr.k. konsystorz metropolitarny wykazał w piśmie z dnia 9 marca 1876 r. 1608 jego niepraktyczność, podnosząc w motywach utrudnienia dla stron i duchowieństwa. „Ubodzy muszą iść z konduktem przez zaludnione i ruchliwe ulice i wystawiać na jaw swoją nędzę” – zakonkludował konsystorz, dodając, iż gr. kat. parafia św. Jura odprawia rocznie przeciętnie zaledwie 75 pogrzebów, nie obciąży więc grobami bardzo cmentarza Stryjskiego.
Protest poskutkował; Rada miejska zmieniła swoją pierwotną decyzyę i przydzieliła uchwałą z 27 kwietnia 1876 począwszy od 15 maja 1876 do cmentarza Stryjskiego całą parafię św. Maryi Magdaleny i św. Jerzego (Jura), tudzież z parafii św. Anny: Dom inwalidów i Dom karny.
Gdy do parafii św. Maryi Magdaleny należał także przeniesiony (r. 1875) na Kulparków Zakład dla obłąkanych, wzmogła się znacznie liczba grzebanych na cmentarzu Stryjskim zwłok, zwłaszcza ludzi z sfer inteligentnych, których dostarczały Kulparków i Dom inwalidów, zamieszkały przez emerytowanych oficerów. Równocześnie zwiększały poczet grobów obywateli miasta Lwowa pogrzeby, wychodzące z Zakładu św. Łazarza.
Pragnąc przełamać niechęć i odrazę, jaką żywiło wielu mieszkańców do cmentarza Stryjskiego, zaprowadziło miasto opłatę od tych konduktów, które zamiast na Stryjskie dążyły na Łyczaków.
W r. 1876 nakazano używanie do pogrzebów świec woskowych, zamiast dotychczasowych pochodni smolnych, rozlewających po ulicach niemiłą woń i wyziewy.
Zwiększony przypływ zwłok na cmentarz Stryjski zniewolił Radę miejską do stanowczych kroków, bądź to w kierunku rozszerzenia Bożej roli, bądź założenia nowego cmentarza, bądź wkońcu stworzenia na Łyczakowie centralnego, dla całego miasta.
W roku 1874 zwróciła się była krajowa Dyrekcya skarbu do Magistratu z zapytaniem, czy miasto nie byłoby skłonne nabyć resztę gruntu Jurydyki „Wulka panieńska. Grunta te należały za czasów Rzeczypospolitej do lwowskiego klasztoru PP. Dominikanek i przeszły po zniesieniu klasztoru przez rząd austryacki na własność funduszu religijnego.
W r. 1807 sprzedano część Jurydyki, o obszarze 48 morgów 651 kw. sążni, radcy gubernialnemu Antoniemu Schmuttermeyerowi i zaintabulowano następnie na rzecz Zofii z Rudnickich Minasiewiczowej. Pozostała reszta, dzierżawiona później przez Arona Grudera za opłatą rocznego czynszu 130 złr. 50 ct., objętości 18 morgów 1428 kw. sążni, oceniona w drodze szacunkowej na 3955 złr., składała się z pięciu parcel, znanych pod nazwą „Łan Przymiarki44, z których cztery leżały po stronie cmentarza Stryjskiego, piąta po przeciwległej stronie gościńca.
Mając pierwotnie zamiar zwinięcia cmentarza Stryjskiego, powzięła Rada miejska na propozycyę Dyrekcyi skarbu w dniu 29 lipca 1875 odmowną uchwałę, lecz już w kilka miesięcy później, a mianowicie 27 kwietnia 1876 postanowiła zwrócić się do skarbu państwa z prośbą o sprzedaż „Łanu Przymiarki”. I oto teraz poczęły piętrz} ć się trudności, które przewlekały zakończenie sprawy. Dyrekcya skarbu postawiła była bowiem, wobec pierwotnej odmowy Magistratu, wniosek do Ministerstwa na licytacyjną sprzedaż parcel. Pokazało się dalej, iż sąsiedzi uzurpowali sobie z biegiem lat część rządowych gruntów, że musi się więc przeprowadzić nowe ich pomiary, bizykat miejski naciskał tymczasem na rychłe rozszerzenie cmentarza, twierdząc, iż niebawem zabraknie miejsca pod groby. Wywiązała się żwawa wymiana pism, a miasto próbowało nawet nawiązać pertraktacye z innymi sąsiadami o sprzedaż przytykających do cmentarza parcel. Wydelegowano na miejsce komisyę z radnego Franciszka Bałutowskiego, sekretarza Emila Cossy i inżyniera Władysława Paneńki, ta jednak uznała upatrzone grunta za zupełnie nieodpowiednie dla projektowanych celów. Ostatecznie przeprowadziła władza polityczna w dniu 6. listopada 1879 sprawdzenie granic gruntów „Łan Przymiarki”, stwierdziła przytem większy, niźli pierwotnie mniemano, ich obszar, gdyż 20 morgów 1221 kw. sążni, poczem uiściło miasto wypadającą cenę kupna 4346 złr. 60 ct. i przyszło w fizyczne posiadanie nabytku. Odebrała go od rządu w dniu 10. lipca 1880 komisya, złożona z wiceprezydenta miasta Wacława Dąbrowskiego, radnego dr. Teofila Ciesielskiego, radcy Magistratu Romualda Łyszkowskiego, sekretarza Emila Cossy i inżyniera Józefa Dziubaniuka. Z nabytego obszaru wcielono w obręb cmentarza przestrzeń 3 morgów 708 kw. sążni, resztę zaś wydzierżawiono na czas od 1. stycznia 1882 do 31. grudnia 1887 wojskowości, za cenę 150 złr., jako pole dla ćwiczeń żołnierzy.
Pomiędzy dawną część Bożej roli, położoną niżej na stoku wzgórza, a nowo nabyte pole, leżące wyżej, wrzynał się klinem grunt Piotra Szułkowskiego i Maryi z Szułkowskich Krasowej, tak, że obie części cmentarza wązki tylko łączył przesmyk. Gdy w dodatku sąsiedztwo dawało powód do granicznych sporów, powitało miasto z zadowoleniem ofertę, wniesioną imieniem właścicieli przez adwokata dra Zygmunta Skowrońskiego, którą ofiarował gminie z parceli lk. 8621 przestrzeń 814 kw. sążni do nabycia za cenę 1600 złr. Cena była za wysoką, skoro skarb państwa sprzedał „Łan Przymiarki” po 15 ct. za kw. sążeń, za grunta pod cmentarz Łyczakowski zaś zapłacono w tym samym czasie tylko po 80 ct. za kw. sążeń. Ostatecznie przyszło miasto za cenę 1500 złr. w posiadanie skrawka parceli i zaokrągliło w ten sposób terytoryum cmentarne. Grunt odebrała w posiadanie 20. września 1881 komisya, złożona z radnego Franciszka Momockiego i sekretarza Emila Cossy. Z chwilą rozszerzenia pola na wzgórzu Stryjskiem, które poświęcił z ramienia parafii św. Mikołaja późniejszy proboszcz i prałat ks. Zygmunt Prawdzie Gorazdowski, dwa stanęły do dyspozycyi rozległe cmentarze, a pomiędzy nie rozdzielono terytoryum miasta w ten sposób, iż przydzielono uchwałą Rady z 7 grudnia 1881 do cmentarza Stryjskiego dzielnicę I. i II., do Łyczakowskiego dzielnicę III. i IV., tudzież śródmieście, do Stryjskiego więc część miasta po lewej stronie koryta Pasieki, aż do połączenia tego potoku z korytem Pełtwi, dalej po lewej stronie koryta Pełtwi, aż do granicy Kleparowa, czyli całą połać południowo-zachodnią. Ludnościowo biorąc, wcielono do cmentarza Łyczakowskiego po odliczeniu 17809 żydów – 34897, do Stryjskiego po odliczeniu 12609 żydów – 38107 dusz chrześcijańskich, cała ludność Lwowa wynosiła bowiem w tym czasiej 103422 dusz. Odnośna uchwała Rady miejskiej weszła w życie z dniem 15 stycznia 1882. Rok przedtem, a mianowicie 18 listopada 1880 powzięła Rada miejska ważną od 1 stycznia 1881 uchwałę, dotyczącą opłat cmentarnych i unormowała je w ten sposób, że wymierzyła znacznie wyższe taksy dla cmentarza Łyczakowskiego, aniżeli dla Stryjskiego.
Opłaty te wynosiły:
Łyczakowski:
Za grób zwykły – 5 złr.
Za mały grobowiec albo pomnik (4-6 m) – 12 złr.
Za większy grobowiec albo pomnik – 12 złr. + 2 złr. za każdy kw.m.
Za murowany grobowiec – 18 złr. za kw.m.
Za pozwolenie postawienia pomnika – 12 złr. za kw.m.
Za zmianę cmentarza – 15 złr.
Stryjski:
Za grób zwykły – 2 złr.
Za mały grobowiec albo pomnik (4-6 m) – 6 złr.
Za większy grobowiec albo pomnik – 6 złr. + 1 złr. za każdy kw.m.
Za murowany grobowiec – 12 złr. za kw.m.
Za pozwolenie postawienia pomnika – 8 złr. za kw.m.
Za zmianę cmentarza – 15 złr.
Stosując dalszy środek, mający na celu skierowanie jak najwięcej pogrzebów na cmentarz Stryjski, polecił Magistrat w r. 1882, aby dla grobów na cmentarzu Stryjskim wydawano uwolnienie od opłat, jeżeli zwłoki pochodzą z szpitala cywilnego, tak powszechnego jak i filialnego, z szpitalika św. Zofii, niemniej z szpitala garnizonowego lub z kostnicy, a to bez względu na pochodzenie lub przynależność zmarłego. Komisaryatom zastrzeżono z drugiej strony, aby nie wydawały świadectw ubóstwa osobom zasobnym, stwierdzono bowiem, iż nawet właściciele realności wyłudzali takie świadectwa.
W końcu poleciła Rada miejska Magistratowi rozważyć, czy nie należałoby ze względu na gliniasty grunt unormować dla cmentarza Stryjskiego dłuższy turnus, aniżeli lat dziesięciu.
Nie ustał z chwilą tych zarządzeń ambaras władzy i organów miejskich, a inteligentny, gorliwy i zapobiegliwy o dobro Bożej roli zarządca Karol Hollmann odnosił się bez przerwy do Magistratu po opiekę i pomoc.
Już w lipcu r. 1883 widział się Hollmann zniewolonym zwrócić uwagę Magistratu, że nowa dzielnica cmentarza szybko zapełnia się grobami, i że w ciągu zimy musi zabraknąć tam miejsca, na starej zaś dzielnicy pozostała jedna tylko parcela na turnus, a i ją zajmuje wiele grobów opłaconych. Magistrat porozumiał się z komendą wojskową i uzyskał pozwolenie po zniżeniu czynszu o kwotę rocznych 20 złr. na wcielenie z placu ćwiczeń dwóch morgów 170 kw. sążni w obręb poświęconego pola, którego przestrzeń wynosiła teraz 14 morgów 880 kw. sążni.
