bedava bahis 50 tl deneme bonusu veren siteler cevrimsiz hosgeldin deneme bonus veren siteler
Strona główna / Atlasy i plany miast / Atlas. Polska droga do wolności [2021] – TYFLOGRAFIA POLSKA NR 17 / 6. Czerwiec 1976 – robotnicze protesty w Radomiu i Ursusie


6. Czerwiec 1976 – robotnicze protesty w Radomiu i Ursusie

 

6.

Czerwiec 1976 – robotnicze protesty w Radomiu i Ursusie

(MAP A7.)

 

KALENDARIUM WYDARZEŃ

 

1976

  • 24 czerwca – Premier Piotr Jaroszewicz zgłasza na posiedzeniu Sejmu PRL niespodziewaną propozycję wprowadzenia podwyżek cen mięsa. Podwyżki mają wejść w życie od 28 czerwca 1976 roku.
  • 25 czerwca – W wielu miejscowościach Polski wybuchają strajki i protesty przeciwko podwyżkom cen. Strajki mają miejsce między innymi w Elblągu, Gdańsku, Grudziądzu, Gryfinie, Łodzi, Nowym Tomyślu, Poznaniu, Pruszczu Gdańskim, Radomsku, Starachowicach, Szczecinie, Warszawie, Wrocławiu i Żychlinie. W Radomiu, Płocku i Ursusie doszło do manifestacji ulicznych i zamieszek.
  • 25 czerwca, wieczorem – Premier Piotr Jaroszewicz odwołuje podwyżki cen mięsa.
  • 26 czerwca – W całej Polsce ruszyła wielka akcja organizowania wieców poparcia dla Edwarda Gierka.
  • 26 czerwca – Sąd Rejonowy w Radomiu rozpoczął wydawać wyroki w trybie przyspieszonym na uczestników zajść. Skazano w ten sposób kilkadziesiąt osób na kary od 3 miesięcy aresztu do 5 lat więzienia. Działające od następnego dnia kolegia do spraw wykroczeń nałożyły kary wysokich grzywien oraz aresztów od 14 dni do 1 roku na około 300 osób.
  • 17 lipca – Rozpoczęły się pokazowe procesy uczestników czerwcowych protestów w Radomiu i Ursusie. Zapadły surowe wyroki od 2 do 10 lat więzienia.
  • 12 sierpnia – Wprowadzono kartki na cukier, nazwane „biletami towarowymi”, żeby nie kojarzyły się z czasami okupacji hitlerowskiej.
  • 23 września – Apel do społeczeństwa i władz PRL.

    Wywodzące się z różnych środowisk inteligenckich grupy osób pomagających skazanym i ich rodzinom ogłosiły powstanie Komitetu Obrony Robotników. Komunikat o powstaniu KOR podpisało 14 osób.

1977

  • 3 lutego – Ułaskawienie, na wniosek I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, większości skazanych za udział w czerwcowych manifestacjach, którzy odbywali jeszcze kary więzienia.
  • 19 lipca – Dekret Rady Państwa o amnestii obejmującej ostatnich skazanych za udział w czerwcowych protestach oraz działaczy Komitetu Obrony Robotników.

 

PRZYCZYNY WYBUCHU PROTESTÓW SPOŁECZNYCH W CZERWCU 1976 ROKU

 

W rezultacie tragicznych wydarzeń z grudnia 1970 roku i fali strajków na początku 1971 roku planowane przez Władysława Gomułkę podwyżki cen żywności nie weszły w życie. Ceny zostały „zamrożone”. Pierwsze lata rządów Edwarda Gierka były najspokojniejszym okresem w historii Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Nowa ekipa rządowa postawiła na rozwój konsumpcji. Dzięki pożyczkom zaciąganym w rozwiniętych krajach zachodnich następowało szybkie uprzemysłowienie kraju. Pojawiły się w większej ilości dobra poprzednio uznawane za luksusowe, takie jak samochody osobowe (latem 1973 roku rozpoczęła się produkcja w Polsce słynnego malucha – fiata 126p), magnetofony, telewizory i lodówki. Budowano więcej mieszkań koniecznych przy szybko rosnącej liczbie ludności, i to większych i wygodniejszych od projektowanych w czasach Gomułki. Szybko rosła przeciętna płaca w Polsce – podczas gdy w 1970 roku wynosiła 2235 złotych, to w 1976 roku było to już niemal dwa razy więcej – 4281 złotych. Wszystkie te sukcesy ekonomiczne propaganda rządzącej ekipy mocno wyolbrzymiała. Według specjalistów od tak zwanej „propagandy sukcesu” Polska miał być „9 gospodarką świata”. Przekonało to też społeczeństwo, że ceny podstawowych artykułów pierwszej potrzeby, zwłaszcza żywności, zależą wyłącznie od decyzji politycznej władzy. W Polsce szybko rósł poziom życia. Ale już od 1973 roku zaczęły pojawiać się pierwsze oznaki kryzysu ekonomicznego. Nie zmienił się, a nawet uległ wzmocnieniu centralistyczny i nieudolny sposób zarządzania gospodarką, duża część prowadzonych za pożyczone pieniądze inwestycji okazała się nieopłacalna i zaczęło rosnąć szybko zadłużenie Polski. Dołożył się do tego światowy kryzys ekonomiczny, spowodowany gwałtownym podniesieniem cen ropy naftowej przez państwa arabskie – eksporterów ropy naftowej jesienią 1973 roku. Utrudniło to rządowi Piotra Jaroszewicza zaciąganie nowych pożyczek i eksport dóbr, którymi miano spłacać stare zobowiązania.

