bedava bahis 50 tl deneme bonusu veren siteler cevrimsiz hosgeldin deneme bonus veren siteler


5. 1943–1945. KAMPANIA WŁOSKA ARMII ANDERSA

 

5.

1943–1945.

KAMPANIA WŁOSKA ARMII ANDERSA

(MAP A6.)

 

 

KALENDARIUM

 

1943

  • 12 grudnia
    Rozpoczyna się transport polskich jednostek wojskowych drogą morską z Egiptu do Włoch.

1944

  • 2 lutego
    Żołnierze 3 Dywizji Strzelców Karpackich rozpoczynają luzowanie brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty nad rzeką Sangro. Do końca marca trwa przerzut tam oddziałów 2 Korpusu Polskiego, jego działania bojowe ograniczają się do akcji patrolowych.
  • 24 marca
    Dowódca brytyjskiej 8 Armii gen. Olivier Leese informuje gen. Władysława Andersa o przygotowaniach do czwartego natarcia na Monte Cassino. Ma ono na celu przełamanie Linii Gustawa i Hitlera, które zagradzają aliantom drogę do Rzymu. 2 Korpus Polski ma przełamać niemieckie pozycje w masywie Cassino – zdobyć klasztor i miejscowość Piedimonte.
  • 12–18 maja
    Trwają walki o wzgórze i klasztor Monte Cassino, w których ginie 923 żołnierzy Armii Andersa, 2931 zostaje rannych, a 345 uznano za zaginionych.
  • 18 maja
    Rankiem 3 Dywizja Strzelców Karpackich zdobywa ostatecznie wzgórze 593. Około godziny 10:00 do klasztoru wkracza patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich.
  • 20–25 maja
    Walki o Piedimonte, zdobycie miasteczka przez 2 Korpus Polski otwiera sojusznikom drogę na Rzym.
  • 25 maja
    Gen. Władysław Anders wizytuje pole bitwy pod Monte Cassino.
  • 4 czerwca
    Wojska amerykańskie wkraczają do Rzymu.
  • 8 czerwca
    Żołnierze 2 Korpusu Polskiego otrzymują zadanie rozwinięcia natarcia na samodzielnym kierunku operacyjnym wzdłuż Adriatyku na Ankonę.
  • 18 lipca
    Polskie oddziały zdobywają Ankonę.
  • Sierpień
    Zacięte walki w rejonie rzek Cesano i Metauro.
  • Sierpień – wrzesień
    Następuje przełamanie przez wojska sojusznicze Linii Gotów.
  • Październik
    Po trwającym niespełna miesiąc odpoczynku żołnierze 2 Korpusu Polskiego wchodzą do pierwszego rzutu 8 Armii i walczą wzdłuż drogi numer 9 z Ankony do Bolonii.
  • 17 grudnia
    2 Korpus Polski osiąga linię rzeki Senio, na której stabilizuje się linia frontu.

1945

  • 21 kwietnia
    Polski 9 Batalion Strzelców Karpackich zdobywa Bolonię.
  • 1946
    Przeniesienie 2 Korpusu Polskiego do Wielkiej Brytanii.
  • 1947
    Rozwiązanie 2 Korpusu Polskiego.

 

W ogromnym obozie wojskowym w Qassasin nieopodal Kairu 3 Dywizja Karpacka Armii Andersa czekała na rozkaz, by wyruszyć na front europejski. Jako pierwsza 12 grudnia 1943 roku wyruszyła grupa komandosów, a 16 grudnia – główne siły dywizji. Z portu Taufiq popłynęły przez Kanał Sueski do Port Saidu, a stamtąd pod eskortą polskiego niszczyciela ORP Ślązak – do portu Tarent na południu Włoch. Polscy żołnierze 21 grudnia po zejściu na ląd dowiedzieli się, że zostaną wysłani na pozycje nad rzeką Sangro.