Była to epoka najsilniejszego ruchu pogrzebów na cmentarzu Stryjskim, a w epoce tej zaszedł wypadek, który powinien utrwalić ten skrawek ziemi w pamięci miłujących przeszłość narodu pokoleń. Mamy na myśli przeniesienie na cmentarz Stryjski szczątek kości z podziemia kościoła potrynitarskiego przy ulicy Krakowskiej. Potrzaskane podczas bombardowania Lwowa (r. 1848) mury klasztoru i kościoła, w których mieściły się uniwersytet i biblioteka, darował rząd obudzonemu do życia Towarzystwu „Matycy ruskiej”. Rusini zbudowali (r. 1857) na gruzach „Dom narodny”, podziemia kościoła zaś wynajmywali żydom na składy piwa, wódek i innych rzeczy. Przed trzydziestu laty przystąpiono do restauracyi i przerobienia kościoła na cerkiew „Przemienienia Pańskiego”, a jedną z pierwszych czynności było usunięcie z podziemia kości spoczywających tamże licznych mnichów, fundatorów i dobrodziejów Zakonu, zasłużonego tak pięknie dla Polski i ziem ruskich wykupnem brańców z jasyru. Komitet ruski, w którego skład wchodzili obok wielu innych ks. Michał Malinowski, kanonik, dziekan, jeneralny wikary grecko-katolickiej kapituły metropolitarnej, dalej Sylwester Hawryszkiewicz, inżynier Namiestnictwa i techniczny kierownik budowy, tudzież Wojciech Haar budowniczy, przystąpił w r. 1881 do otwarcia grobowców kościelnych. Wyjęte z pod głównych filarów kości i szkielety zakonników, niemniej takież same resztki fundatorów i dobrodziejów, wydobyte z pod ołtarzy, zesypano w cztery sosnowe paki, poczem przewiozło je przedsiębiorstwo pogrzebowe firmy Geschópf na cmentarz Stryjski i spuściło do grobu. W ten sposób zniknęły bez śladu pod murawą, a daj Boże, żeby nie z pamięci, popioły mnogich zacnych obywateli i patryotów tak duchownych jak i świeckich, między innymi Anny z Ożgów Wielhorskiej kasztelanowej wołyńskiej, głównej fundatorki i dobrodziejki Zakonu OO. Trynitarzy, zmarłej 15 maja 1706 i pochowanej pod ołtarzem Pana Jezusa, tudzież członków jej rodziny x). (Wszyscy ci są wyliczeni w mej pracy pt. Trynitarze. Lwów 1911)
Nie czynimy specyalnie zarzutów nadmienionemu komitetowi, nie możemy atoli pominąć ogólnej uwagi o wprost wandalicznem traktowaniu ze strony naszego społeczeństwa szczątek i popiołów zasłużonych narodowi i Ojczyźnie obywateli. Skoro zamkną oczy ludzie, których stawialiśmy na piedestale, czcili, ubóstwiali nieraz, w lot zanika ich pamięć, a o groby ich i kości nikt się nie troszczy. Nie brak w tej mierze dowodów wśród najbliższego naszego otoczenia. Katakomby kościoła OO. Dominikanów we Lwowie, Sokalu, Podkamieniu, podziemia kościelne w Brzeżanach, w Jarosławiu, Żółkwi, Witkowie nowym, a choćby i mnogie pokruszone pomniki i zapadłe groby na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie smutne dają w tej mierze świadectwo o naszym pietyzmie dla przodków i przeszłości. – Czyż w wypadkach, w których przenosi się szczątki z podziemia kościelnego na cmentarz, nie powinno się postarać o odpowiedni murowany dla tych szczątek grobowiec, i o pomnik, którego napis pouczałby potomne pokolenia? Prawda, że szereg lat wyrządził już w tej mierze w podziemiach kościelnych wielkie spustoszenia, lecz mnogo jeszcze pozostało zapomnianych a cennych popiołów tak w grobowcach świątyń, jak i na publicznych cmentarzach. Ocknijmy się więc, ocknijmy dopóki czas i pójdźmy w tej mierze śladem zachodnich krajów, gdzie przez mnogie wieki utrzymane w świetnym stanie grobowce i pomniki dają chlubne świadectwo o kulturze społeczeństwa.
Lecz wróćmy do dziejów cmentarza Stryjskiego.
W dniu 17 stycznia r. 1886 o 4 godzinie rano ogłosił strażnik z wieży ratuszowej olbrzymi pożar pod rogatką Janowską. Paliły się składy siana wojskowego dostawcy Józefa Rosnera, przechowane tamże w otwartych szopach.
Kilka tysięcy cetnarów palnego materyału stanęło w jednej chwili w płomieniach tak, że o ratunku ze strony straży ogniowej i mowy być nie mogło. Na odgłos dzwonu pożarnego zbiegły się tłumy żądne wrażeń i oto spostrzegł piekarz Kazimierz Zajączkowski gorejące ludzkie ciała. Bez namysłu rzucił się w płomienie i wydobył dwóch poranionych włóczęgów, których odstawiono do szpitala. Wieczorem znaleziono na opalenisku mnóstwo kości ludzkich.
Były to szczątki rozmaitych wyrzutków społeczeństwa, rzezimieszków, apaszów, którzy szukali w stertach noclegu, i zakopani w siano ukrywali się przed okiem policyi. Pozbierane kości ułożono w 6 trumien drewnianych i spuszczono 23 stycznia do grobu na cmentarzu Stryjskim. Między spalonymi znajdował się Julian Sch., potomek jednej z poważnych rodzin mieszczańskich, ongi oficer wojsk austryackich.
Tyran wobec podkomendnych, hardy i wyniosły wobec kolegów, impertynent i arogant wobec cywilnej ludności, służył pierwotnie przy piechocie, odziedziczywszy po ojcu kilkadziesiąt tysięcy złr. przeniósł się do kawaleryi.
Wiódł życie hulaszcze, stracił rychło kapitalik, popadł w długi, dopuszczał się czynów niehonorowych, musiał kwitować, spadał coraz niżej, wyciągał rękę po jałmużnę, ostatecznie w godnem siebie towarzystwie szumowin społeczeństwa zakończył nędzny żywot.
Roboty koło regulacyi i zasklepiania Pełtwi dostarczyły cmentarzowi Stryjskiemu w dniu 7 września 1887 trumnę z kośćmi odkrytemi w korycie potoka. Były to pozostałości z czasów najazdów i oblężeń Lwowa, których cały szereg zapisały na kartach annały dziejowe.
Podczas gdy cmentarz Stryjski zapełniał się szybko mogiłami, pracowała Rada miejska nad założeniem i otwarciem cmentarza na przedmieściu Janowskiem. Rozpoczął ten cmentarz swą misyę w dniu 5 sierpnia r. 1888, a w związku z tem nastąpił nowy rozdział terytorium miejskiego. Okólnikiem z 15 lipca 1888 przydzielono do cmentarza Łyczakowskiego śródmieście i dzielnicę czwartą, z wyłączeniem leżących tamże szpitali cywilnych i wojskowych, jeśli zwłoki pacyentów mają być grzebane z uwolnieniem od opłat cmentarnych. Do cmentarza Janowskiego wcielono dzielnicę drugą i trzecią, do cmentarza Stryjskiego dzielnicę pierwszą i wspomniane szpitale. I tutaj uczyniono jednak wyjątek i dozwolono, wobec odległości cmentarza Stryjskiego od Łyczakowa, chować zmarłych w szpitalu publicznym, ze względów sanitarnych, wyjątkowo bez opłaty na cmentarzu Łyczakowskim. Chwila otwarcia cmentarza Janowskiego była początkiem końca cmentarza Stryjskiego, który zaniedbano do tego stopnia iż, jak to zanotowano w akcie, „wbiegają na cmentarz nieoparkaniony od strony błonia i stawu Pełczyńskiego psy i nierogacizna, tudzież wciska się różnego rodzaju hałajstwo (!), znieważając groby nieobyczajnem zachowaniem się”. Polecono urzędowi budowniczemu oparkanić jak najrychlej Bożą rolę, co też uskuteczniono r. 1890 kosztem 545 złr. 17 ct. Niedługo cieszył się tą nową ozdobą troskliwy o wygląd cmentarza dozorca Karol Hollmann; zmarł 28 kwietnia 1891, pochowany na tem samem miejscu, które otaczał przez szereg lat nadzorem i opieką. Umierając nie przeczuwał, iż niebawem zamknie cmentarz swe bramy dla nowych przybyszów. – Uchwałę w tej mierze powzięła Rada miejska 26 października 1893, a to wobec braku miejsca do dalszego grzebania zwłok zmarłych, niemniej w uwzględnieniu stosunków zdrowotnych i miejscowych, cmentarz Stryjski bowiem, założony na wysokich pokładach gliny, wzniesiony nad miastem, a pochylony ku miastu, nie odpowiadał nigdy, ani swem położeniem, ani jakością warstw ziemnych, wymogom sanitarnym. W dniu 31 października 1893 usypano ostatnią na tym cmentarzu mogiłkę, pod którą spoczął Władzio Emler, czteroletni sierotka po złotniku.
Zamknięcie cmentarza dało powód do reklamacyj i zażaleń ze strony tych rodzin, które pobudowały tamże własne obszerne grobowce. Uwzględniając słuszne protesty, powzięła Rada miejska w dniach 25 września 1895 i 9 kwietnia 1896 uchwały, mocą których zezwoliła właścicielom murowanych grobowców familijnych chować tamże zwłoki zmarłych członków rodziny jeszcze przez następnych lat 25, tj. po koniec r. 1921, pod warunkiem atoli, że grobowiec jest nieprzepełniony, suchy, mur nie rozpada się i nie przecieka, tudzież, że zwłoki zostaną złożone w podwójnej trumnie, tj. kruszcowej, szczelnie zalutowanej, i drewnianej. Zarazem ogłoszono, że każdy, który życzy sobie przenieść grobowiec z cmentarza Stryjskiego na Janowski, otrzyma tamże bezpłatnie taką samą przestrzeń, jaką miał na Stryjskim, jeśli to przeniesienie nastąpi po koniec r. 1906.
Dzisiaj przedstawia cmentarz Stryjski smutny, ponury obraz zaniedbania i upadku. Z 116 pomników, które naliczył W.Z. Ciesielski, część zniszczona, leży na ziemi lub znikła bez śladu, inne chylą się ku upadkowi, na niektórych nie można odczytać napisów. I murowane grobowce, jakich było 26, w przeważnej części w pożałowania godnym stanie, dają smutne świadectwo o pamięci i pietyzmie obecnego pokolenia dla swoich najbliższych przodków. Chwasty i burzany pokrywają mogiły, a wśród nich błąkają się samotnie lub grupami różne podejrzane postacie, poszukujące łatwego w cudzych kieszeniach zarobku. W r. 1911 powtarzały się wieczorami i nocami napady rzezimieszków w pobliżu cmentarza Stryjskiego, a policya nie mogła przez długi czas odkryć ich schowku. Po żmudnych dopiero poszukiwaniach stwierdziła, iż mieszkali oni w jednym z opróżnionych grobowców i stamtąd urządzali swe nocne wycieczki.
Nic dziwnega, że wobec takiego stanu rzeczy czyniliśmy z p. Józefem Kościeszą Jaworskim fotograficzne zdjęcia nagrobków i odpisy z pomników z jak największą przezornością.
IV.
GROBOWCE, GROBY I NAGROBKI.
(Część pierwsza.)
Pomniki Niemców: urzędników miejskich, obywateli i wojskowych. Najdawniejsze pomniki polskiej ludności: arystokracya, ziemianie, urzędnicy, duchowni, pedagogowie, palestra, obywatele miejscy i rękodzielnicy.
„Groby! Jedyna żyjących meto, ostatnie schronienie człowieka – na waszem łonie spoczęły wieki i narody. Ich dzieje skryła niepamięć i czasu zasłona; cała przeszłość w proch się rozsypała, został tylko krzyż, święte godło zbawienia!” Z temi słowami zstępowała ongi Izabela hr. H. do opisanego przez nią podziemia klasztoru lwowskich SS. Benedyktynek, a te słowa jej przyszły nam na myśl, gdyśmy wchodzili walącą się bramą na opuszczone cmentarzysko Stryjskie, „tę ubogą przedmieszczankę” – jak je trafnie scharakteryzował Władysław Z. Ciesielski – „co resztką sił swoich wdrapała się na wzgórze. Usiadłszy przy drodze spogląda smutnie na strojny, upiększający się park Kilińskiego, uśmiechnięty sadzawką do słońca, gdy sama, jak ubóstwo przydrożne, drewniane krzyżyki bierze za ozdobę. Czasem tylko ktoś hojniejszy rzuci jej, niby pieniądz srebrny, jałmużnę nagrobka kamiennego, który się jaśniej odbija od tła zieleni i ciemnego parkanu!” A i ten nagrobek, to przeważnie dzieło kamieniarskie bez wyższej wartości, artyści bowiem nie często zazierali w to ustronie.
Niewiele przetrwało do tej pory starych pomników na cmentarzu Stryjskim. Uwieczniają one przeważnie nieznane nam nazwiska urzędników i mieszczan, Niemców.
Szereg ich rozpoczyna Jan Klein Kammeral-Verwalter (zm. 1824), którego grób, wspólny z Anną z Kleinerów Kleinówą, zm. r. 1860 przy ulicy Kleinów 3, zdobi monument w kształcie wysokiego, ostro zakończonego obeliska z piaskowca, lakierowanego kolorem zardzewiałego żelaza, a wspartego na cokole czterema łapami niedźwiedzia.
W połowie wysokości obeliska wyryte w płaskorzeźbie dwie łzawnice z ręcznikiem, na odwrotnej ścianie zaś dwie gasnące pochodnie. Ponadto znajdujemy na pomniku motywy z liści i kwiatów.
Dobrze stosunkowo zachowany jest pomnik z napisem: Caroline Beatrix Rosbach, geb. 1/5 1813, gest. 27/8 1828; prostokątny filar osadzony na płycie i podstawie, opatrzony gzymsem i schodkowem podwyższeniem.
Na szczycie stoi urna.
Dalej leżą Franciszek Rosbach biirgerlicher Maurermeister (zm. 1841), Jan Peechlemberger Burger (zm. 1850) pod kamiennym krzyżem na cokole, obok zaś pod krzyżem z zapadniętą w ziemię podstawą Anna Pech (zm. 1838). Do Niemców należą też mogiły Jakóba Rittera Burger und Hauseigenthumer (zm. 1848), Józefa Rzehaka majstra krawieckiego i właściciela realności (zm. 1849), Józefa Manna poborcy skarbowego (zm. 1847), Anny Sanger Aerarialbuchdruckersiuitiue (zm. 1857), Magdaleny Hendschl (zm. 1855), Maryi Edelbeck żony urzędnikay (zm. 1858), Alojzego Planera urzędnika skarbu (zm. 1865), Maryi (zm. 1853), Justyny (zm. 1859) i Antoniego (zm. 1861) Spiersingów i Józefy Postelvon Leopoldzki wdowy po urzędniku inspektoratu w Samborze (zm. 1851).