Ekipa Edwarda Gierka, pomna na doświadczenia 1970 roku, długo wstrzymywała się od wprowadzania podwyżek cen. Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna kraju spowodowała jednak to, że rząd Piotra Jaroszewicza przygotował projekt „operacji cenowej”, która miała ograniczyć popyt, a przez to zrównoważyć bilans handlowy i powszechne braki w zaopatrzeniu. Polacy od dawna spodziewali się podwyżek, ale ich skala oraz sposób wprowadzenia wywołał olbrzymie oburzenie i protest społeczny. Planowane podwyżki miały być o wiele wyższe od tych, które wywołały strajki z grudnia 1970 roku. Wtedy ceny mięsa i przetworów mięsnych miały wzrosnąć o niecałe 18 procent, tym razem planowano wzrost o średnio 69 procent, a lepszych gatunkowo wyrobów mięsnych o ponad 100 procent. O ponad 90 procent wzrosnąć miała też cena cukru, o ponad 50 procent masła i nabiału, a drobiu o 30 procent, ryżu aż o 150 procent. Rosły też ceny warzyw, w tym kartofli, słodyczy, a nawet napojów gazowanych i wody mineralnej. Niezmienione miały pozostać, „ze względów socjalnych”, ceny pieczywa, mąki, kasz, chudego mleka i twarogu. W celu pewnego złagodzenia skutków podwyżki przewidziano rekompensaty. Ale zaprojektowano je w sposób sprzeczny z głoszoną zasadą sprawiedliwości społecznej – więcej zarabiający mieli dostać wyższe rekompensaty od tych gorzej wynagradzanych. W ten sposób rosnąć musiały nierówności społeczne. Oczywiście władze postanowiły zmiany te wprowadzić bez zasięgnięcia opinii społeczeństwa. Wszystkie te czynniki spowodowały wybuch, którego władza zupełnie się nie spodziewała.

Podwyżki ogłosił premier Piotr Jaroszewicz 24 czerwca 1976 roku, w przemówieniu w sejmie, transmitowanym przez radio i telewizję. Zgłosił je formalnie do konsultacji społecznych, ale była to czysta formalność. Podwyżka miała zacząć obowiązywać już od następnego poniedziałku, 28 czerwca, a więc zaledwie 4 dni później. Ale nowe cenniki do urzędów wojewódzkich zostały rozesłane tego samego dnia, w którym premier wystąpił ze swoją propozycją. Konsultacjami nazwano rozmowy z organizacjami partyjnymi dużych fabryk, a przeprowadzano je tuż przed podwyżkami; w „konsultacjach” lokalny aktyw partyjny poparł oczywiście proponowany „manewr cenowy”. Szefowie organizacji partyjnych w największych zakładach przygotowali się do tłumaczenia powodów konieczności wprowadzenia podwyżek. To, że władze nie spodziewały się aż takiego oporu społecznego, świadczy najlepiej o wyobcowaniu władzy od społeczeństwa.

 

PRZEBIEG WYDARZEŃ W RADOMIU

 

Przygotowując się do tłumienia ewentualnych protestów i pamiętając doświadczenia grudnia 1970 roku, władze zdecydowały, że rozkaz użycia zwartych oddziałów ZOMO może wydać wyłącznie minister spraw wewnętrznych, a interweniujący milicjanci nie będą wyposażeni w broń. Władze pamiętały, czym się skończyło niekontrolowane użycie broni w grudniu 1970 roku, równocześnie postawiono w stan pogotowia wszystkie oddziały ZOMO, liczniejsze i lepiej wyposażone od tych, którymi władza dysponowała w 1970 roku. W gotowości było około 11 tysięcy funkcjonariuszy uzbrojonych w tarcze, pałki, ręczne miotacze gazu i armatki wodne. Przygotowano do akcji również słuchaczy wszystkich szkół milicyjnych oraz liczny personel Służby Bezpieczeństwa.

Mimo to szybkość wybuchu i skala protestów zaskoczyła władze. W większości przypadków podjęcia akcji protestacyjnych skończyło się na wiecach wewnątrz zakładów pracy i ewentualnie proklamowaniu strajku. Także robotnicy pamiętali przebieg wydarzeń w Gdańsku i Szczecinie i nie spieszyli się z organizowaniem ulicznych demonstracji. Doszło do nich w trzech miejscowościach: w Radomiu, Ursusie pod Warszawą i Płocku.

Strajk w Zakładach Metalowych Predom-Łucznik im. generała Waltera, produkujących broń, maszyny do szycia oraz maszyny do pisania i zatrudniających ponad 10 tysięcy robotników, rozpoczął się 25 czerwca po godzinie 6 rano, kiedy rozpocząć pracę miała pierwsza zmiana pracowników. Strajk obejmował kolejne wydziały fabryki, przyłączyło się do niego ponad 9 tysięcy z prawie 11 tysięcy pracowników. Załoga zażądała spotkania z dyrektorem zakładów, który jednak nie mógł jej zaoferować niczego. Jego zachowanie wobec załogi tylko zaogniło sytuację. Po godzinie 8:00 część robotników wyszła na ulicę. Wyprowadzono też kilka wózków akumulatorowych, którymi poruszali się protestujący.