Ks. Stanisław Chmielewski przebył tę drogę z 5 Kresową Dywizją Piechoty: „Powoli przygotowywaliśmy się do wyjazdu na kontynent europejski [...]. Nasza dywizja włączona została do jednostek biorących udział w operacjach wojskowych w ramach 8 Armii Brytyjskiej na froncie włoskim. 15 lutego [1944] zakończono ładowanie ciężkiego sprzętu wojennego i naszych bagaży na statki angielskie w Port Saidzie. [...]

Podróż przez Morze Śródziemne była bardzo niebezpieczna, gdyż nasze statki mogły zostać w każdej chwili zaatakowane przez lotnictwo nieprzyjacielskie oraz niemieckie łodzie podwodne. Dlatego wszystkich obowiązywało stałe pogotowie, a więc nie wolno było rozbierać się do spania ani kłaść do snu. Kilka razy w ciągu dnia urządzano próbne zbiórki poszczególnych grup na wypadek ewentualnego alarmu na statku, a ponadto wszyscy musieli nosić stale na sobie pas ratunkowy. Wielu ludzi chorowało na skutek choroby morskiej i tylko oni byli zwolnieni z obowiązku zachowania przepisów porządkowych. Płynęliśmy prawie pięć dni”.

Na południe Włoch przez kolejne trzy miesiące przetransportowano w ślad za 3 Dywizją Sztab Kwatery Głównej, 5 Dywizję Kresową i 2 Brygadę Pancerną. Gen. Władysław Anders przyleciał 3 lutego 1944 roku do Neapolu samolotem.

Oddziały 2 Korpusu Polskiego, które przybyły do Włoch, liczyły łącznie 2574 oficerów i 44 067 szeregowych. Liczby te potem zmieniały się wraz z rozwojem działań na froncie, bowiem ponoszono straty wśród żołnierzy, ale też nadchodziły uzupełnienia. Między innymi dołączali się do Armii Andersa we Włoszech dezerterzy z wojska niemieckiego – Pomorzanie i Ślązacy wcieleni do Wehrmachtu. Szacuje się, że takich uciekinierów z Wehrmachtu mogło się zgłosić ponad 35 tysięcy.

Trzon 2 Korpusu Polskiego stanowiły: 3 Dywizja Strzelców Karpackich pod dowództwem gen. Bronisława Ducha licząca ponad 13 tysięcy żołnierzy, 5 Kresowa Dywizja Piechoty gen. Nikodema Sulika w sile prawie 13 tysięcy, 2 Brygada Czołgów gen. Bronisława Rakowskiego, 2 Grupa Artylerii płk. Ludwika Ząbkowskiego oraz mniejsze oddziały i służby. Korpus miał na wyposażeniu 160 czołgów, 9386 pojazdów mechanicznych, 32 haubice, 352 armaty, 24 ciężkie działa przeciwlotnicze, 162 lekkie działa przeciwlotnicze, 112 moździerzy, 212 dział przeciwpancernych, 570 ciężkich karabinów maszynowych, 1610 ręcznych karabinów maszynowych.

Polskim żołnierzom w drodze z Egiptu do Włoch towarzyszyły oddziały pomocnicze, między innymi Pomocnicza Służba Wojskowa Kobiet. Część jednostek wojskowych oraz kadry oddziałów pomocniczych pozostały w tym czasie na Bliskim Wschodzie. Tam też zostali junacy i junaczki, tylko część z nich dołączyła do polskich jednostek lotniczych w Wielkiej Brytanii lub 2 Korpusu we Włoszech w późniejszym okresie.

Armię Andersa podporządkowano brytyjskiej 8 Armii, która prowadziła natarcie na prawym skrzydle sił sprzymierzonych. Armia ta składała się z żołnierzy licznych i czasem bardzo egzotycznych narodowości, między innymi z Indii, Tahiti czy Nowej Zelandii. W tym czasie wojska alianckie stały już na Linii Gustawa, której główny punkt stanowiło wzniesienie Monte Cassino z zabytkowym klasztorem benedyktynów i okoliczne wzgórza. Już wkrótce jednostki 2 Korpusu Polskiego miały wziąć udział w bitwie o Monte Cassino – jednej z najważniejszych rozgrywek kampanii włoskiej i najbardziej krwawych bitew II wojny światowej.