Nobilitacyę z powyższym przydomkiem uzyskał r. 1800 Tomasz Postel c. k. zarządca dóbr kameralnych.
Długie, przypominające niemiecką biurokracyę tytuły widnieją przy nazwiskach Józefa Yrabetza (zm. 1858) Appelationsregistratursdireklor i Alojzego Distla (zm. 1853) syna Teresy i Karola Kameralbezirksverwaltungsexpeditsleiler.
Dziwną zmianę zajęcia i zawodu stwierdzają zapiski, dotyczące Jana Dórlavon Dornfeld (zm. 1852) i tegoż małżonki Maryi (zm. 1859). Jan Dórl był pierwotnie cyrkularnym komisarzem, następnie fabrykantem rosolisów, wkońcu właścicielem posiadłości ziemskiej.
Zmiany polityczne z r. 1867 oczyściły wprawdzie na skutek gorliwych zabiegów Agenora hr. Gołuchowskiego biura urzędów galicyjskich z niemieckich, niewładających należycie językiem krajowym, funkcyonaryuszów rządowych, pomimo to pozostała jednak część ich na zajmowanych stanowiskach, zwłaszcza w dziale poczt, telegrafów i kolei. Napis widniejący na pomniku: „Ida Hasel Oberingenieursgatlin 183k–1888 und ihr Enkelkind Gustl 1886–1888” przypominają nam głowę tej rodziny Fryderyka Hasia, który, służąc w Galicyi przy telegrafie przez lat kilkadziesiąt, nie nauczył się ani słowa po polsku.
Na nagrobku kolegi jego Romana Heriadina czytamy niemiecki napis k.k. Oberposlkontrolor 1830–1891 pomimo, iż dzieci jego tu się wychowały, tutaj żyją i znajdują środki egzystencyi. Jakże odmiennie przedstawiają się stosunki w niemieckiej ongi, rychło spolszczonej rodzinie Flechnerów, z których Ludwik i Henryk byli z początkiem XIX. stulecia urzędnikami kameralnymi, Krystyn Flechner zaś urzędnikiem salinarnym. W tym dziale służby państwowej spotykamy później Karola Flechnera. Andrzej Flechner poświęcił się państwowej służbie leśniczej. Tegoż druga żona Cecylia Flechnerowa (zm. 1883), córka Jana Bluma, podżupka drohobyckiego, spoczęła na cmentarzu Stryjskim. Andrzej Flechner c.k. okręgowy nadleśniczy, ur. w Sieniawie r. 1799, zmarł w Bolechowie r. 1882.
Ślub jego z pierwszą żoną, córką Franciszka Brodowicza, kontrolora żupy w Łąckiem obok Dobromila, upamiętnił się w dziejach miasteczka tego olbrzymim alarmem, jaki powstał owej nocy weselnej (1846) wskutek napadu band chłopskich na Ustyanowę i przywiezienia do Dobromila pojmanego uczestnika konspiracyi Stanisława Brześciańskiego.
Syn Andrzeja Flechnera z pierwszej żony Józef i tegoż stryjeczny brat Gustaw, obaj em. radcy dworu, mieszkają obecnie we Lwowie.
Sympatycznie zapisuje się u nas nazwisko niemieckiej rodziny Christofów, z której Rozalia Christof, wdowa po ekonomicznym urzędniku z Lindenau w Czechach, zm. r. 1881 przy ul. Jabłonowskich 1. 9. Realność ta, położona na uroczych wzgórzach, ongi letnia rezydencya arcyksięcia gubernatora Ferdynanda d’Este, była przez długie lata własnością jej syna Jana Christofa, ojca Mieczysława, profesora akademii handlowej we Lwowie. Jan Christof prowadził na wzgórzu fabrykę, zaopatrującą miasto i kraj cały w żaluzye i story. W ostatnim czasie nabyły tę obszerną realność od Christofów SS. Urszulanki.
Zmarły w r. 1882 Józef Manz von Mariensee z Kirlibaby był ostatnim potomkiem rodziny, która położyła zasługi w kierunku zabiegów górniczych na Bukowinie.
Tam to zawdzięcza osada Jakobeny swe powstanie skrzętności Karola Manza, który, zakupiwszy huty (r. 1796), osadził 40 rodzin robotników. Z czasem powstały z tej osady dalsze kolonie w Kirlibabie, Eisenau, Pożoricie, Freudenthalu i Russ de Boul. W r. 1797 odkrył Manz srebrną rudę w Kirlibabie, a gdy później i Pożority kopalnie miedzi w jego przeszły posiadanie, zawrzało nowe życie w tym zakątku kraju. Antoni Manz rozszerzał pilnie rozpoczęte przez Karola dzieło, nie mógł jednak korzystnych osiągnąć warunków, gdyż już r. 1820 wyczerpały się kopalnie srebra w Kirlibabie, nie dostarczały żadnego zysku, od r. 1840 okazywały nawet znaczny niedobór i musiały być ostatecznie r. 1859 całkiem zwinięte. Niepomyślny rezultat kopalń Kirlibaby oddziałał na Pożoritę i Jakobeny, a gdy następca Antoniego, Wincenty Manz, za kosztowne powznosił budowle, był zmuszony odstąpić r. 1862 całe przedsiębiorstwo rządowi.
Oficerowie austryaccy, pochowani na cmentarzu Stryjskim, to przeważnie interniści Domu inwalidów, obok nich niewielu kolegów innej kategoryi. Księgi zmarłych parafii św. Mikołaja notują pod r. 1847 śmierć Józefa Miinzera von Marienborn z dopiskiem „supremus dux vigil.”, nie mogliśmy atoli odszukać jego grobu. Możebnem, iż zwłoki w inne zostały przewiezione miejsce. Rodzina jenerała Straussa opłakiwała w r. 1887 śmierć czteroletniej córki Karoliny Strauss, a jenerał porucznik Emanuel Józef August Salomon von Friedberg złożył w r. 1878 do grobu zwłoki syna Emanuela i żony Maryi Anny Salomon von Friedberg, ur. r. 1840 z ojca Józefa Rudolfa von Fries, jenerał majora i matki Fanny baronównej von Fries. Znana dobrze u nas w Galicyi rodzina Salomon-Friedbergów pochodzi od protoplasty Wacława z Frydka na Śląsku (r. 1620), skąd przez Czechy i północne Węgry przybyła do naszego kraju. Tutaj był z początkiem minionego stulecia Jan urzędnikiem zarządu dóbr kameralnych, Ernest naczelnikiem sądu kryminalnego, później wiceburmistrzem miasta Lwowa. W połowie XIX. Stulecia wykazują schematyzmy Galicyi Jana, urzędnika dóbr kameralnych, Ernesta, doktora medycyny, w ostatnich latach zaś Józefa, urzędnika górniczego, Eugeniusza, urzędnika politycznego, Karola, oficera żandarmeryi i profesorów Jana i Wilhelma Salomon-Friedbergów. Ojciec jenerała Emanuela, August Salomon-Friedberg, ur. w Stampfen w komitacie Nitrzańskim na Węgrzech, był właścicielem dóbr w Starych Struśnicach w Czechach i zmarł w Linzu r. 1880; jenerał, ur. r. 1829, służył przez kilka lat jako komendant dywizyi we Lwowie. Znana to była w mieście postać, sztywna, o surowem spojrzeniu, z założoną lekko na bakier czapką oficerską. W r. 1884 podniesiony do stanu barona, zamieszkał na emeryturze w Pradze, gdzie zmarł 10 grudnia r. 1908. Oddawał się z zapałem malarstwu, pisywał też wiersze w czeskim języku pod pseudonimem „Mirokowski”.
Obok zmarłego we Lwowie syna Emanuela miał dwie córki: Helenę i Olgę i dwóch starszych synów: Zdeńkę, oficera marynarki (zm. 1893) i Ludwika, porucznika piechoty (zm. 1899).
Z pomiędzy nagrobków wojskowych wyróżnia się pomnik Polaka z niemieckim napisem:
LUDWIG DOBRZAŃSKI
K. K. MAJOR DES RUHESTANDES
1810–1880
Na kamiennym czworokątnym słupie osadzony hełm grecki i skrzyżowane dwa miecze w splocie wieńca. Odbija od tego pomnika skromny nagrobek Teresy Rutkowskiej, żony kapitana (zm. 1877).
Z szeregu pomników polskiej ludności Lwowa najdawniejszym jest nizki, kamienny krzyż z napisem na poprzecznych ramionach: „Paweł Nolański, garncarz, –1826”.
Uwiecznia on miejsce spoczynku reprezentanta tej gałęzi dawnego przemysłu domowego, która, rozwinięta we Lwowie, znalazła wyraz w nazwie ulicy „Garnczarskiej” – dziś ulicy „Mochnackiego14. O rok młodszym jest skromny kamień na grobie z napisem: „Franciszka Parzyszka, –1827”, znacznie później umieszczonym znak na grobowcu Jakóba Smoleńskiego (zm. 1827) i tegoż rodziny, łącznie głów siedmiu, złożonych w wspólnej mogile. Nazwiska ich wypisane na rozwiniętym dokumencie z blachy, przytwierdzonym do metalowego krzyża.
Przechodząc do poszczególnych grup społecznych, rozpoczynamy od możnych rodów polskich i dajemy pierwszeństwo prochom Eleonory z hr. Cetnerów hr. Mniszchowej, jako przedstawicielki karmazynów, z których Cetnerzy h. Przerowa, czterech, Mniszchowie zaś h. Kończyc, sześciu, dostarczyli senatorów Rzeczypospolitej polskiej. Eleonora Izabela Aniela, ur. 22 marca 1796 we Lwowie, pani na Bakończycach z przyległościami, córka Ignacego Eugeniusza hr. Cetnera na Świrzu, Mościskach z przyległościami, Podkamieniu, Cisowie i Niemiaczu, pułkownika wojsk polskich, i generałównej Elżbiety z książąt Lubomirskich h. Szreniawa, starościanki Sieciechowskiej, poślubiła 24. września 1820 Karola Filipa Mniszcha, ur. w r. 1794 w Wiśniowcu, heraldyka, pana na 18 włościach, członka komisyi edukacyjnej w Krzemieńcu. Po śmierci męża, zmarłego r. 1846, zamieszkała ostatecznie we Lwowie przy placu Akademickim, gdzie zakończyła życie na porażenie płuc w r. 1868, pozostawiwszy dwóch synów:
Jerzego Filipa Nerymunda Andrzeja Stanisława Mniszcha, ur. r. 1822, zm. r. 1881 i Andrzeja Jerzego Filipa Stanisława, ur. r. 1823, zm. r. 1905. Syn Andrzeja a wnuk Eleonory Leon Józef Filip, ur. r. 1849, ożenił się z Francuzką, mieszkał we Francyi i zmarł tamże r. 1901.
Pomnik Eleonory Mniszchowej skromny, lecz najpiękniejszy z wszystkich monumentów na cmentarzu Stryjskim, przedstawia na wysokiej kolumnie gotyckiej anioła, trzymającego w obu rękach, dzisiaj już szczątek, zapewnie krzyża. Figura kobieca, odziana w draperyę, jest artystycznej wartości. Głowa w górę wzniesiona i ułożone fałdy draperyi piękną tworzą sylwetę. Postument zdobny we wnęki ostrołukowe. Niestety wpływy atmosferyczne wycisnęły na pomniku swe piętno, a zapomniany i zaniedbany grobowiec dziwny stanowi kontrast do owej dumnej i szumnej, buńczucznej przeszłości rodu Mniszchów, co to powiodła córkę wojewody Jerzego, smutnej pamięci Marynę, jako żonę Dymitra Samozwańca na tron carów Wszechrosyi.
Drugą z rzędu przedstawicielką możnego rodu, który dostarczył Polsce siedmiu senatorów, jest Teresa hr. Parjys (zm. 1854), właścicielka Kornia obok Rawy. Mazowiecka rodzina z Parysowa Parysów h. Prawdzie została podniesioną przez rząd austryacki w r. 1808 do stanu hrabiowskiego, rychło jednak podupadła i znikła z widowni.
Wymarła u nas zamożna i zasłużona Ojczyźnie rodzina hr. Golejewskich h. Kościesza, z której Nadborz, kanclerz Władysława księcia Mazowieckiego (r. 1452). W XVIII. stuleciu rozdzieliła się rodzina Golejewskich na dwie gałęzie, z dwóch małżeństw Jana, stolnika ciechanowskiego. Gałęź po pierwszej jego żonie Dąbrowskiej, a mianowicie Jan, chorąży kołomyjski, został podniesiony r. 1783 do stanu hrabiowskiego.