Po godzinie 8:30 grupa około tysiąca pracowników postanowiła udać się do siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Po drodze wzywano do przyłączenia się do strajku i manifestacji pracowników innych fabryk. Wznoszono okrzyki przeciwko podwyżce i śpiewano robotnicze pieśni i „Międzynarodówkę”. Władze polityczne kraju były już poinformowane o sytuacji, trwało przygotowanie oddziałów ZOMO oraz dokumentowanie przebiegu protestu i identyfikowanie „prowodyrów”. Do budynku Komitetu Wojewódzkiego wysłano kilkudziesięciu funkcjonariuszy SB w cywilnych ubraniach dla ochrony lokalnych władz i zakłócania manifestacji. Około 10:00 idący pod gmach KW PZPR tłum liczył już około 5 tysięcy ludzi. W pochodzie pojawiły się biało-czerwone flagi. Protestujący zatrzymywali i przejmowali przejeżdżające samochody ciężarowe. Zgromadzony pod budynkiem komitetu tłum żądał, żeby wyszedł do niego pierwszy sekretarz KW Janusz Prokopiak. Około 11:00 na spotkanie wyszedł jego zastępca Jerzy Adamczyk. Jego przemówienie nie zrobiło na demonstrantach wrażenia. Gdy zaapelował o wybranie delegacji i dalsze rozmowy wewnątrz budynku, manifestanci nie chcieli się na to zgodzić w obawie przed prowokacją i aresztowaniem delegatów. W pewnym momencie sekretarz został fizycznie zaatakowany przez protestujących, po czym przy pomocy wmieszanych w tłum tajniaków zdołał się wyrwać i schronić w budynku. W tym czasie grupy demonstrantów rozeszły się po całym mieście, apelując w każdym zakładzie o przyłączanie się. W Zakładach Mięsnych zabrano i podzielono między manifestantów zapasy mięsa. Tymczasem około 12:00 tłum zebrany pod komitetem zaczął grupkami przedostawać się do budynku. Wtedy I sekretarz próbował przemówić, ale zebrani nie chcieli już go słuchać. Zmusili go do zatelefonowania do Komitetu Centralnego PZPR w obecności trzyosobowej delegacji. Sekretarz połączył się z sekretarzem KC Jerzym Szydlakiem i przekazał mu żądanie protestujących natychmiastowego wycofania podwyżek. Ten oczywiście nie mógł podjąć takiej decyzji. Oczekując na odpowiedź z Warszawy, tłum, który urósł już do kilkunastu tysięcy osób, penetrował pomieszczenia komitetu. Wzburzenie wywołało odkrycie w bufecie komitetu obfitego zaopatrzenia w dawno niewidziane w normalnych sklepach produkty. Rozpoczęło się niszczenie i plądrowanie pomieszczeń. Części zniszczeń dokonali przebrani po cywilnemu funkcjonariusze SB, którzy mieli na celu zmianę charakteru protestu z robotniczego o podłożu ekonomicznym na „chuligańskie wybryki kryminalistów”. W mieście pojawiły się też grupki podejrzanych cywili, rozbijających szyby w sklepach i nawołujących do ich plądrowania. Te działania okazały się w pewnym stopniu skuteczne. W szczytowym momencie w zamieszkach brało udział do 25 tysięcy demonstrantów.

Około 14:30 najwyższe władze podjęły decyzję o ewakuacji kierownictwa Komitetu Wojewódzkiego z budynku i uruchomieniu „oddziałów zwartych” ZOMO; niewiele później budynek został podpalony przez demonstrantów. Podpalono również samochody stojące na dziedzińcu, natomiast tłum nie dopuszczał do pożaru strażaków, a nawet podpalił dwa wozy strażackie. Pożar ugaszono dopiero późnym wieczorem. Na ulicach rozpoczęły się walki z ZOMO, budowano barykady. Podpalono budynki Urzędu Wojewódzkiego i Biura Paszportów Komendy Wojewódzkiej MO. W akcji pacyfikowania protestów wzięło udział ponad 1500 milicjantów i członków ZOMO. Równocześnie Służba Bezpieczeństwa z ukrycia i z helikopterów filmowała przebieg walk. Ponieważ nie doszło do użycia broni palnej, w zamieszkach w Radomiu zginęło tylko dwóch uczestników protestu. Zginęli przypadkowo, zgnieceni wyładowaną betonowymi płytami przyczepą, którą miano spuścić ze stromej ulicy w stronę kordonu ZOMO.

Główne walki toczyły się w okolicy budynku KW PZPR, do którego usiłowano nie dopuścić milicjantów. W tym samym czasie inna grupa usiłowała zdobyć gmach Komendy Wojewódzkiej MO i Urząd Wojewódzki. Późnym wieczorem siłom milicyjnym udało się opanować sytuację.

Do uspokojenia nastrojów przyczyniło się też przemówienie premiera Piotra Jaroszewicza, który wieczorem, przed 20:00, ogłosił w telewizyjnym przemówieniu decyzję o cofnięciu podwyżek cen.

Po złamaniu oporu milicja rozpoczęła polowanie na uczestników zajść. Zatrzymywano wszystkich przechodniów, osoby rozpoznane i sfotografowane przez tajniaków. Według oficjalnych danych tego dnia zatrzymano 632 osoby. Uczestnicy twierdzą, że było ich co najmniej dwa tysiące. O udziale w zamieszkach miały świadczyć ubrudzone ręce, ale wśród zatrzymanych byli też zwykli przechodnie. Aresztowanych zomowcy przepuszczali przez „ścieżki zdrowia” – szpaler uzbrojonych w pałki funkcjonariuszy bijących przechodzących przed nimi ludzi. Wzmocnione patrole milicji i ZOMO patrolowały ulice przez całą noc i ranek 26 czerwca.