Zasadniczym przełomem politycznym i militarnym dla Europy w II wojnie światowej było lądowanie wojsk alianckich w nocy z 9 na 10 lipca 1943 roku na plażach Sycylii w południowych Włoszech. Kapitulacja Włoch wymusiła na III Rzeszy konieczność okupacji Półwyspu Apenińskiego i zatrzymanie aliantów z dala od granicy Niemiec. Marszałek Albert Kesselring, dowodzący wojskami niemieckimi we Włoszech, postanowił stworzyć sieć umocnień opartych na naturalnym ukształtowaniu terenów górzystych, które przecinały drogę na Rzym. Linie Bernhardta, Barbary i Gustawa miały nie dopuścić do zdobycia przez aliantów środkowych Włoch. Był to przykład imponującej inżynierii wojskowej, najpotężniejszy system obronny, z jakim podczas II wojny światowej zetknęli się Brytyjczycy i Amerykanie.

W każdym miejscu, które mogło posłużyć za osłonę podczas natarcia, kryły się śmiertelne niespodzianki – miny lub bomby pułapki.

Linia Gustawa przebiegała przez miejscowość Cassino, leżącą u stóp góry z opactwem benedyktynów na szczycie, założonym w 529 roku. Klasztor na Monte Cassino jest jednym z najstarszych i najbardziej uświęconych miejsc katolicyzmu na świecie. Usytuowanie wzgórza w terenie sprawiło, że stało się ono niezwykle istotnym punktem strategicznym – przez Monte Cassino wiodła jedna z dwóch dróg umożliwiających marsz na Rzym (druga biegła wzdłuż Morza Tyrreńskiego). Pozostałą część półwyspu przegradzały trudno dostępne góry, które obsadziły wojska niemieckie. Obronę tego rejonu powierzono elitarnej niemieckiej 1 Dywizji Strzelców Spadochronowych, która opanowała wiodące dolinami drogi, całkowicie blokując wojska alianckie.

Zwyciężały one na morzu i w powietrzu, miały przewagę w czołgach i transporterach opancerzonych, ale nie mogły ich użyć pod Monte Cassino; tu linię obronną Niemców mogła przełamać jedynie piechota.

Zdobycie Monte Cassino, o które stoczono w sumie cztery bitwy, stało się głównym celem wojsk sprzymierzonych. Oddziały brytyjskie, amerykańskie i francuskie uderzyły po raz pierwszy 17 stycznia 1944 roku. Była to często walka wręcz, toczona za pomocą granatów, bagnetów. Atak został krwawo odparty przez Niemców, którzy zdziesiątkowali oddziały sojusznicze.

Miesiąc później, 15 lutego, zmasowanym nalotem ciężkich bombowców alianci zniszczyli klasztor Monte Cassino, bowiem byli przekonani, że Niemcy wykorzystują go jako punkt obserwacyjny. Mylili się. Pochodzący z katolickiej rodziny marszałek Kesselring, nie chcąc zniszczenia jednego z najważniejszych zabytków Włoch, co mogłoby zaszkodzić propagandowemu wizerunkowi Rzeszy, nie zgodził się na ufortyfikowanie zabudowań klasztornych. Nalot nie tylko spotkał się z powszechnym potępieniem, ale też przyniósł odwrotny do zamierzonego skutek – wzmocnił morale żołnierzy niemieckich i ułatwił im budowę zakamuflowanych punktów oporu na wzgórzu.

Kilka dni później alianci, w tym nowozelandzkie oddziały Maorysów, znanych z odwagi i waleczności, próbowali zdobyć strategiczne punkty oporu znajdujące się u podnóża Monte Cassino. Znów bez powodzenia – z 200 maoryskich żołnierzy bitwę przeżyło zaledwie 70. Zażarte walki, które trwały na innych odcinkach pod Monte Cassino przez następne tygodnie, także nie przyniosły zwycięstwa.