Z żony Czeczel Nowosieleckiej miał syna Jana Duklana, ożenionego z Maryanną Horodyską, wnuka Juliana, ożenionego z Różą Czarnowską i prawnuka Antoniego Medarda, ożenionego z Heleną Przybysławską, więźnia stanu z r. 1863. Nad grobem tego ostatniego, zmarłego w Harasymowie r. 1893, złamano miecz i roztrzaskano tarczę linii chorążego Golejewskiego. Po drugiej żonie Jana, stolnika ciechanowskiego, z domu Gidzińskiej, był syn Kajetan, ożeniony z Komorowską, wnuk Ignacy, pułkownik buńczuczny i starosta hryniowiecki i prawnuk Józef, ożeniony z Garbowską, deputat sądu głównego w Kijowie. Córka Józefa, Antonina, ur. r. 1822, poślubiła Zygmunta Czarnotę Bojarskiego h. Sas, właściciela Wasylkowiec koło Husiatyna.
Antonina z Golejewskich Bojarska, zmarła r. 1880, Zygmunt Czarnota Sas Bojarski r. 1887, i oboje spoczęli na cmentarzu Stryjskim w wspólnym grobie pod krzyżem na wysokim piedestale.
Z dalszych ziemian należy nam wspomnieć Feliksa Korczak Drohojowskiego (zm. 1847), Zuzannę z Jaworskich Myszka Chołoniewską, żonę Piotra (zm. 1846), Romana hr. Komarnickiego (zm. 1878), Weronikę Mniszkówą, żonę Jana (zm. 1842), Eleonorę Mniszkową (zm. 1868) i Helenę Mniszkównę (zm. 1873), leżące w murowanym grobowcu, Stefanię bar. Konopka (zm. 1880), właścicielkę dóbr z Królestwa Polskiego, Feliksa Późniąka (zm. 1851), właściciela dóbr Nowotaniec, Annę Borowską (zm. 1842), Bronisławę Michniewiczównę, zgasłą w kwiecie wieku r. 1878 i Ignacego Wojnę (zm. 1857), właściciela Olszanki w cyrkule żółkiewskim, ofiarę choroby raka. Grobowiec jego należy do ładniejszych na cmentarzu Stryjskim. W środku kamiennej balustrady widnieje ścięty krótko obelisk, ozdobiony na czterech rogach odwróconemi pochodniami, góra związana draperyą. Na cokole postumentu herb Trąby i napis:
IGNACY WOJNA
POSIADACZ DÓBR ZIEMSKICH
ZMARŁY NA DNIU 27 MAJA 1857
W grobowcu Witoszyńskich spoczywają podług napisów: Józefa Chorążanka z Bylinów Prawdzie Witoszyńska (ur. 1784, zm. 1865), Mikołaj Witosżyński (ur. 1809, zm. 1877) i Rudolf Witoszyński (ur. 1819, zm. 1897).
Rodzina Kellermannów, właścicieli Kańczugi i kamienicy we Lwowie przy ulicy Batorego 1. 32., posiada grobowiec w dziedzicznym swoim majątku, we Lwowie zaś na cmentarzu Stryjskim złożono serce dr. Edwarda Kellermanna, cyrkularnego fizyka w Tarnowie, następnie protomedyka we Lwowie (zm. 1875). Na obelisku z szarego marmuru czytamy słowa: „Tu leży serce Kellermanna Edwarda –21/3 1875 i w grobowcu familijnym, w Kańczudze, w swoich dobrach pochowanego. Pamięci najukochańszego brata, siostra Amelia pomnik ten postawiła”.
Amelia dożyła sędziwego wieku lat 87 i została po śmierci (r. 1886) wywieziona do grobowca w Kańczudze.
Zmarły r. 1889 Romuald Coppisters de Tergonde był członkiem obywatelskiej rodziny, której imię związane jest z zabiegami Stanów galicyjskich (r. 1840 do 1844) o budowę pierwszej w kraju kolei z Bochni do Lwowa.
Do wybitniejszych przedstawicieli świata urzędniczego należy Walery Bodakowski, radca Namiestnictwa (um. 1885), postać nader sympatyczna, obywatel zacny, wykształcony, zdolny urzędnik, posiadający zawodowe egzamina trzech działów służby państwowej: sądowego, skarbowego i politycznego. Spoczywa w wspólnym grobie z matką swą Nepomuceną Bodakowską (um. 1872).
Sympatyą, a i nadzieją kary ery zawodowej cieszył się Józef Sheybal, inżynier Namiestnictwa, którego ciężka a trudna do rozpoznania niemoc wywołała w kierunku dyagnozy silne starcie pomiędzy medycznemi powagami Lwowa. Śmierć Sheybala (1876) okryła obok żony i dzieci żałobą spokrewnione domy radcy dworu Karola Settiego di Forli, radcy i historyka dr. Ludwika Kubali, dr. Tadeusza Łuczkiewicza.
Tuż za wchodową bramą cmentarza zwraca na siebie uwagę potężny rozmiarami grobowiec Rybaków, w stylu renesansowym; architektura wzorowo piękna. W fragmencie szczytowym napis „Grobowiec Rybaków”, w środkowej zaś części pomnika tablica:
MARYA ANNA
Z GIŹYŃSKICH de BROCHWICZ
RYBAK
URODZONA R. 1819
ZMARŁA17/7 1883
PAWEŁ RYBAK
PROSZĄ O WESTCHNIENIE DO BOGA.
Zmarły przedwcześnie (r. 1867) kasyer Głównej Kasy krajowej Antoni Durski, potomek szlacheckiej rodziny Durskich vel Durbskich h. Trzaska, przydomku Trzasko, o której znajdujemy wzmiankę pod r. 1697, nie doczekał się tej pociechy, jaką byłby mu sprawił widok otoczonych sympatyą i szacunkiem społeczeństwa dzieci, w pierwszym rzędzie, obok syna Karola, jenerała armii austryackiej, syna Antoniego, wielce zasłużonego dyrektora „Sokoła Macierzy”, którego grób na cmentarzu Łyczakowskim ozdobiły (r. 1912) wdzięczne drużyny pięknym pomnikiem.
Do rodzin urzędniczych należą dalsze groby i grobowce z widniejącymi na nich napisami: „Marceli Albinowski, ur. 1813, um. 1878”, „Jan Biesiadzki, sędzia powiatowy, ur. 1830, um. 1892”, „Ignacy Brodniewicz, c. k. oficyał urzędu cłowego, lat 63, –1891 i Józef, syn jego, artysta muzyk lat 31, –1890”, „Grobowiec Czaprańskich”, „Grobowiec Godlewskich”, przykryty leżącą płasko płytą kamienną z wypukłym krzyżem, „Romuald Hauser, adjunkt sądowy, lat 63, u. 1887”, „Konstanty Kluczenko 1820–1883 i synowie Kazimierz i Bronisław”, „Hermina z Paulów Kłodnicka”, „Stanisław Ludwikowski, c. k. emer. oficyał wojskowy, 1831–1883”, „Marceli Miczkowski –1884 i siostra Marya–1865”, „Józefa z Wolfów Muller 1838–1890”, „Sylwester Onyszkiewicz 1819–1875, Elżbieta z Praczyńskich Onyszkiewieżowa 1829–1877”, „Edward Schneider, c. k. adjunkt Zakładu karnego, 1852–1882” i „Antoni Kraczyło 1803–1857 i tegoż rodzina”.
Pod pochylonym już krzyżem na cokole czytamy słowa: „Ksiądz Antoni Skibiński, kanonik honorowy kapituły metropolitarnej i proboszcz przy kościele parafialnym S.M. Magdaleny, 1801–1881”, dalej widzimy grób ks. Damiana Karcha, gwardyana OO. Bernardynów (um. 1878), w pobliżu ruski napis: „Jozuf Ukraińskij, gr.k. paroch pry c. k. Dornikarnym, sowitnyk metropolitarno] konsystoryi 1817–1880”. Nad odrębną mogiłą stoi mały pomniczek Zofii Ukraińskiej „doczki parocha” (um. 1880). Ruski napis spotykamy ponadto na grobie ofiary macierzyństwa Maryi z Sauerów Sembratowiczowej i jej „doni” Łucyi (um. 1880). Pomnik jej, czworograniastą kolumnę na takimże postumencie, zdobi 7 płyt, ciosanych w dyament. Ruskiemi również napisami uwieczniono miejsca wiecznego spoczynku Ludwika Wojtowicza (um. 1880), Jerzego Narolskiego (um. 1881) i Emiliana Potockiego, tego ostatniego z dodatkiem „narodnyj uczytel lit 39–1882”.
Licznym szeregiem nazwisk zapisał się świat pedagogiczny w osobach profesorów, nauczycieli i nauczycielek, tak publicznych jak i prywatnych. Tutaj zajmuje poczesne miejsce ośmdziesięcioczteroletnia Józefa Croisee, właścicielka Zakładu wychowawczo-naukowego, zmarła r. 1883 w szpitalu SS. Miłosierdzia. W dwa lata później zmarł tego samego nazwiska młody guwerner Maryan Croisee.
Sędziwego wieku dożyły prywatne nauczycielki Rozalia Bełdowska (um. 1889) i Julia Żehatyńska (um. 1892). Profesor III gimnazyum im. Franciszka Józefa I. we Lwowie Szymon Przesławski (um. 1877) leży obok swoich dwojga dzieci.
Palestra wysłała na cmentarz Stryjski reprezentanta w osobie Piotra Fangora, adwokata krajowego (um. 1874). Nazwisko Fangorów powtarza się na kartach schematyzmów Galicyi począwszy od pierwszej połowy XIX stulecia, a podniósł jego znaczenie sędziwy profesor lwowskiego uniwersytetu dr. Andrzej Fangor. Do tej samej kategorii zaliczają się groby adwokata Ludwika Komarnickiego (um. 1861), Wincentego Żłochowskiego, notaryusza (um. 1890) i kandydatów, względnie dependentów Jana Czerwińskiego (um. 1855), Feliksa Niżałowskiego (um. 1843), Dyonizego Nizienickiego (um. 1879), Jana Nowakowskiego (um. 1893) i Franciszka Smolińskiego (um. 1884), tudzież pośrednio grób oznaczony krzyżem z piaskowca i napisem: „Z baronów Liebenfeldów Julia de Kiszfalo-Kiszelka, wdowa po prawniku –1878”.
Do starych mieszkańców Lwowa zalicza się familia Signiów (raczej Signów), pochodząca z Stabii w włoskiej Szwajcaryi, jak to stwierdza dokument, wydany przez pretora Rudolfa Leonarda Kindla, w którym tenże podaje, iż Signiowie „nobiles viri” mieszkają „we Lwowie w Polsce Na dokumencie widnieje u góry herb „Łabędź” z datą r. 1525. Tenże herb z nazwą „Łabędź odm.” zatrzymali czterej bracia Signiowie: Franciszek, Andrzej, Jan i Hilary, gdy im r. 1792 nadał cesarz Franciszek austryackie szlachectwo.
Hilary piastował godność wiceburmistrza miasta Lwowa i był właścicielem dwupiętrowej kamienicy w Rynku, która przez długie lata należała do rodziny Signiów. Istniała tam sala, wynajmywana na zabawy redutowe. W kościele OO. Dominikanów we Lwowie, w kaplicy św. Jacka, wywieszonym jest w ramach za szkłem atest, podpisany przez Hilarego Signio, a stwierdzający autentyczność cudownego obrazu Matki Roskiej. Z młodszej generacyi był Maryan założycielem Sygniówki obok Lwowa, Jan właścicielem Grzędy i Skniłowa, Piotr właścicielem Rymanowa i fundatorem tamtejszego kościoła łacińskiego, podczas gdy Leopold Signio, odziedziczywszy po ojcu Hilarym kamienicę w Rynku, poświęcił się rządowej służbie w dyrekcyi budownictwa. Delegowany do zdejmowania planów miast i miasteczek Galicyi, oddał w tej mierze władzom i społeczeństwu dobre usługi. – Powiększając swe mienie, nasadził na pierwotnych murach kamienicy trzecie piętro.
Dożył sędziwego wieku lat 87, a zstępując 15 czerwca r. 1878 do grobu na cmentarzu Stryjskim, błogosławił liczne potomstwo. Obok córki Józefy, poślubionej Antoniemu Wolańskiemu, naczelnikowi Izby obrachunkowej w Czerniowcach, miał synów: Karola, rach. urzędnika Namiestnictwa (um. r. 1875), Feliksa, architektę i znanego profesora muzyki i śpiewu, kompozytora Maryana Signio. Na grobie Leopolda Signio wznosi się wysoki krzyż, widniejący zdała na poświęcanej roli.