W wyniku zamieszek i walk ulicznych rannych zostało kilkuset demonstrantów, nie licząc ciężko pobitych po aresztowaniu. Rany odniosło też około 70 funkcjonariuszy, w tym 9 ciężko. Spalono kilkadziesiąt pojazdów, uszkodzono około 50 samochodów milicyjnych. Splądrowano i zniszczono 135 sklepów. Straty spowodowane zniszczeniami wyceniono na 30 milionów ówczesnych złotych.

 

PRZEBIEG WYDARZEŃ W URSUSIE POD WARSZAWĄ

 

Drugą miejscowością, w której doszło do interwencji oddziałów ZOMO, był podwarszawski Ursus. W Zakładach Mechanicznych „Ursus” wezwania do przerwania pracy pojawiły się już na nocnej zmianie nad ranem 25 czerwca. Poranna zmiana, która przyszła do pracy na godzinę 6:00, nie przystąpiła już do pracy. Około tysiąca zebranych na głównym placu zakładu pracowników udało się do dyrekcji z żądaniem odwołania podwyżek. Dyrektor pojawił się w towarzystwie pierwszego sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR. Wzywał do powrotu do pracy, miał też zachowywać się arogancko. W trakcie rozmowy został uderzony przez jednego z protestujących. Wcześniej polecił zablokować połączenia telefoniczne z fabryki.

Do strajku przystąpiła prawie cała ponaddwunastotysięczna załoga fabryki. Wobec braku łączności robotnicy postanowili poinformować o proteście za pomocą blokady przebiegającej obok zakładów głównej linii kolejowej. Zablokowano trasy Warszawa – Łódź, a później także Warszawa – Poznań.

Około 9:30 około tysiąca ludzi rozłożyło się na torach, zmuszając do zatrzymania się wiele pociągów. Zablokowano również drogę do Warszawy, zatrzymując kilka samochodów dostawczych. Zarekwirowaną żywność rozdawano pasażerom i protestującym. Do wieczora nic się nie działo. Władze skierowały do Ursusa kilkudziesięciu pracowników SB, którzy prowadzili rozpoznanie i identyfikację uczestników zajść.

Około 17:00 po próbie władz kolejowych złamania blokady torów postanowiono zablokować tory na stałe. Nie udało się przeciąć ich palnikiem acetylenowym, po pewnym czasie rozkręcono jednak połączenia, a w powstałą przerwę zepchnięto częściowo lokomotywę. Około 19:30 w strajkującym zakładzie pozostało około 2 tysięcy pracowników i kilkaset osób na torach. Wspólnie wysłuchali z telewizora przemówienia premiera Jaroszewicza o odwołaniu podwyżek, ale nie zakończyli protestu. Władze postanowiły więc siłowo zakończyć strajk i blokadę torów. Około 21:00 oddziały ZOMO zaatakowały z dwóch stron grupę blokującą linię kolejową. W czasie krótkiej walki spłonął jeden z wagonów zatrzymanego pociągu osobowego. Do późna w nocy trwało wyłapywanie na terenie zakładu i okolicy ukrywających się robotników. Według danych MSW zatrzymano 132 osoby. Także tu doszło do bicia zatrzymanych.

 

PRZEBIEG WYDARZEŃ W PŁOCKU

 

W Płocku od rana zastrajkowali pracownicy Mazowieckich Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych, czyli „Petrochemii”, oraz kilku innych zakładów. Po zakończeniu czasu pracy pierwszej zmiany odbył się wiec załogi, po którym część protestujących udała się pochodem pod gmach KW PZPR. Manifestacja była spokojna, do manifestantów wyszedł I sekretarz KW PZPR Franciszek Tekliński; użycie sprowadzonego na wszelki wypadek wozu strażackiego okazało się niepotrzebne. Obecny był też wojewoda płocki. Do interwencji oddziałów ZOMO doszło około godziny 21:00, kiedy okazało się, że mimo ogłoszenia wycofania podwyżek część manifestantów nie chciała się rozejść. Walki milicji z protestującymi trwały około godziny, wybito szyby w budynku KW i zdemolowano kilka milicyjnych samochodów, ale według oficjalnych danych nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń; aresztowano 35 osób.

 

STRAJKI I PROTESTY W POZOSTAŁYCH REJONACH POLSKI

 

W Radomiu, Ursusie i Płocku protesty robotnicze przybrały najostrzejszą formę – demonstracji ulicznych połączonych ze starciami z milicją i ZOMO oraz atakami na siedziby władz partyjnych i państwowych. Protesty wybuchały spontanicznie niemal w całym kraju od godzin porannych 25 czerwca. Nie było zorganizowanej akcji, a władze robiły wiele, żeby nie pozwolić na rozprzestrzenianie się informacji o protestach: zablokowano łączność między kilkoma największymi miastami, Służba Bezpieczeństwa starała się przeszkadzać w przedostawaniu się robotników do zakładów pracy sąsiadujących z tymi, w których trwał protest.

Jednym z największych ośrodków protestu była Warszawa, gdzie zastrajkowało, nie licząc podwarszawskiego Ursusa, przynajmniej 15 fabryk. Zastrajkowała cała kilkutysięczna załoga Fabryki Wyrobów Precyzyjnych im. Świerczewskiego na Woli, duża część pracowników Zakładów im. Nowotki, Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego i Państwowych Zakładów Optycznych na Pradze i wielu mniejszych zakładów. Przerwy w pracy miały miejsce w Milanówku, Pruszkowie i Górze Kalwarii. Liczbę strajkujących w Warszawie i okolicach oblicza się na co najmniej 17 tysięcy osób.