15 marca już po raz trzeci przypuszczono silny atak, w trakcie którego zrównano z ziemią miasteczko Cassino, jednak oddziały niemieckie na klasztornym wzgórzu nadal skutecznie się broniły.

Alianci postanowili wznowić ofensywę wiosną, a do frontalnego ataku na Monte Cassino wytypowali 2 Korpus Polski. Rozpoczęcie czwartej, decydującej bitwy zaplanowano na noc z 11 na 12 maja 1944 roku, walczyli w niej po stronie sprzymierzonych żołnierze dziesięciu narodowości z pięciu kontynentów. Tym razem zaplanowano uderzenie na całym lewym skrzydle włoskiego frontu, od masywu Monte Cassino po wybrzeże Morza Tyrreńskiego. Od prawej miały nacierać oddziały amerykańskie, następnie Francuski Korpus Ekspedycyjny, potem oddziały indyjskie i brytyjskie, wreszcie 2 Korpus Polski, który znalazł się na najtrudniejszym odcinku – jego zadaniem było uderzenie od północy na grzbiet górski łączący pozycje niemieckie z klasztorem Monte Cassino.

Gen. Władysław Anders przyjął to zadanie, nie uzgadniając tej decyzji z Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych gen. Kazimierzem Sosnkowskim, który był zaskoczony „samowolnym zobowiązaniem, zaciągniętym przez gen. Andersa wobec Dowódcy VIII Armii brytyjskiej, gen. Leese. W myśl tych zobowiązań Korpus Polski w nowej (majowej) ofensywie miał wykonać najcięższą część zadania, a mianowicie natarcie czołowe na umocniony masyw klasztoru Monte Cassino. Było rzeczą jasną, że uderzenie takie mocno skrwawi nasz Korpus, zaś po osobistym rozpoznaniu odcinka natarcia w terenie, powziąłem przeświadczenie, że straty nasze będą stosunkowo olbrzymie. [...]

Oczywiście zgromiłem generała Andersa w słowach ostrych i pełnych zrozumiałej goryczy. [...] W normalnych warunkach jedyną właściwą konsekwencją samowoli gen. Andersa byłoby odebranie mu dowództwa Korpusu. [...] Gen. Andersa znałem i ceniłem jako dobrego i sprawnego dowódcę [...]: dzielił on losy swoich podkomendnych w sowieckiej niewoli i cieszył się ich zaufaniem, zastąpić go na stanowisku w przededniu ciężkich walk nie było rzeczą łatwą. [...] Postanowiłem więc poprzestać na wytknięciu generałowi Andersowi niewłaściwości jego postępowania”.

Dowódca 2 Korpusu Polskiego wiedział, że jego żołnierze czekają na bezpośrednie starcie z Niemcami, i miał nadzieję na wykorzystanie ewentualnego sukcesu militarnego pod Monte Cassino w walce o zachowanie suwerenności przez Polskę, której ziemie od stycznia 1944 roku zajmowała krok po kroku Armia Czerwona. W rozkazie do swoich oddziałów 11 maja gen. Anders napisał: „Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego.

W chwilach tych będą z nami myśli i serca całego narodu”.