Z głębi borów litewskich, z zaścianka, rzuciły polityczne zamieszki r. 1831 rodzinę Gubrynowiczów, ojca wraz z dwoma synami, uczestnikami walk narodowych i młodemi dziećmi w mury Lwowa. Tutaj wykształcił on czterech synów na malarzy pokojowych i kościelnych, zarazem na gorących patryotów, oddanych sprawie publicznej. Wypadki lat 1846 i 1848 powołały w drugiem pokoleniu malarza Józefa Gubrynowicza do udziału w pracach konspiracyjnych; wziął on też pomimo poważnego wieku udział w r. 1863 w wyprawie jenerała Józefa Wysockiego na Radziwiłłów.
Dwaj jego bracia, którzy walczyli w r. 1848 o wolność Węgier, zginęli bez śladu. Z licznych potomków Józefa i Tekli Gubrynowiczów znanem jest dobrze społeczeństwu naszemu imię Władysława, zasłużonego księgarza i wydawcy, uczestnika prac narodowych, więźnia stanu, długoletniego członka Rady miejskiej, prezesa Izby handlowej, c. k. radcy etc., dalej dr. Bronisława, kustosza Ossolineum i docenta lwowskiego uniwersytetu, Władysława, urzędnika Ministerstwa oświaty, Kazimierza, współwłaściciela księgarni, dr. Maryana, urzędnika Prokuratoryi Skarbu i publicysty Tadeusza Gubrynowicza. Na cmentarzu Stryjskim spoczywa kilku członków tej rodziny; naliczyliśmy razem z dziećmi siedmiu. Spokrewniona z Gubrynowiczami rodzina Legeżyńskich sześć usypała tamże mogił.
Z pięciu członków rodziny Momockich przoduje grób majstra ślusarskiego i członka Rady miejskiej, który interweniował przy rozszerzeniu cmentarza Stryjskiego, nie przeczuwając, iż ten cmentarz otworzy niebawem i dla niego swoje wrzeciądze. Spoczywa razem z żoną pod pomnikiem z tablicą:
FRANCISZEK MOMOCKI
1831–1888
KATARZYNA MOMOCKA
1832–1887.
Właścicielka realności przy ulicy Zielonej Karolina Dylewska (um. 1874), pochowana obok swej córki Maryi (um. 1850), była żoną Franciszka, brata zasłużonego deputata dr. Maryana Dylewskiego, a stryjanką wiceprezydenta Apelacyi dr. Jana Dylewskiego. Przy ulicy Zielonej posiada z dawna rozległe grunta i parcele rodzina Demetrów, z której rzeźnik Michał jest członkiem Rady miejskiej.
Obszerny grobowiec rodziny tej zdobi obelisk z napisem na frontowej ścianie.
Jest to cechą cmentarza Stryjskiego, że na zwykłych nawet grobach powtarzają się często, po kilka i kilkanaście nieraz razy, jedne i te same nazwiska, cmentarz ten bowiem był, jak to już podnieśliśmy, miejscem spoczynku przeważnie mieszczan i przedmieszczan, na których spadkiem przechodziły z ojca na syna przyległe do niego realności i rzemieślnicze warsztaty. Przoduje w tej mierze rodzina rzeźników i właścicieli realności Lassonów z 16 grobami; za nią idą Cieślewicze, właściciele realności i obywatele miasta Lwowa, z 15 grobami, Lescy, rodzina majstrów kominiarzy, z 10 grobami, Rudzcy, rzeźnicy, z 7 grobami, Kościńscy z 6 grobami, Schirmerzy, właściciele piekarni i rozległych parcel, z której rodziny Józef, radny miejski i prezes Izby rękodzielniczej, Louisy, rodzina majstrów kominiarzy, Zimmerzy, właściciele fabryki pierników, Dorszowie, rodzina majstrów stolarzy, Bieleccy, Grabowscy, Kupczyńscy, Laskowscy z 5 grobami, Gryglaszewscy, Hryniowie, Langowie, Frydmanowie, Gołąbowie z 4 grobami itd.
Trzy pomniki w wspólnej grupie wieńczą grobowce właścicieli realności Beauyalów i spokrewnionej z niemi urzędniczej rodziny Wasyanowiczów. Pierwszy z tych pomników, krzyż, zdobny draperyą na postumencie w stylu greckim, drugi na postumencie konicznym krzyż, zdobny w liście z róż i małgorzatek, u dołu liść lotosu – motyw grecki – trzeci po gotycku stylizowany krzyż wraz z podstawą. Na pomnikach napisy:
TU SPOCZYWA
MICHALINA WASYANOWICZ
ZMARŁA 26/12 1882 W 22 ROKU ŻYCIA
ELEONORA Z MALISZEWSKICH
BEAUVALE
ZMARŁA 23/3 1884 W 73 ROKU ŻYCIA.
TU SPOCZYWA
ANIELA
WASYANOWICZ
Z DOMU BEAUWALE
ZMARŁA 24/4 1867
WANDA WASYANOWICZ ZMARŁA 2/2 1882
W 25 ROKU ŻYCIA.
TU LEŻĄ DZIECI OBYWATELSTWA LWOWSKIEGO
MICHAŁA I ELEONORY BEAUVALÓW (1842)
UWAŻ PRZECHODNIU TU POD TYM GŁAZEM
LEŻY DZIECI PIĘCIORO RAZEM
WSZYSTKIEM W JEDNYM ROKU STRACIŁA
ACH! NIC MNIE NIE POCIESZY, PÓKI BĘDĘ ŻYŁA.
Sembratowiczów murowany grobowiec w stylu renesansowym zdobi złamana kolumna – porządek joński, na postumencie bogatym w ornamenta, na którym słowa:
TU SPOCZYWA
MARYA SEMBRATOWICZ
ZMARŁA W 15 WIOŚNIE ŻYCIA SWEGO
DNIA 22. LISTOPADA 1883
ELEONORA SEMBRATOWICZ
ZMARŁA DNIA 1. LIPCA 1898
PRZEŻYWSZY LAT 60
PROSZĄ O POZDROWIENIE ANIELSKIE.
Ponad kamieniem, zamykającym grobowiec czytamy:
GROBOWIEC TEODORA SEMBRATOW1CZA.
Z boku zaś:
TEODOR SEMBRATOWICZ
LAT 67–4/12 1901
KATARZYNA JOANNA Z WEISÓW
OŚMIAŁOWSKA
LAT 52.
Na froncie w portalu grobowym krzyż trójramienny.
W pobliżu grobowca Sembratowiczów stoi opustoszały dziś grobowiec rodziny Kamińskich. Wskazuje na to zupełny brak tablic z napisami, które przeniesiono widocznie razem z zwłokami na inny cmentarz.
Bardziej od wielu innych wpada w oko nieustosunkowany duży postument z figurą, przedstawiającą anioła śmierci. Rzeźba ta stylizowana po grecku. Epoka, w której tego rodzaju stawiano pomniki, daje wyraz panującego w tej dobie neoklasycyzmu. Na frontowej ścianie postumentu wyryte słowa:
KAROLINA Z DĘBICKICH
GOŁEMBIOWSKA
MAŁŻONKA MACIEJA GOŁEMBIOWSKIEGO
OBYWATELA LWOWSKIEGO – PRZEŻYWSZY
LAT 42 PRZENIOSŁA SIĘ DNIA 12 WRZEŚNIA
1860 DO WIECZNOŚCI
ZA ŻYCIA ZDOBIŁA CIEBIE CNOTA,
A ZA TO MASZ DO NIEBA OTWARTE WROTA.
PO DLUGIFJ PRACY I SŁABOŚCI
ZNALAZŁAŚ TU SPOKÓJ WIECZNY
DZIATKI TWE W KWIECIE MŁODOŚCI
ROZLEWAJĄ ZA STRATĄ MATKI ŁZY LICZNE,
ALE NAD NIEMI CZUWA GENIUSZ DOBRY
WZNOSZĄC Z MAŁŻONKIEM I DZIATKAMI
ZA TOBĄ DO BOGA MODŁY.
Nieudolne co do formy rymy, lecz w nich przebija się szczera, zacna, bogobojna dusza dobrego męża i ojca. Pan Maciej, majster piekarski i właściciel realności przy ulicy Adamowej 1. 2., ongi król kurkowy, był typową postacią dawnego mieszczanina lwowskiego. Nizkiego wzrostu, krępy, ruchliwy, skrzętny, pracowity, dorobił się niezgorsza majątku, który pozwolił mu wychowywać liczne potomstwo. W wolnych od pracy zawodowej chwilach uczęszczał gorliwie do kościoła, wykonywał pilnie praktyki religijne i brał udział w pracach społecznych i organizacyjnych mieszczaństwa.
Jak każdemu, chlubiąc się, zwykł był opowiadać, przemawiał raz nawet do samego księcia Leona Sapiehy, pomagając sobie w toku „oracyi” chrząkaniem i zwrotem „Mości książę”. Bolał ciężko nad stratą swej ukochanej małżonki, gdy jednak troska o dzieci, interes piekarski, domowe gospodarstwo i zarząd realności wymagały opieki i współpracy kobiecej, postanowił wstąpić po raz drugi w stan małżeński.
Nie tak łatwą rzeczą była jednak dla p. Macieja sprawa wyboru żony, to też jako człek pobożny uciekł się o pomoc do Matki Boskiej. Dał na mszę św. „za duszę nieboszczki”, zamówił drugą mszę św. „na intencyę” szczęśliwego wyboru nowej towarzyszki życia i odziany w strój świąteczny, żupan z drogą spinką, pas lity i kontusz na wyloty, a oprawną w jaszczur karabelę, poszedł do świątyni, modlił się długo i gorąco, klęcząc i błagając Pannę Maryę o natchnienie. Pokrzepiony na duchu, pełen myśli i planów na nową drogę życia ułożył się p. Maciej do poobiednej drzemki. I oto śni mu się, iż staje przed nim w cudownym blasku Matka Boska i błogosławi go bieluchną rączką mówiąc: „nie szukaj Macieju daleko wybranej, oto masz w twym domu Annę Stańkowską, która z ubogich rodziców zrodzona, jest kobietą roztropną, zacną i szlachetną; wszak w czasie słabości Twej nieboszczki, a i teraz strzeże gorliwie Twego gospodarstwa i mienia; poprowadź ją do ołtarza”. Ocknął się p. Maciej z pogodnem obliczem, wdział na nowo kontusz i pas lity i z całą formą dawnej „estymy” oświadczył „swoje sentymenta” Annie. Dobrem było ich pożycie, pracowali, jak długo sił starczyło, i wychowywali dziatki na użytecznych członków społeczeństwa. A gdy starość upomniała się o swe prawa, rozdzielił p. Maciej resztki mienia między członków rodziny, a sam zakończył zacnie swoją doczesną pielgrzymkę (r. 1898).
Pod obeliskiem z czarnego marmuru spoczywają prochy Antoniego Kaliny (um. 1877) i tegoż żony Tekli (um. 1889), właścicieli realności. Obficie zapełnionym jest trumnami grobowiec rodziny powroźnika Biedermanna. Tam leżą: „August Biedermann 1801–1841 i syn Franciszek, Antonina Biedermann 1805–1888, Franciszek Szczudłowski lat 73, –1891, Paulina z Szczudło wskich Smulska lat 28, –1878, Józef Szczudłowski 7 lat, –1878, Stanisław Szczudłowski lat 5, –1869”.
Z mogił obywateli i rękodzielników Lwowa wymienić nam jeszcze wypada groby: Henryka Schmidta (um. 1872), majstra kominiarskiego, właściciela wielkiej realności przy ulicy Akademickiej 28 i tegoż rodziny, dalej Ludwiki Dolińskiej, żony nożownika (um. 1888), Jana Ilinowskiego vel Jeleniowskiego, Bozalii Hladyki Apolonii Grabowskiej, zmarłych w r. 1876, Joanny z Chmielińskich Zarzyckiej (um. 1888), właścicielki realności, Karoliny z Nowickich l° v. Opolskiej, 2° v. Prokopowieżowej (um. 1887) i jej syna Wiktora Opolskiego (um. 1885), niemniej grobowiec roboty Schimsera z napisem: „Cieniom Jana i Franciszki Szułkowskich i ich syna Piotra”. Piotr Szułkowski był inżynierem kolei Karola Ludwika, zmarł w Jarosławiu r. 1884, poczem sprowadzono zwłoki do rodzinnego grobowca.
Wyróżnia się wśród innych artystycznem wykonaniem monument:
O MARYO, MATKO JEZUSA MILA
MÓDL SIĘ ZA TWĄ SŁUGĘ
KTÓRA TU SPOCZYWA.
TU SPOCZYWA
MARYA KRUCZYŃSKA
URODZONA ROKU 1853
UMARŁA 16/1 1880
I JEJ DZIECI
SALAMON I AGNIESZKA
KRUCZYŃSKIE.
FRANCISZKA SOCHAŃSKA
LAT 78–1857
PROSZĄ O ANIOŁ PAŃSKI.
Rzeźba dłuta Eutelego przedstawia na nizkim renesansowym postumencie figurę Matki Boskiej, której lewa stopa przygniata głowę węża z jabłkiem w pyszczku, bigura odziana w grecką tiunikę z złożonemi na piersiach rękami.