25 czerwca przerwano również pracę w wielu zakładach pracy w Szczecinie i jego okolicach. Zastrajkowała kilkutysięczna załoga będącej jeszcze w budowie największej zachodniopomorskiej elektrowni „Dolna Odra” w Gryfinie wraz z pracownikami wielu rozbudowujących ją mniejszych przedsiębiorstw. Elektrownia nie została wyłączona, ale sytuację władze uznały za bardzo poważną.

Strajk wybuchł też w jednym z głównych zakładów pracy w Starachowicach – Fabryce Samochodów Ciężarowych – oraz w filii tych zakładów w Iłży. Krótkotrwałe strajki wybuchły w dziesięciu fabrykach, głównie związanych z przemysłem odzieżowym, w Łodzi i okolicach, kilku we Wrocławiu, kilku w Elblągu i okolicach, a także w pojedynczych zakładach, między innymi w Białej Podlaskiej, Białymstoku, Bydgoszczy, Grudziądzu, Krakowie, Kraśniku, Łodzi, Milanówku, Nowym Tomyślu, Opolu, Poznaniu, Pruszkowie, Radomsku, Włocławku, Wyszkowie i Żychlinie.

Ogółem już o 10 rano sztab zorganizowany w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych otrzymał z całego kraju informacje o 69 „przerwach w pracy”, w tym o dziewięciu w województwie warszawskim, dziesięciu w województwie radomskim, ośmiu – elbląskim, sześciu – łódzkim, pięciu – gdańskim i dziewięciu w województwie szczecińskim. Według różnych raportów MSW w „przerwach w pracy” uczestniczyło od 71 116 do 80 919 pracowników w 90–112 zakładach pracy położonych w 24 (z ówczesnych 49) województwach. W tych regionach, gdzie do protestów przystąpiło najwięcej osób, została ograniczona łączność telefoniczna i teleksowa. Można jednak przyjąć za pewnik, że protestujących zakładów i osób było znacznie więcej – raporty spływały głównie z dużych i mających specjalne znaczenie dla władz fabryk, takich jak stocznie, kopalnie, zakłady mechaniczne i włókiennicze, które znajdowały się pod szczególną ochroną Służby Bezpieczeństwa i partii. Szybkość wybuchu protestów oraz fakt, że wybuchły one niemal natychmiast w wielu regionach kraju, spowodował, że władze partyjne oceniły tę falę protestów jako co najmniej tak samo poważną jak w grudniu 1970 roku. Ta ocena miała duży wpływ na decyzje podejmowane przez władze partyjne i państwowe 25 czerwca. Podstawowym celem dla nich było uniknięcie powtórzenia się krwawych wydarzeń z grudnia 1970 roku. Ten cel wynikał nie tyle z troski o życie i zdrowie robotników, ale raczej z chęci uniknięcia losu ekipy Władysława Gomułki, która w wyniku wydarzeń Grudnia 1970 roku straciła władzę. Było to tym bardziej prawdopodobne, że powiadomione wcześniej przez Edwarda Gierka kierownictwo KC KPZR z sekretarzem generalnym Leonidem Breżniewem krytycznie podeszło do tych planów, ostrzegając przed wybuchem niezadowolenia społecznego.

 

REPRESJE WOBEC UCZESTNIKÓW PROTESTÓW

 

Aresztowania i „ścieżki zdrowia” w Radomiu i Ursusie były dopiero początkiem rozliczeń władzy z protestującymi. Szczególne nasilenie represji miało miejsce w Radomiu i Ursusie. W Radomiu już następnego dnia Sąd Rejonowy zaczął wydawać wyroki w trybie przyspieszonym. Przez dwa dni skazano 51 osób na kary od roku do 3 lat więzienia. Około 240 osób zostało ukaranych przez działające równie szybko kolegia do spraw wykroczeń. Karano wysokimi grzywnami (do 5 tysięcy złotych) i bezwzględnym aresztem od 14 dni do roku.

W lipcu i sierpniu w Sądzie Wojewódzkim w Radomiu odbyło się kilka procesów pokazowych, w których sądzono starannie wybraną grupę 25 osób. Wytypowano osoby niepracujące i wcześniej karane. Zarzuty i przebieg procesu miały potwierdzać propagandową wersję wydarzeń o chuligańskim i kryminalnym charakterze wydarzeń. Nie przejmowano się specjalnie przepisami prawa i ustalaniem prawdziwego udziału oskarżonych w wydarzeniach, a akty oskarżenia konsultowane były wcześniej w Komitecie Centralnym PZPR. W rezultacie, chociaż obronie udało się na przykład udowodnić, że oskarżony według prokuratury przebywał w dwóch miejscach jednocześnie, zapadły surowe, ustalone wcześniej wyroki: osiem osób skazano na kary od 8 do 10 lat więzienia, jedenaście – na kary od 5 do 6 lat, a sześć osób otrzymało wyrok od 2 do 4 lat. W Ursusie w dwóch procesach skazano siedem osób na wyroki od 3 do 5 lat więzienia.