Atak, który rozpoczął się 11 maja 1944 roku o godzinie 23:00 od potężnej nawały artyleryjskiej z 1600 dział, nie przyniósł decydującego rozstrzygnięcia i gen. Anders następnego dnia musiał wydać rozkaz o cofnięciu się polskich oddziałów na pozycje wyjściowe. Zginęło prawie 300 oficerów i 3,5 tysiąca żołnierzy. Zwycięski okazał się dopiero drugi szturm, rozpoczęty nocą z 16 na 17 maja. Polacy przełamali częściowo niemieckie linie, a gdy atak zaczął się załamywać, do walki ruszyły ostatnie odwody – improwizowany batalion złożony z kierowców, kancelistów i żołnierzy służb pomocniczych. Najbardziej zacięte walki toczyły się na prawym skrzydle 2 Korpusu o grzbiet zwany „Widmo”. Obrona niemiecka opierała się na niewielkich schronach z bronią maszynową, przesłoniętych gęstymi polami minowymi i osłanianymi ogniem moździerzy oraz artylerii. Wielokrotnie powtarzane szturmy zostały okupione dużymi stratami, ale przyniosły zwycięstwo i Polakom udało się trwale wedrzeć na „Widmo”. Resztki niemieckich obrońców wzgórza w nocy z 17 na 18 maja rozpoczęły odwrót. Rankiem 18 maja siły alianckie opanowały większość celów, zdobyto Mass Albanetę, wzgórza 593 i 569, a potem ruiny klasztoru na Monte Cassino opuszczone przez Niemców. Około godziny 10:00 do klasztoru wkroczył patrol 12 Pułku Ułanów Podolskich dowodzony przez ppor. Kazimierza Gurbiela.

Korespondent wojenny przy 2 Korpusie Polskim Melchior Wańkowicz również był pod Monte Cassino: „I już na dole – raz jeszcze, dosyć śmiesznie, przychwyciła nas wojna [...]. Gdy podjeżdżaliśmy do miasteczka Cairo, stary skład poalianckiej amunicji dopalał się. Od czasu do czasu coś w tym hukło na gruby kaliber, a stale stał w powietrzu pyrkot drobnej amunicji. Kierowca spojrzał na mnie – droga szła przy składzie. Kierowca powiedział coś, co w każdym razie nie było westchnieniem do Boga i przekrzywił kapelusz na ucho od strony składu. Przechyliłem hełm też (noszony zresztą zwykle w ręku z wdziękiem dziewczęcia idącego na jagody, bo człowiek w hełmie nagle czuje się, jakby wyrosła mu końska głowa). Przelecieliśmy. Z tamtej strony miasteczka wylazł z bunkra żandarm regulujący ruch i pokiwał głową: – O ten – wskazał na wywrócony łazik – może panowie myślą, że go trafiło? Przewrócił się z samego strachu. Lepiej tak na oślep nie latać. Z tym ojcowskim napomnieniem kończyłem wojnę na Linii Gustawa”.

Gen. Władysław Anders wysłał po zakończonej bitwie meldunek do Naczelnego Wodza: „Zwycięstwo dzięki bohaterstwu żołnierza. Dowódcy świecili przykładem [...]. Nadzwyczajne koleżeństwo z korpusami brytyjskimi”.

Po zdobyciu Monte Cassino siły polskie zostały wysłane w kierunku miasteczka Piedimonte, by przełamać kolejny pas umocnień, zwany Linią Hitlera. Jeden z żołnierzy 6 Pułku Pancernego „Dzieci Lwowskich” napisał o tych walkach:

„To była krwawa łaźnia. Poszliśmy do natarcia, nie mając najmniejszego pojęcia, co jest przed nami. Wydawało się, że jakby śpiące miasteczko uchwycimy w marszu. A tu nie minęło pół godziny posuwania się skokami i prowadzenia ognia – i już odczuliśmy potwornie celny ogień”. Krwawy bój o Piedimonte, stoczony przez Armię Andersa między 20 a 25 maja, ostatecznie otworzył drogę na Rzym, do którego 4 czerwca wkroczyli Amerykanie.

Lekarz wojskowy Jan Ciemnołoński, po zdobyciu Rzymu przez wojska alianckie, wjechał do miasta z Bazą 2 Korpusu Polskiego: „Droga do Rzymu upłynęła nam niespodziewanie spokojnie, bez śladu przewidywanych trudności. Nikt nas nie zatrzymywał, nie kontrolował, o dokumenty nie pytał. Mogła tamtędy przejechać zmotoryzowana dywizja niemiecka – gdyby przebrana była w alianckie mundury, nikt by nawet okiem nie mrugnął, jeszcze by ich herbatą poczęstował.