Nie zapomniała o małym grobowcu rodzina Mikołaja Maja (um. 1898), budnika kolejowego z Persenkówki, dokąd dążą w lecie od szeregu lat liczne grupy i towarzystwa wycieczkami na mleko, kawę i smaczny chleb z masłem.
„Budka w Persenkówce” jest dziś znaną każdemu Lwowianinowi.
Przebiegając wzrokiem szeregi dalszych skromnych pomników, czytamy na nich nazwiska: „Karolina Wasilewska 1835–i888”, „Floryan Laskowski lat 48”, „Ignacy Aleksander Lachowski lat 71, –1890”, Antonina z Wodzińskich Fiałkowska 1817–1893, wdzięczne dzieci drogiej matce”, „Andrzej i Ludwika Karpińscy”. Starannie utrzymany mały grób ten okala delikatna balustrada; na grobie stoi żelazny krzyż.
V.
GROBOWCE, GROBY I NAGROBKI.
(Część druga.)
Artyści, rzeźbiarze, malarze, muzycy, literaci, dziennikarze, żołnierze wojsk polskich r. 1S31, uczestnicy walk i konspiracyj lat 1846, 1848 i 1863, reprezentanci innych warstw społecznych, dzienni zarobnicy i wieśniacy. Ludzie stuletni. Młodzież i dziatwa.
Wśród nazwisk artystów, pochowanych na cmentarzu Stryjskim, przoduje nazwisko Pawła Eutelego . Liczne prace dłuta jego zdobią lwowskie cmentarze, w pierwszym rzędzie cmentarz Łyczakowski. Uzyskawszy obywatelstwo miejskie spędził resztki życia swego jako prebendaryusz w Zakładzie św. Łazarza, gdzie zmarł w późnej starości r. 1889. Wyprzedził Eutelego o lat cztery, młodszy jego kolega, Gabryel Krasucki-Schmeidel, uczestnik konspiracyj r. 1863; zgrupowali się ponadto adepci sztuk pięknych: rzeźbiarze Feliks Lutz (um. 1888) i Leon Ostrowski (um. 1882), tudzież malarz Adolf Kluczeńko (um. 1877).
Obok młodego artysty muzyka Józefa Brodniewicza (um. 1890) widnieje nazwisko dziewięćdziesięciotrzyletniego starca Wincentego Nałęcz Milskiego (um. 1891). Uprawiał on z zamiłowaniem do późnego wieku grę na skrzypcach, a w r. 1880 ułożył kompozycyę muzyczną na cześć goszczącego we Lwowie cesarza Franciszka Józefa I.
Do literatów, względnie dziennikarzy, należy Józef Nikodem Wilczek (um. 1879), autor dramatu historycznego „Joachim Murat i Korsykanie”, Lwów 1872 („Muza polska”, pismo dla nauki i zabawy), redaktor „Albumu powszechnego”, Lwów 1860 i „Rozpraw historycznych pod względem postępu cywilizacyi, polityki, przemysłu i zdarzeń czasowych”, Lwów 1863. Wybitniejsze miejsce zajmował wśród dziennikarstwa Władysław Gołemberski .
Urodzony r. 1834 w Dubience pod Płockiem, gdzie rodzice jego posiadali własność ziemską, uczęszczał do szkół w Płocku i Warszawie, na uniwersytet w Moskwie i Dorpacie, poczem zajmował chwilowo posadę profesora matematyki w gimnazyum warszawskiem. W r. 1861 rzucił się w wir narodowej akcyi, został członkiem organizacyi i komisarzem na okręg krakowski. Po upadku powstania wyjechał do Paryża, stamtąd do Szwajcaryi. Próbował osiąść w Galicji, kazano mu jednak kraj opuścić. Zamieszkał na Węgrzech jako prywatny sekretarz prezydenta ministrów hr. Andrassego. Tutaj nawiązał stosunki z magnatami, przedstawicielami świata politycznego i dziennikarskiego i wszedł w skład redakcyi czasopisma „Egyetertesa”. Równocześnie był korespondentem „Gazety narodowej”. Uzyskawszy obywatelstwo Węgier przybył ponownie do Galicyi, gdzie przed wybuchem wojny rosyjsko-tureckiej skupił obok siebie grono ludzi politycznych i założył dziennik „Ojczyzna”. Po upadku pisma tego przesiedlił się do Wiednia. Ostatecznie wszedł w skład współpracowników „Gazety narodowej” i w tym charakterze uległ słabości płuc. Zmarł w swem mieszkaniu przy placu Maryackim 1. 4 dnia 20 Marca 1891. Pogrzeb odbył się z wielką uroczystością, a nad grobem przemówili: imieniem dziennikarzy Platon Kostecki, imieniem kolegów z powstania Alojzy Teleżyński.
Krasucki-Schmeidel i Gołemberski nie byli jedynymi uczestnikami walk narodowych, którzy spoczęli na cmentarzu Stryjskim. Znajdujemy tam i innych zasłużonych w tym kierunku synów Ojczyzny. Pierwszym z nich jest Seweryn Abgarowicz (um. 1865). Urodzony w Stanisławowie 8 stycznia 1808 z ojca Wincentego i matki Rozalii z domu Minasiewiczów, zaciągnął się jako słuchacz lwowskiego uniwersytetu r. 1831 w szeregi artyleryi jenerała Józefa Rema. Że godnie spełniał swoje obowiązki, dowodzi srebrny krzyż waleczności, dowodzi następującej treści atest: „Wojsko polskie. Oficerowie kompanii 6-tej pozycyjnej Artyleryi pieszej. Dajemy niniejsze świadectwo Sewerynowi Abgarowieżowi, podoficerowi w kompanii 6-tej pozycyjnej, jako tenże, za szczególne odznaczenie się w boju w battalii pod Warszawą dnia 6 i 7 września 1831 roku, ozdobionym został krzyżem wojskowym srebrnym, lecz patent na takowy przypadkiem zgubił. Członkowie Rady Gospodarczej Podoficer Okęcki, Porucznik Wierciński, Podporucznik Dobrzyński, Dowódca bateryi Porucznik Kos, Dowódca Korpusu Artyleryi Jenerał Brygady Józef Bem (L.S.)”. Po upadku powstania nie mogąc kończyć rozpoczętych studyów, pracował Abgarowicz w biurach adwokackich lub na innych prywatnych posadach; w ostatnich latach życia w charakterze bibliotekarza w wypożyczalni książek Karola Wilda w Rynku. Z żony Karoliny z Grossów troje pozostawił dzieci, z których Julia była dyrektorką szkoły wydziałowej im św. Antoniego, syn Józef zaś jest radcą Wydziału krajowego.
Drugi z rzędu podoficer-inwalida w. p. z r. 1831, Teodor Manasterski, zmarł w r. 1851 skutkiem ran odniesionych na polu chwały. Sędziwego wieku dożyli szeregowcy Feliks Raczyński (um. 1887), który dreptał na stare lata z koszem precli po ulicach Lwowa, Maciej Bombiński (um. 1885) i Jan Granatowski. Nomen, omen. Pomnik tego ostatniego, urodzonego w Pielnej w pow. sanockim, marmurowy obelisk na renesansowym piedestale, zakończony krzyżem, zawiera na czarnej marmurowej tablicy słowa:
TU SPOCZYWA W BOGU
JAN GRANATOWSKI
ŻOŁNIERZ WOJSK POLSKICH Z R. 1831
URODZONY W R. 1811
ZMARŁY W R. 1891
PROSI O POZDROWIENIE ANIELSKIE.
Wypadki r. 1831 rzuciły też Gabryela Wierzbowicza razem z Wilkowskim i Kaweckim z głębokiej Litwy na terytorym Galicyi, gdzie objęli wspólnie dzierżawę. Wierzbowicz poślubił Julię Wilkowską i zmienił zajęcie dzierżawcy na zawód kuchmistrza. Z dwóch synów jego był Bojomir urzędnikiem Namiestnictwa, Jan zaś prywatnym oficyalistą, a w r. 1863 uczestnikiem narodowej organizacyi w Galicyi.
Poślubił Petronelę Strachowską, której brat, wywieziony r. 1863 na Sybir, zajął w okolicy wybitniejsze wśród Polonii stanowisko. Tak Gabryel Wierzbowicz jaki Petronela z Strachowskich Janowa Wierzbowicz owa zmarli r. 1885 i spoczęli na cmentarzu Stryjskim.
Wielką demonstracyę narodową oglądał Lwów w dniu 24 maja r. 1848, pogrzeb Edwarda Morgenbessera.
Morgenbesserzy są, jak głosi tradycya rodzinna, potomkami Nikelskich, szlachty krakowskiego województwa, która przesiedliła się wśród burz politycznych minionych wieków na ziemię Spiską i tutaj w mieście Gniazdo (Gnezda) pod zmienionem nazwiskiem w bujne rozgałęziła się konary Pojedyncze odłamy rodu opuściły z biegiem lat rodzinne Gniazdo i przesiedliły się na Morawy, na austryacki i pruski Śląsk, do niemieckich prowincyi Austryi, do Galicyi, tudzież w głąb Węgier, gdzie, przybrawszy madyarskie nazwiska Medgyesi, przechowują do dziś dnia tradycyę o przodkach i polskim klejnocie szlacheckim. Z licznego pocztu rodziny Morgenbesserów wypada nam wymienić Jana, jego i praprawnuka także Stanisława imieniem ochrzczonego. Ten ostatni Stanisław Morgęnbesser był po ukończeniu szkół wicenotaryuszem magistratu w Gnieździe, opuścił atoli rodzinne miasto, a poszukując rządowej posady, otrzymał ją r. 1799 przy urzędzie cłowym w Krakowie. Owdowiawszy po krótkiem pożyciu z pierwszą żoną, poślubił Katarzynę Ogonowską, córkę właścicieli wioski Ogony w byłem województwie mazowieckiem, w okolicy Pułtuska.
Jako urzędnik pełnił następnie obowiązki w Jarosławiu, wkońcu we Lwowie w charakterze starszego poborcy cłowego, gdzie też zmarł r. 1845 w domu przy ul. Pańskiej 1. 19 i spoczął na cmentarzu Stryjskim. Z ośmiorga dzieci jego zapisanem jest chlubnie wśród społeczeństwa naszego imię Aleksandra Morgenbessera, notaryusza, długoletniego więźnia stanu, literata, historyka, poety, seniora Polonii na Bukowinie, tudzież imię zgasłego przedwcześnie Edwarda Morgenbessera (ur. 1822). Dzielny to był młodzieniec, śmiały, przedsiębiorczy, toż i nie dziw, że zapragnął szukać wiedzy i wrażeń wśród dalszych świata okolic. Odbywszy w latach 1840–1844 studya górnicze w węgierskiej Szczawnicy, otrzymał z rąk Senatu krakowskiego misyę zbadania huty w Jaworznie, następnie z ramienia senatora Księżarskiego stałe funkcye górniczego inżyniera w Jaworznie. Z zapałem chwycił się pracy zawodowej, z zapałem rzucił się w wir prac politycznych na rzecz nurtujących spisków. Nastąpiły straszne, krwawe dni od 18 lutego do 4 marca r. 1846, w czasie których pospieszył Edward Morgenbesser na pole walki i popadł w ręce nieprzyjaciół. Spryt jego i energia młodzieńcza nie pozwoliły tryumfować długo przeciwnikom; śmiałe wydobycie się z więzienia u Dominikanów, w dniu 4. maja, przywróciło mu utraconą wolność. Idąc utartym szlakiem rozbitków znalazł przytułek we Francyi pod nazwiskiem Edwarda Nikelskiego. Zamieszkał przy ulicy Jacob 23 u zacnego Francuza p. Belhomme i otrzymywał od rodziny zasiłek po 60 franków miesięcznie. Nie spędzał bezczynnie dni swego tułactwa, lecz oddawał się gruntownej nauce języka francuskiego, uczęszczał na kursa w College de France, w Sorbonie, wzbogacał fachową wiedzę górniczą, a pracując w chemicznem laboratorium zwrócił na siebie uwagę dyrektora Dufrenoy, który namawiał go do objęcia jednej z wolnych posad w Belgii, Hiszpanii, Meksyku itp. Inne atoli były cele, dążności i zamiary Edwarda. Prace na polu narodowem, pozyskanie wojskowej kwalifikacyi, oto główne jego zabiegi. Wypadki lutowe 1848 r. wskazały mu drogę powrotu na kresy Polski, by u stóp Wawelu wstąpić w szeregi walczącej braci.