Innymi represjami były dyscyplinarne zwolnienia z pracy. W tym przypadku również nie przejmowano się zbytnio uzasadnieniem wyrzucenia z pracy, chociaż dyrektorom zakładów Służba Bezpieczeństwa organizowała wystawy zdjęć uczestników walk, żeby mogli rozpoznać swoich robotników. Odgórnie ustalano liczbę mających dostać dyscyplinarki – na przykład w „Walterze” ten los miał spotkać od 180 do 250 osób; ostatecznie zwolniono około 230. W większości przypadków zwolnienia te były niezgodne z obowiązującym wtedy prawem pracy. Bezrobotni robotnicy nie mogli liczyć na otrzymanie jakiejkolwiek nowej pracy w przedsiębiorstwach w większości stanowiących własność państwową. Znaleźli się z rodzinami w beznadziejnej sytuacji finansowej. Przynajmniej jeden z robotników popełnił z tego powodu samobójstwo. Podobne działania, w dużo skromniejszym zakresie, miały miejsce w Warszawie, gdzie sądzono robotników z Ursusa, i w Płocku.

Konsekwencje spotkały również członków PZPR pracujących w protestujących zakładach. W lipcu władze partyjne przeprowadziły weryfikację około 10 tysięcy członków, wyrzucając z partii ponad 300 towarzyszy, a kilkudziesięciu pozbawiając partyjnych funkcji. Kary oznaczały pozbawienie wielu przywilejów, takich jak specjalne przydziały deficytowych towarów czy talonów na samochód lub wczasy.

Skala represji była olbrzymia, chociaż już pod koniec lipca władza, pod naciskiem społeczeństwa i Kościoła, zaczęła weryfikować kary, zamieniając areszt na grzywnę lub zwalniając warunkowo.

Równocześnie z represjami zarządzono wielką kampanię propagandową, mającą obrzydzić społeczeństwu „warchołów z Ursusa i Radomia” oraz wyrazić poparcie dla linii partii i zaufanie dla Edwarda Gierka. Hasło dała telewizja przemówieniem prezesa Komitetu do Spraw Radia i Telewizji, nazywanego Radiokomitetem, Macieja Szczepańskiego, potępiające „chuligańskie i złodziejskie elementy” niszczące i rabujące majątek ogólnospołeczny. W tym duchu przemawiali też mówcy na partyjnych wiecach, które zaczęto organizować już następnego dnia po wydarzeniach.

Na wiec zorganizowany w Katowicach przybył Edward Gierek wraz z członkami Komitetu Centralnego partii i premierem Jaroszewiczem. Aktyw partyjny przerywał przemówienie I sekretarza owacjami i skandowanymi hasłami „Gierek – Partia, Partia – Polska, Polska – Gierek”. Mimo to pozycja Edwarda Gierka, a zwłaszcza firmującego podwyżki premiera Jaroszewicza uległa poważnemu osłabieniu.

Zdecydowanemu pogorszeniu uległy też nastroje społeczne. Po pełnej entuzjazmu pierwszej pięciolatce rządów Gierka obywatele zauważyli, że władza w dalszym ciągu nie liczy się ze społeczeństwem, dba głównie o swoje interesy i potrafi bezwzględnie niszczyć ludzi.

 

SKUTKI WYDARZEŃ W RADOMIU, URSUSIE I PŁOCKU

 

Natychmiastowym skutkiem czerwcowych wydarzeń 1976 roku było cofnięcie podwyżek cen, co pogłębiło problemy ekonomiczne Polski. Ludzie zaczęli robić zapasy, wykupując deficytowe towary. Coraz trudniej było dostać cukier. Aby opanować coraz większe braki tego dobra, władze zdecydowały się w sierpniu 1976 roku wprowadzić jego reglamentację. Wprowadzono „bilety towarowe”, za które można było kupić pewną ilość cukru za urzędową cenę 10,50 złotego. Poza przydziałami kartkowymi „komercyjnie” cukier kosztował już 26 złotych za kilogram. Od tej pory kartki na coraz więcej towarów towarzyszyły Polakom do 1989 roku.

 

POWSTANIE KOMITETU OBRONY ROBOTNIKÓW – POCZĄTEK OPOZYCJI DEMOKRATYCZNEJ

 

Represje wobec robotników z Radomia i Ursusa pobudziły do działania grupy opozycyjnie nastawionej inteligencji, wywodzącej się z różnych środowisk – od przedwojennego ruchu socjalistycznego (Adam Pajdak) i powojennych marksistów rewizjonistów (Jacek Kuroń, Adam Michnik) do osób związanych z Kościołem Katolickim i ruchem narodowym (ksiądz Jan Zieja, Antoni Macierewicz). Zorganizował się ruch, mający za cel pomoc dla represjonowanych: rzeczową, finansową, medyczną i prawną. Zaczęto też publikować apele o zwolnienie osób represjonowanych i informować opinię publiczną o prawdziwym przebiegu wydarzeń. Wiadomości przekazywane na Zachód miały wywrzeć presję na Edwarda Gierka, który, potrzebując nowych kredytów na spłacenie starych zobowiązań, nie mógł sobie pozwolić na utratę dobrego wizerunku liberalnego komunisty u zachodnich przywódców.

23 września 14 osób związanych z tym środowiskiem ogłosiło Apel do społeczeństwa i władz PRL, w którym informowano o powstaniu Komitetu Obrony Robotników. Współzałożycielami KOR byli: Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Ludwik Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Antoni Pajdak, Józef Rybicki, Aniela Steinsbergowa, Adam Szczypiorski, ksiądz Jan Zieja oraz Wojciech Ziembiński. Później do Komitetu przystąpili jeszcze Bogdan Borusewicz, Mirosław Chojecki, Halina Mikołajska, Emil Morgiewicz, Józef Śreniowski, Wacław Zawadzki, Anka Kowalska, Stefan Kaczorowski, Wojciech Onyszkiewicz i Adam Michnik.