Nawet po drodze mogliby się w amunicję zaopatrzyć, bo co pewien czas spotykało się na poboczach drogi przez nikogo niepilnowane stosy wszelakiego rodzaju bomb lotniczych, min i pocisków artyleryjskich [...].

Byliśmy jednymi z pierwszych polskich żołnierzy, którzy zawitali do oswobodzonego od Niemców Wiecznego Miasta [...]. Sklepy poważnie pozamykane, w kawiarniach tłoczno – wszystkie stoliki zajęte, muzea, galerie, malarstwo nieczynne. Do oglądania pozostaje to, czego ukryć się w piwnicach nie dało – przesławne ruiny i przewspaniałe budowle [...]. Na ławie ogrodowej jacyś amerykańscy żołnierze zabawiają się w sklep. Rozłożyli swoje przydziały: żyletki, mydła, papierosy, skarpetki. Skarby, skarby pożerane głodnymi oczyma tłumu rozkrzyczanego, gwałtownie gestykulujących Włochów, energicznie uspokajanych przez pilnującego businessu jankesa”.

Po zakończeniu ciężkich walk Polaków odesłano w czerwcu 1944 roku w rejon Campobasso na odpoczynek i uzupełnienie sił. Kontakty z miejscową ludnością, jak wspominał jeden z żołnierzy 3 Dywizji Strzelców Karpackich Alfons Mrowiec, początkowo nie były łatwe: „Niejednokrotnie trzeba było siłą zdobywać przydzielone kwatery. Mieszkańcy otwierali bramy domów pod przymusem, z wielką niechęcią, niekiedy ze złością. Byli naszym przyjazdem przerażeni. Dopiero później ujawniły się powody ich niechęci. Niemiecka propaganda osiągnęła tu wielki sukces: Polacchi – to bandyci, rabusie, gwałciciele, kanalie, ludzie spod najciemniejszej gwiazdy… [...]

Mieszkańcy Montagano cierpieli na brak żywności, w niektórych domach nędza wyzierała z każdego kąta. Natomiast nasze wojsko miało jedzenia pod dostatkiem. W bramie dwupiętrowej kamienicy zaczęła urzędować kuchnia III szwadronu. Podobnie jak ona, tak i inne kuchnie szwadronowe nęciły zapachem grochówki czy opiekanego mięsa. Miejscowa dzieciarnia, zawsze głodna, nie obawiała się nas ani naszych ciężkich wozów pancernych – i gromadziła się przy kuchniach. Nie odchodziła stamtąd z pustymi rękami. Potem dzieci przychodziły po zupę z puszkami i wiaderkami. Cukierek, kawałek czekolady – to była również swoista propaganda. Na kwaterach beef, boczek czy dżem – stopniowo zmiękczały nie tylko nieufne serca, ale też coraz ufniejsze żołądki”.

Po krótkim odpoczynku, oddziały 2 Korpusu Polskiego znów ruszyły do walki i już 18 lipca wkroczyły do Ankony. Ofensywa na to włoskie miasto, którą rozpoczęto 16 czerwca, była jedyną operacją samodzielnie zaplanowaną i przeprowadzoną przez polskich żołnierzy. Gen. Anders dowodził w niej 2 Korpusem, a także Włoskim Korpusem Wyzwolenia i brytyjskimi 7 Pułkiem Huzarów oraz 17 i 26 Pułkami Artylerii Przeciwlotniczej. To zwycięstwo zostało okupione dużymi stratami: w bezpośrednich walkach o Ankonę naliczono 377 zabitych i rannych, a podczas całej ofensywy na wybrzeżu adriatyckim – 496 zabitych, 1789 rannych i 139 zaginionych. Ciała poległych złożono na Polskim Cmentarzu Wojennym w Loreto w pobliżu Domku Loretańskiego.