W towarzystwie 35 rodaków, idąc piechotą do Strasburga, następnie jadąc kolejami i statkami na Renie, stanął u celu podróży. W dwa tygodnie później nastąpiły starcia ludu z wojskiem austryackiem, które wyparte z ulic przystąpiło do bombardowania miasta. Nie widząc możności oporu postanowił komitet narodowy kapitulować, a wynikiem kroku tego było rozsypanie emigracyi. Dnia 4 maja 1848 stanął Edward we Lwowie, obdarty i obstrzelany, ale z dobrą nadzieją, nie przypuszczał bowiem, iż godziny życia jego są już policzone, iż w kilkanaście dni przyjdzie mu uledz słabości tyfusowej, pożegnać rodzinę i grono licznych przyjaciół, jakich nie poskąpił los sympatycznemu młodzieńcowi, dzielnemu szermierzowi wolności, zacnemu synowi ojczystej ziemi. Pogrzeb jego w dniu 24 maja 1848 to prawdziwy pochód tryumfalny, w którym wzięło udział duchowieństwo wszystkich zakonów, którym tłumy mieszkańców Lwowa oddały gorącą cześć współziomkowi.
Z domu żałoby przy ulicy Garncarskiej 1. 302 (ul. Mochnackiego 5) nieśli na cmentarz Stryjski naprzemian zwłoki akademicy, wieśniacy, mieszczanie, księża, emigranci, żydzi, a co najbardziej rozrzewniało, dziewice i kobiety. Dookoła trumny niosły, biało i różowo poubierane dziewczątka, splot z dębowego liścia i kwiaty. Jedna z nich poprzedzała trumnę, trzymając wieniec w ręku, podczas gdy obok trumny tworzyło szpaler kilkanaście par dziewic czarno odzianych. Kompania gwardyi „starej”, jak ją młodzież zwała i trzy kompanie akademickie szły w jednostroju pod bronią, reszta zaś akademii przy szablach, także w wojskowym porządku. Kto patrzył na ten pochód, na tę trumnę z czerwoną krakuską na wieku, na te kobiety w strojach narodowych, niosące trumnę biednego wygnańca przy odgłosie wojskowej piosenki: „Pamiętaj, mówił rotmistrz do żołnierza44, kto patrzył na zapał, z jakim rozszarpywano obicie trumny dla zachowania pamiątki, ten widział jeden z najczystszych objawów ducha polskiego, objawów prawdziwego uczucia, opartego na głosie wewnętrznym, tlejącego w piersi każdego zacnego syna Polski. Na cmentarzu pożegnał gorącą przemową współtowarzysza wygnania młodszy M. Moszczański.
Z powyższą epoką spisków łączy się nazwisko Leonarda Dąmbskiego, rodem z Świętosławie w Poznańskiem, majora wojsk tureckich, zmarłego w powszechnym szpitalu we Lwowie r. 1883.
Nagrobek Aleksandry z Łazowskich Prawdzie Gorazdowskiej (um. 1891) przenosi nas myślą również w czasy rewolucyi r. 1848 i sejm austriacki w Kromieryżu, w którym brat udział, jako poseł z Sanoka, małżonek jej Feliks, ur. r. 1814. Z rodziny ziemiańskiej, poświęcił on się zawodowi introligatorskiemu, a w czasie praktyki w Wiedniu zawiązał tamże pierwsze Stowarzyszenie polskich rękodzielników. Darzony niezwykłą przez nich sympatyą otrzymał na odjezdnem medal z wyobrażeniem polskiego orła i napisem: „Koledzy rodacy, zawdzięczając przywiązanie Fel. Gorazdowskiemu. Na pamiątkę Wiednia 1841”. Na wstędze podpisy: „Jasiński, Żebrowski, Ziglarz, Jarosiewicz, Dziedziński, Schellig, Schreeder, Zech, Rekiert, Janda, Lamboy, Boczkowski, Szuberl, Oleszkiewicz, Stattler, Łęczycki, Fridlein (późniejszy prezydent Krakowa), Haut, Kruger, Wawrzyński, Głuchowski, Horwath, Rajewski, Klein, Dąbrowski (późniejszy prezydent miasta Lwowa), Zieliński, Nowakowski, Kinelmann, Bronarski”. Później podpisał się na wstędze Julian Goslar.
Gdy w dniu urodzin ces. Ferdynanda r. 1848 założono w Sanoku kasyno narodowe, wszedł Feliks Gorazdowski w skład ściślejszego komitetu. – „Kasyno narodowe w Sanoku utworzyło się” – jak opiewał okólnik – „z powodu urodzin Najjaśniejszego Pana, ponieważ o zdarzeniach w obwodzie sanockim tegoczesnych bardzo mało dochodziło wiadomości. Wyborców było 300, którzy wybrali komitet w celu zajmowania się wewnętrznym porządkiem kasyna, prenumeratą dzienników i pism publicznych, zbieraniem składek, w celu ułatwienia organizacyi gwardii narodowej, zasiągania wszelkich przydatnych wiadomości, utrzymywania korespondencyi, nakoniec oglądania się wszechstronnego na dobro ogólne”.
W r. 1860 brał Feliks Gorazdowski udział w deputacyi do cesarza. Zamianowany honorowym obywatelem miasta Sanoka, zmarł w dziewięćdziesiątym roku życia (r. 1903) w domu syna swego ks. prałata Zygmunta Gorazdowskiego, proboszcza kościoła św. Mikołaja we Lwowie.
Z uczestników konspiracyi r. 1863 spoczęli na cmentarzu Stryjskim: kapitan Teofil Łapiński (um. 1886) i Władysław Nanowski (um. 1889), syn Adama i Laury, córki adwokata Jana Hermana, a siostry znanych z spisków rewolucyjnych braci: Ryszarda, Floryana i Łucyana Hermanów. Władysław Nanowski służył w oddziale Jana Żalplachty-Zapałowicza i walczył pod Tyszowcami, Tuczępami i Mołozowem, następnie pracował wspólnie z kuzynem, akademikiem Janem Dylewskim, dalej z kolegami Leopoldem Hauserem i Augustem Balasitsem na rzecz rewolucyi, a w mieszkaniu jego matki urzędował stale emisariusz Sawa. W lutym r. 1864 spadła w chwili narady młodych konspiratorów rewizya policyjna, której wynikiem było uwięzienie i wytoczenie śledztwa tak pani Nanowskiej, jak i wszystkim pochwytanym w jej domu młodzieńcom. Całych pięć miesięcy wlokło się śledztwo, zanim odzyskali Nanowscy upragnioną wolność.
Grób Eufemii Czałczyńskiej (um. 1878), wdowy po lekarzu, przypomina nam straszne przejścia uczestników spisku i partyzantki pułkownika Józefa Zaliwskiego w latach 1833–1837 wśród murów więzień lwowskich. Wtedy to odgrywał mąż Eufemii, Antoni Czałczyński, jako rządowy chirurg, decydującą rolę w cierpieniach, mękach i zdrowiu inkwizytów.
Sympatycznie przedstawia się nam nazwisko zmarłej w r. 1876 przy ulicy Bogusławskiego Maryi Prochaska, poza Zakładem św. Łazarza bowiem utrzymywali Prochaskowie w pierwszej połowie minionego stulecia ogród wraz z kręgielnią i restauracyą, miejsce miłych wycieczek Lwowian, zarazem miejsce schadzek patryotów-konspiratów, w których gronie zasiadał także sam Prochaska.
Tak rozmiarami jak i budową wyróżnia się wyniosły monument trójgranny, odlew żelazny w stylu gotyckim, z trzeba wieżyczkami, kręconymi pilastrami, owiniętymi mosiężnym drutem. Na ścianiach pomnika czytamy:
MIKOŁAJ JURYSTOWSKI
ZAŁOŻYCIEL DRUKARNI RZĄDOWEJ W GALICYI
18/12 1796 – 5/1 1858
WIKTORYA Z KLEINÓW JURYSTOWSKA
23/12 1807 – 15/7 1855
WILHELMINA JURYSTOWSKA
3/5 1831 – 9/2 1848.
Obelisk marmurowy, otoczony żelazną balustradą, stoi na grobie Aleksandry Szeremetowej (um. 1876), wdowy po gr.k. księdzu i Karoliny Janowskiej (um. 1856), wdowy po nauczycielu, anioł śpiący pod guzowatym krzyżem, obok pochodnia zgaszona na grobie Franciszki z Łagodziców Filipowskiej (um 1882), wdowy po dzierżawcy. Dobrze utrzymanym jest też kamienny nagrobek z odlewaną metalową tablicą w czeskim języku: „Zde w Panu odpociva Jan Krejć i c. ak. śikovatel 30 pesiho pluku hudby naroz: 18 6/10 63 Kladno Cechy zemr.: 18 26/11 91 Lvov.
Niezwykłą sympatyą wśród młodzieży szkolnej utrwalił swe imię Ignacy Dobrzański (um. 1889), długoletni tercyan polskiego gimnazyum (III.) im. Franciszka Józefa I.
We Lwowie. Była to postać niecodzienna. Bywały, doświadczony, rozumny, facecyonat, żywa kronika zakładu naukowego. Podejrzany o udział w rozruchach lwowskich r. 1848 cierpiał za to w kamaszach 30. pułku piechoty i uczestniczył w kompanii włoskiej r. 1859 i w wyprawie na Schlezwig-Holsztyn. Obok języka polskiego władał niemieckim, włoskim, rumuńskim, węgierskim, słowackim i nieco czeskim. Z licznego grona czternaściorga dzieci dorosło sześcioro i wychowało się na pożytek społeczeństwa.
Na podniesienie zasługuje również nazwisko Jana Prokopowicza (um. 1882), odźwiernego Wydziału krajowego, którego syn Stanisław wybił się na stanowisko wiceprezydenta krajowej Dyrekcyi skarbu. Nie można też pominąć nazwisk Styków, Cenarów i Szeremetów, których dzieci zapisały się ładnie wśród naszego społeczeństwa.
Uczestnicy powstania styczniowego zachowali dobrze w swej pamięci firmę cukierniczą „Nizieniecki i Hołyński” na rogu placu Bernardyńskiego i ulicy Czarnieckiego 1. Tam gromadzili się często ochotnicy przed wymarszem do obozu, stamtąd wywożono broń do granicy.
Edward Nizieniecki podupadł i był na starsze lata prowizorycznym woźnym pocztowym. Z tradycyą na ustach o lepszych dawnych czasach porał się biedak wśród nowych stosunków życiowych, dopóki nie spoczął r. 1880 na cmentarzu Stryjskim.
W pierwszej połowie minionego stulecia powtarza się często na Bożej roli nazwisko Maślankow, wieśniaków z pod słomianych strzech Pasiek żubrzyckich, a znanem jest dobrze z życiorysu Kornela Ujejskiego nazwisko Maślanki, wójta z Żubrzy, którego nasz wieszcz niezwykłą darzył sympatyą i uznaniem.
Wśród mnogich tysięcy, leżących na cmentarzu Stryjskim, nie brak ludzi, którzy dożyli niezwykle sędziwego wieku lat stu, albo i więcej. Bekord zdobyła w tym kierunku Magdalena Widawska, wdowa, zamieszkała w małym domku 1. k. 344V4, dziś kamienica „Na Skałce” 1. 4. Urodziła się ona jeszcze za czasów króla Augusta III, przeżyła lat 108, była więc świadkiem najcięższych przejść narodu naszego. Zmarła r. 1844, pochowana przez ks. Aleksandra Dzieduszyckiego z Zakonu OO. Jezuitów, który w owym czasie administrował rz.k. parafią św. Mikołaja.
Po Widawskiej następują: Ksenia Mizerakowa lat 105, Anna Postępska lat 103, Tomasz Sorówka lat 103, Anna Skarbkowska lat 102, Anna Buczkowska lat 100 i Józef Tytus Mirka, rodem z Kamionki strumiłowej, lat 100. Był on poprzednio nadleśniczym, mieszkał pod koniec życia we Lwowie, w zabudowaniu OO. Bernardynów, a zmarł nie na uwiąd starczy, lecz wskutek zapalenia jelit. Po 99 lat wieku dożyli: Michał Borecki, Andrzej Hełczynowski i Anna Kwiatkowska, po 98 lat: Agnieszka Krzeszewska i Teresa Neimer, po 97 lat: Katarzyna Czernecka, Urszula Kowalec, Anton i Robel, Tekla Stecko, Wiktorya Welkeri Agnieszka Wierzbicka, po 96 lat: Marya Chomicka, Bazyli Demko, Jakób Grochowski, Leopold Holaszek, Anna Jaworska i Marcin Keller, po 95 lat: Józef Bryliński, Rozalia Hladyk, Jan Kamiński, Apolonia Mulleri Maryanna Strzelecka. Byli to z małymi wyjątkami ludzie z klasy uboższej, robotniczej, prebendaryusze i – żebracy. Życie bez troski i myśli o jutrze, brak wrażeń, targających nerwy, oddziaływały znać korzystnie przy silnym ustroju fizycznym.