Te osoby zdecydowały się działać jawnie, podając swoje nazwiska i adresy, co wiązało się z represjami władz. Organizacja, chociaż działająca jawnie, była nielegalna. Współpracowników KOR było o wiele więcej. W pomoc prawną włączyła się grupa uznanych prawników: Andrzej Grabiński, Witold Lis-Olszewski, Jan Olszewski, Władysław Siła-Nowicki, Stanisław Szczuka, Jacek Taylor i Ewa Milewska-Celińska. KOR znalazł opiekę i poparcie w Kościele, który udzielał pomocy organizacyjnej i lokalowej. Biuletyn Informacyjny KOR stał się pierwszym wydawnictwem niezależnego, drugiego – w odróżnieniu od pierwszego, oficjalnego i cenzurowanego – obiegu kultury.

Komitet Obrony Robotników wzywał sejm do powołania specjalnej komisji śledczej, która zbadałaby okoliczności stosowania przemocy przeciwko uczestnikom czerwcowych protestów i zachęcał zwykłych obywateli do pisania do władz listów o tej samej treści. Nacisk wywołany tego rodzaju akcjami przyczynił się do zwolnienia w lutym 1977 roku większości więzionych uczestników czerwcowego protestu i ogłoszenia 19 lipca 1977 roku amnestii, która objęła wszystkich represjonowanych w czerwcu 1976 roku i aresztowanych członków KOR. Komitet stał się szkołą, z której wyrosło całe pokolenie polityków, którzy brali aktywny udział w transformacji ustrojowej w 1989 roku.

 

Źródło:

Apel do społeczeństwa i władz PRL, Warszawa, wrzesień 1976

 

APEL DO SPOŁECZEŃSTWA I WŁADZ PRL

 

Robotniczy protest przeciw wygórowanym podwyżkom, który był wyrazem postawy niemal całego społeczeństwa, pociągnął za sobą brutalne prześladowania. W Ursusie, Radomiu i innych miastach bito, kopano i masowo aresztowano demonstrantów. Najszerszy zasięg miało wyrzucanie z pracy, co obok aresztowań szczególnie uderzyło w rodziny represjonowanych.

Stosowanie represji z reguły związane było z łamaniem prawa przez organa władzy. Sądy wydawały orzeczenia bez materiału dowodowego, z pracy wyrzucano, naruszając przepisy Kodeksu pracy. Nie cofnięto się przed wymuszaniem przemocą zeznań. Postępowanie takie nie jest niestety u nas nowością. Wystarczy przypomnieć bezprawne represje, które spadły na sygnatariuszy listów protestujących przeciwko zmianom w Konstytucji: niektórych wyrzucano z pracy, z uczelni, bezprawnie przesłuchiwano, szantażowano. Od dawna jednak represje nie były tak brutalne i masowe jak ostatnio.

Po raz pierwszy od wielu lat aresztowaniom i przesłuchaniom towarzyszy terror fizyczny.

Ofiary obecnych represji nie mogą liczyć na żadną pomoc i obronę ze strony instytucji do tego powołanych, np. związków zawodowych, których rola jest żałosna. Pomocy odmawiają też agendy opieki społecznej. W tej sytuacji rolę tę musi wziąć na siebie społeczeństwo, w interesie którego wystąpili prześladowani. Społeczeństwo bowiem nie ma innych metod obrony przed bezprawiem, jak solidarność i wzajemna pomoc.

Dlatego niżej podpisani zawiązują Komitet Obrony Robotników w celu zainicjowania wszechstronnych form pomocy i obrony. Niezbędna jest pomoc prawna, finansowa i lekarska. Nie mniej istotna jest pełna informacja o prześladowaniach. Jesteśmy przekonani, że jedynie publiczne ujawnianie poczynań władzy może być skuteczną obroną. Dlatego między innymi prosimy wszystkich, którzy ulegli prześladowaniom lub wiedzą o nich, o przekazywanie członkom Komitetu wiadomości na ten temat.

Według informacji posiadanych przez członków Komitetu dotychczas zebrano i użyto na cele pomocy około 160 tysięcy złotych. Potrzeby są jednak o wiele większe. Potrzebom tym jest w stanie zaradzić jedynie szeroka inicjatywa społeczeństwa. Gdziekolwiek w kraju są represjonowani – obowiązkiem społeczeństwa jest organizowanie się w celu ich obrony. W każdym środowisku, w każdym zakładzie pracy powinni znaleźć się ludzie odważni inicjujący zbiorowe formy pomocy.

Zastosowane wobec robotników represje stanowią naruszenie podstawowych praw człowieka uznanych zarówno w prawie międzynarodowym, jak i obowiązujących w polskim prawodawstwie: prawo do pracy, strajku, prawo do swobodnego wyrażania własnych przekonań, prawo do udziału w zebraniach i demonstracjach. Dlatego Komitet domaga się amnestii dla skazanych i aresztowanych i przywrócenia wszystkim represjonowanym pracy, solidaryzując się w tych żądaniach z uchwałą Konferencji Episkopatu Polski z 9 września 1976 roku.