Kampania włoska 2 Korpusu Polskiego, mimo zwycięstw Polaków, była naznaczona ich gorzkimi doświadczeniami, których sojusznicy nie rozumieli. W sierpniu 1944 roku wybuchło powstanie warszawskie, któremu nie przyszła z pomocą stojąca po drugiej Wisły Armia Czerwona, obserwując, jak Niemcy unicestwiają miasto i walczących powstańców. Wówczas gen. Władysław Anders wysłał z Włoch depeszę do polskiego ministra obrony narodowej oraz do Naczelnego Wodza w Londynie: „Żołnierz nie rozumie celowości powstania w Warszawie. Nikt nie miał u nas złudzenia, żeby bolszewicy mimo ciągłych zapowiedzi pomogli stolicy. W warunkach tych stolica pomimo bezprzykładnych w historii bohaterstw z góry skazana na zagładę. Wywołanie powstania uważamy za ciężką zbrodnię i pytamy się, kto ponosi za to odpowiedzialność”. Losy powstania z dalekich Włoch śledzili żołnierze Andersa. Widząc bezczynność zachodnich aliantów wobec zagłady stolicy Polski, walczyli na froncie zachodnim z coraz większym zaangażowaniem, widząc w tym ostatnią deskę ratunku dla umęczonego kraju.

Po wyczerpujących działaniach pościgowych latem i jesienią 1944 roku 2 Korpus przeszedł do obrony nad rzeką Senio. Od października 1944 do wczesnej wiosny 1945 roku Armia Andersa walczyła w Apeninach, gdzie poległo blisko 700 jej żołnierzy. W styczniu 1945 roku liczebność 2 Korpusu znacznie wzrosła, ponieważ do oddziałów dołączali ochotnicy przybyli z Francji oraz byli jeńcy, wyzwalani z obozów znajdujących się na terenie Francji, Belgii i Holandii.

W marcu 1945 roku rozpoczęto przygotowania do nowej ofensywy, mającej na celu zniszczenie wojsk niemieckich w północnych Włoszech. Jedno z głównych zadań powierzono Polakom, którzy mieli po sforsowaniu rzeki Senio i przełamaniu obrony niemieckiej wykonać manewr oskrzydlający w kierunku Bolonii tak, by odciąć nieprzyjacielowi odwrót. Atak rozpoczęty 9 kwietnia zakończył się powodzeniem dzięki wsparciu korpusu brytyjskiego oraz jednostek inżynieryjnych, artylerii i lotnictwa. Polacy, po przebiciu się przez Senio, Santerno, Sillaro, Idice i Savena, doszli do Imoli, która została zdobyta 9 kwietnia 1945 roku i była ostatnim dużym przystankiem na drodze do Bolonii. Jeszcze tego samego dnia polskie jednostki wyruszyły na Bolonię. Czołowe natarcie prowadziła brygada czołgów pod dowództwem gen. Rudnickiego.

21 kwietnia Polacy, tuż przed Amerykanami nadchodzącymi z drugiej strony, wkroczyli do miasta, entuzjastycznie witani przez bolończyków.

Bitwa o Bolonię była ostatnią akcją bojową, w której wzięli udział żołnierze Armii Andersa. Podczas dwunastodniowych walk o miasto 2 Korpus Polski poniósł poważne straty: zginęło 234 żołnierzy, 1228 było rannych i 7 zaginionych. Polacy wzięli jednak w tej operacji krwawy odwet na Niemcach. Pojmano 1349 jeńców i wyeliminowano z walki ponad 6,5 tysiąca nieprzyjacielskich żołnierzy – zabitych i rannych. Sukces ten przyczynił się do rozbicia wojsk niemieckich we Włoszech, a w konsekwencji do ich kapitulacji i zakończenia całej kampanii włoskiej przez aliantów.

Po zajęciu Bolonii 2 Korpus Polski przeszedł na tyły brytyjskiej 8 Armii. Żołnierze zostali zakwaterowani między Bolonią, Rimini a Imolą, potem przeniesiono ich w okolice Ankony. Polaków wycofano z głównej linii frontu – najprawdopodobniej alianci obawiali się konfrontacji żołnierzy Andersa z Armią Czerwoną, która zbliżała się od wschodu.