Na dwadzieścia osób, które dożyły wieku lat 91–94, było trzech właścicieli realności (Wincenty Milski, Mikołaj Sycz i Katarzyna Jurkiewicz), jeden obywatel miasta Lwowa (Kazimierz Kaliński), dwie prywatyzujące (Anastazya Michalewicz i Zofia Żółwińska) jedna zakonnica (Marya Chołoniewska), jedna wdowa po rękodzielniku (Anna Malczewska) i jedna wdowa po kupcu (Rozalia Górska), zresztą sami ludzie ubodzy. Z 24 osób, które dożyły lat 90, zaliczało się 5 do sfer rękodzielniczych, 2 do prywatyzujących, reszta do klasy zarobników. Osób wieku lat 80–89 naliczyliśmy 385, z tego 54 należących do inteligencyi.
Na tem miejscu należy się szczegółowa wzmianka Jędrzejowi i Maryannie Konarskim. Mieszkali oni w głębi podwórza klasztoru OO. Bernardynów, poza studnią bł. Jana z Dukli, w małym domku, na którego miejscu widnieje obecnie dwupiętrowa kamienica. Nie zajmowali Konarscy żadnego stanowiska społecznego, nie zaliczali się do ludzi wykształconych, zasoby jednak materyalne, jakimi rozporządzali, pozwoliły im żyć na starość bez troski i oddawać się skupieniu ducha i modlitwie, na której spędzali dnie całe. Jędrzej wdział na siebie szaty zakonne, przypominające częściowo mnichów reguły św. Dominika, częściowo zaś Braci mniejszych, ozdobił je olbrzymim różańcem, przewiesił przez piersi relikwiarz i tak odziany pielgrzymował od świątyni do świątyni, od jednego miejsca odpustowego do drugiego, modląc się, spowiadając i przygotowując na wieczny spoczynek. Nie ograniczył się na pielgrzymce po kraju, lecz spełnił gorące pragnienie, pojechał do Jerozolimy i modlił się u grobu Zbawiciela. Przez cały miesiąc r. 1866 bawił w Jerozolimie i otrzymał tamże atest, potwierdzający odbycie pielgrzymki. Z dyplomu tego dowiadujemy się, iż Konarski był Lwowianinem. Z szczyptą ziemi przywiezionej w relikwiarzu z pobliża świętego grobu powrócił do domu, przybrał wraz z żoną miano „pielgrzyma14 i „pielgrzymki44 i opowiadał ludowri przedziwne rzeczy o swej podróży, o cudownych miejscach i dalekich nieznanych mu przedtem świata okolicach. Tak przeminęło lat kilkanaście ponad ich głowami, aż oto zajrzała śmierć do skromnej izdebki. Zmarła Maryanna (r. 1878), a ówczesny gwardyan klasztoru ks. Justyn Szaflarski zabrał osieroconego starca do zakonnej celi i otoczył go opieką.
Lecz i Jędrzeja godziny życia były policzone. Podążył 8 sierpnia 1878 za swą żoną, prosząc, by resztę ich zasobów pieniężnych użyć na wzniesienie nagrobka i uwiecznienie wobec potomnych miejsca spoczynku ,.pielgrzymów”. Stało się wedle jego woli, a tak spotyka przechodzień na cmentarzu Stryjskim wypukłą rzeźbę, u której dołu dwie klęczące postacie, zwrócone twarzami ku sobie. Figury odziane w strój pielgrzymi, ze złożonemi do modlitwy rękami. Nad niemi wznosi się Dzieciątko Jezus w obłoku, nad głową Dziecka Duch święty w postaci gołębia w rzeźbionych promieniach.
Całość wieńczy krzyż; u dołu napis w cokole:
JĘDRZEJ KONARSKI
PIELGRZYM
MARYANNA KONARSKA
PIELGRZYMKA
PROSZĄ O POZDROWIENIE ANIELSKIE.
Po śmierci Konarskich rozeszła się pomiędzy ludem wieść o wydatnych zasobach pieniężnych, jakie mieli pozostawić „pielgrzymi”, a wieść ta dała nawet powód do dochodzeń i poszukiwań ze strony władz rządowych.
W pobliżu monumentu Konarskich znajduje się grób zgasłej w kwiecie wieku uczennicy seminaryum. Sympatycznie rysuje się na tle zieleni jej nagrobek, dłuta Eutelego.
Na nizkim, renesansowym postumencie figura Matki Boskiej, przygniatającą lewą stopą głowę węża z jabłkiem w pyszczku, odziana w tunikę grecką, z złożonemi na piersiach rękami. Głowa wzniesiona w niebo; u dołu widnieje napis :
O MARYJO ŚWIĘTA
MÓDL SIĘ ZA NAMI, BO JESTEŚ
DO NIEBA WZIĘTA.
TU SPOCZYWA
MICHALINA WIĄCEK.
URODZONA DNIA 30. LIPCA 1861
UMARŁA DNIA 7. WRZEŚNIA 1878
ROKU
„NIE UMARŁA DZIEWECZKA, ALE ŚPI”.
Na płaskim monumencie, stylizowanym po romańsku, z wgłębioną od frontu tablicą, czytamy słowa:
D. O. M.
FREDZIO
1872–1874
MICHALINA
1876–1876
KAMIENOBRODZCY.
Pomniczek z fotografią i napisem:
JÓZEF DRAHOKUPIL
URODZONY 7. MARCA 18...
UMARŁ 22. STYCZNIA 1883
POKÓJ JEGO CIENOM.
Wyobraża na postumencie postać klęczącego na prawem kolanie dziecka; figura odziana w koszulę. Twarz jej zdaje się być portretem zmarłej dzieciny. Pod prawem kolanem poduszka z kutasami.
Pełną wdzięku jest postać Matki Boskiej Niepokalanej na globie ziemskim, z rękami złożonemi na piersiach. Figura stoi na prawej nodze i uciska stopą węża. Postument stylizowany a la grecaue. Jest to nagrobek dwuletniego Adolfa Hermanna (um. 1851). Na frontowej ścianie zatarte częściowo słowa dają wyraz cierpieniu bolejących straty dziecka rodziców.
Z dalszego pocztu licznej młodzieży i dziatwy wybijają się: nazwisko Maryi Lewickiej (um. 1875), młodziutkiej adeptki kultu Melpomeny i nagrobki dwu siostrzyczek Stanisławy i Michaliny Łozińskich (um. 1893), niemniej trzech małych synków rodziny Bleimów, Jana (um. 1861), Józefa (um. 1865) i Emila (um. 1871).
Cały szereg drobnej dziatwy opłakiwały na cmentarzu Stryjskim znane nam rodziny: Teofila Chmurowicza radcy rachunkowego, Ludwika Czernego inżyniera kolei, A. de Logesa urzędnika politycznego, Ambrożego Dolińskiego urzędnika politycznego, Dudykiewicza gr.k. księdza, dr. Emila Dunikowskiego profesora Uniwersytetu, Antoniego Dyhdalewicza nauczyciela, Ksawerego Fiszera nadradcy Magistratu, Włodzimierza Gołębskiego urzędnika Wydziału krajowego, dr. Dyonizego Jamińskiego adwokata, Mieczysława Jamrógiewicza radcy szkolnego, dr. Wojciecha Kętrzyńskiego dyrektora Ossolineum, Kiczewskiego zarządcy lasów, Arkadyusza Kleczewskiego literata, Celestyna Kotkowskiego optyka i emigranta z r. 1863, Rudolfa Kórbera notaryusza, Adama Krajewskiego publicysty, Jana Krompa dyrektora lwowskiego urzędu pocztowego i telegraficznego, Łucyana Kwiecińskiego artysty dramatycznego, Władysława Leitnera urzędnika kolei, Jana Ładosia starszego radcy pocztowego, Jana Miczkowskiego urzędnika Magistratu, Antoniego Mikulińskiego majstra krawieckiego, Franciszka Mitraszewskiego urzędnika Dyrekcyi policyi, Adolfa Nicklesa kontrolora pocztowego, Preidla majstra lakierniczego, Antoniego Salika radcy rachunkowego, Leona Soleckiego inżyniera kolei, Józefa Stefańskiego urzędnika skarbowego, Aleksandra Stroki radcy dworu, Henryka z Lubomierza Tretera właściciela fabryki czekolady, Marcelego Twardowskiego sekretarza Ossolineum, Walerego Wolskiego urzędnika Wydziału kraj. i oficera w. p. z r. 1863, Żytnego urzędnika miejskiego i w. i. Dobiegliśmy do kresu; przed naszemi oczyma przesunął się, jak w kalejdoskopie, szereg postaci przeróżnego wieku, ducha, serca, temperamentu, wykształcenia, stanowiska, zawodu, losu, wartości moralnej i materialnego bytu, a wszyscy oni, karmazyn i szaraczek, wyniosły i cichy, hardy i potulny, utworzyli tam, pod murawą kurhanów, jedną wspólną powłokę – prochu i popiołu...
VI.
SPIS WYBITNIEJSZYCH ZMARŁYCH.
Księgi zmarłych lwowskiego Magistratu. Ofiary bombardowania Lwowa. Ofiary wyzysku, nędzy i gruźlicy. Wiązanka nazwisk zmarłych.
Spalenie ratusza w czasie bombardowania Lwowa r. 1848 pochłonęło księgi zmarłych tak, że zdołano uratować zaledwie kilka luźnych fragmentów, które uzupełniono następnie dostarczonemi przez dzielnicowych lekarzy zapiskami, odnoszącemi się do ostatnich kilku dni, poprzedzających katastrofę. Z zapisków tych dowiadujemy się, iż wskutek bombardowania miasta i ekscesów żołnierzy utraciły życie 4 osoby, które ze względu na ich zamieszkanie w parafiach św. Mikołaja i OO. Bernardynów powinny były spocząć na cmentarzu Stryjskim, zostały jednak pochowane na Łyczakowskim. Ofiarami temi byli: Adam Szeligowski, trzynastoletni chłopak, uczeń, syn Karola i Franciszki, zmarły 2 listopada; Marya Malinowska, lat 40, wdowa, zamieszkała w zabudowaniu OO. Bernardynów, zmarła wskutek rany postrzałowej 5 listopada; Konstancya Katarzyna Kraczkiewicz, lat 50, rodem z Rzeszowa, wdowa po Wincentym, zamieszkała razem z Malinowską, zmarła wskutek rany postrzałowej 6 listopada i Józef Strzembosz, właściciel dóbr, lat 60, mieszkający w hotelu Żorża, zmarły wskutek pobicia i pokaleczenia 17 listopada 1848.
W księgach zmarłych nie notowano pierwotnie cmentarzy, na których składano poszczególne zwłoki; odnośną rubrykę zaprowadzono dopiero w r. 1849. Istniała natomiast w poprzednich latach inna, praktyczna w zastosowaniu ru bryka, w której uwidoczniano przy zmarłych imiona chrzestne ich rodziców, mężów lub żon, naturalnie obok wymienienia społecznego stanowiska. Zmiany i ulepszenia w prowadzeniu ksiąg przeprowadzono w latach 1856 i 1873 i otworzono cały szereg rubryk, z których nie każda może być wypełnioną, np.: „przyczyna choroby”, „trwanie choroby”, „przebieg choroby”, „wystąpienie choroby” itp.
Rozpoczynano i zamykano dawniej księgi w okresie rocznym od 1. listopada do końca października, a dopiero od r. 1864 prowadzi się je zgodnie z rokiem kalendarzowym.
Językiem urzędowym był pierwotnie język niemiecki, w którym przekręcano i koślawiono niemiłosiernie polskie nazwiska.
Ponadto widnieje w dawnych zapiskach wiele innych błędów i niedokładności. Język polski wszedł w użycie z dniem 1 marca r. 1861; lecz cóż to był za język! Pożal się Boże! Znajdujemy tam na przykład zwroty: „dzieci sługów” (zamiast sług), „szewaczka” (zamiast szwaczka), „syn palacza z pocztę” itd. Przez dłuższy jeszcze czas wypełniano rubrykę „rodzaj słabości” stale w języku niemieckim, a to wobec braku polskiej terminologii medycznej. Rubryka ta stwarza nader pouczający dla badacza obraz. Pominąwszy chwile epidemii, uwypuklają się z niej dziesiątkujące tak strasznie naszą ludność suchoty, dalej tyfus u dorosłych, a konwulsye u małych dzieci, w końcu porażenia mózgu na tle luetycznym. Niezwykle silnie grasowała ongi śmiertelność wśród potężnego zastępu szwaczek, które w młodych latach padały ofiarą wycieńczenia sił i suchot. Niedostatek i rozpacz rzucały je w objęcia niesumiennych lowelasów, to też nieślubne potomstwo pracownic igły powtarza się w szybkiem tempie w spisach zmarłych. Częstokroć można spotkać rychło po zapisku śmierci dziecięcia zapisek skonu jego nieszczęśliwej matki – szwaczki; a wszystko ofiary suchot. Straszny ten obraz wyzysku i nędzy zmienia się po rozpowszechnieniu maszyn do szycia, a co za tern idzie, po redukcyi liczby szwaczek i podniesieniu ich wynagrodzenia.
W czasach epidemii cholerycznych padało ofiarą tej choroby wiele praczek; powód tego zjawiska łatwo zrozumiały.