Komitet wzywa społeczeństwo do poparcia tych żądań. Jesteśmy jak najgłębiej przekonani, iż, powołując Komitet Obrony Robotników do życia oraz działania, spełniamy obowiązek ludzki i patriotyczny, służąc dobrej sprawie Ojczyzny, Narodu, Człowieka.

Komitet Obrony Robotników – ofiar represji w związku z wydarzeniami 25.VI.1976 r.: Jerzy Andrzejewski, Stanisław Barańczak, Ludwik Cohn, Jacek Kuroń, Edward Lipiński, Jan Józef Lipski, Antoni Macierewicz, Piotr Naimski, Antoni Pajdak, Józef Rybicki, Aniela Steinsbergowa, Adam Szczypiorski, ks. Jan Zieja, Wojciech Ziembiński

 

***************************************************************************************

 

Źródło:

Szosa E7, słowa i muzyka: Jan Krzysztof Kelus:

https://www.youtube.com/watch?v=R8lyZQHqfiA

 

SZOSA E7

 

Czerwony Radom pamiętam siny

Jak zbite pałką ludzkie plecy

Szosę E7 na dworcach gliny

Jakieś pieniądze jakieś adresy

 

Czerwiec nas zastał z dala od miasta

Jesienią Konrad już na nas czekał

Pierwsze pieniądze właśnie zebrano

Pojechaliśmy – ktoś musiał jechać.

 

Naprawdę trzeba było coś zrobić

Naprawdę gliny były na dworcach

I stąd to całe nasze jeżdżenie

Szosą E7 – dziwny autostop

 

Czerwony Radom pamiętam siny

Jak zbite pałką ludzkie plecy

Szosę E7 na dworcach gliny

Jakieś pieniądze jakieś adresy

 

Strach w ludzkich oczach upokorzenie

W spotniałych palcach świstki wyroków

Pamięć odbitą na ścieżkach zdrowia

Listy z więzienia lekarz adwokat

 

Nadziei miałem bardzo niewiele

Że na coś przyda się to jeżdżenie

Mówiąc po prostu raczej myślałem

Że to się znowu skończy więzieniem

 

Sto kilometrów – to niedaleko

Można się było w końcu pocieszać

Logicznie biorąc mógł ktoś im spalić

Miejski komitet w miasteczku Cieszyn

 

Czerwony Radom pamiętam siny

Jak zbite pałką ludzkie plecy

Szosę E7 na dworcach gliny

Jakieś pieniądze jakieś adresy

 

Strach w ludzkich oczach upokorzenie

W spotniałych palcach świstki wyroków

Pamięć odbitą na ścieżkach zdrowia

Listy z więzienia lekarz adwokat

 

Kuba jeździła zwykle w soboty

Wracała stamtąd jakby z daleka

Pamiętam dobrze te jej powroty

Każdy z nas wolał jeździć niż czekać

 

Ta moja żona jest taka drobna

Czasem jest całkiem trudno uwierzyć

Że przesiedziała w więzieniu dłużej

Niż ta wariatka Angela Davis

 

Szosa E7 – znajoma szosa

Jak na gitarze akord E7

Długie wieczory oczekiwania

Kuba wracała ze świeżym chlebem

 

To był jej taki prywatny pomysł

Gdy raz myślała że za nią idą

Stanęła w zwykłej kolejce w sklepie

Gdy wyszła z siatką tajniak już spłynął

 

Czerwony Radom pamiętam siny

Jak zbite pałką ludzkie plecy

Szosę E7 na dworcach gliny

Jakieś pieniądze jakieś adresy

 

A tak naprawdę lubiłem tylko

Z tego Radomia po prostu wracać

Zmęczony z lewej profil kierowcy

Nocna E7 i wozów światła

 

W szumie silnika strzępy rozmowy

Wspólne patrzenie na szosy wstęgę

Ta romantyczna tania sceneria

Co z urzędnika robi włóczęgę

 

Na różnych szosach jadąc nocami

Wiem że się Radom przypomni jeszcze

Gdy wycieraczki będą zmazywać

Półkola w kroplach rzadkiego deszczu

 

Czerwony Radom pamiętam siny

Jak zbite pałką ludzkie plecy

Szosę E7 na dworcach gliny

Jakieś pieniądze jakieś adresy

 

Strach w ludzkich oczach upokorzenie

W spotniałych palcach świstki wyroków

Pamięć odbitą na ścieżkach zdrowia

Listy z więzienia lekarz adwokat

 

Szum zagłuszaczki – to o Radomiu

Jak o procesach mówią już Brzeskich

Znowu jesteśmy z dala od miasta

Co też tam słychać u Romaszewskich

 

Kuba coś mówi że nie rozumie

Przy mikrofonie ktoś ponoć zasłabł

To już naprawdę pięć lat minęło

Znowu jesteśmy z dala od miasta

 

I tylko nie wiem czy będę umiał

Znowu pojechać szosą E-ileś

Gdy przyjdzie pora i co odpowiem

Gdy ktoś mnie spyta „Gdzie wtedy byłeś?”

 

**************************************************************************************

 

Źródło:

Michał Głowiński, Peereliada, wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993, s. 7

 

Bilety towarowe

Ten terminologiczny neologizm wprowadzono dnia 12 sierpnia – w zarządzeniu o kartkach na cukier [...]. „Kartki” kojarzą się z okupacją, z nędzą, z niedojadaniem, a racjonowanie cukru interpretuje się jako kolejne zwycięstwo klasy robotniczej. [...] Potocznie jednak wszyscy mówią o kartkach [wpis z 14 sierpnia 1976].