3. Stan i perspektywy polskiej kartografii tyflologicznej
mgr Henryk Górski
Redakcja Kartograficzna „GEOKART”, Warszawa
STAN I PERSPEKTYWY POLSKIEJ KARTOGRAFII TYFLOLOGICZNEJ
Próby wytyczenia programu światowego edytorstwa map dla niedowidzących i niewidomych długo nie dawały rezultatów, bowiem aż do lat sześćdziesiątych działalność na rzecz tej kartografii nie była przedmiotem zainteresowania instytucji naukowych i wydawniczych. We wszystkich krajach pomoce kartograficzne opracowane i powielane były jedynie w ośrodkach nauczania bądź w związkach niewidomych czy instytucjach opiekuńczych.
Stopniowo sytuacja w wielu krajach zaczęła się zmieniać. Powstawały prace teoretyczne z tej dziedziny, ukazywały się różnorodne mapy dotykowe, bądź dotykowo-barwne o wydłużonych seriach nakładu. Wyraźny postęp odnotowano we Francji, Wielkiej Brytanii, NRD oraz RFN. Osiągnięcia prezentowano na odbywających się co dwa lata spotkaniach Międzynarodowej Asocjacji Kartograficznej. Organizacja ta w 1978 r. skierowała apel do wszystkich swych członków o wzmożenie działalności na rzecz kartografii tyflologicznej.
Polska kartografia nie może poszczycić się w tej dziedzinie żadnymi osiągnięciami. W okresie powojennym ukazały się zaledwie dwa wydania, niezwykle ubogich w treść, podręcznych map kraju. Polskie szkoły zmuszone są więc korzystać z darowizn innych krajów lub ratować się, sporządzając we własnym zakresie pojedyncze egzemplarze map i szkiców.
Odrobina wyobraźni wystarczy, by uzmysłowić sobie, jak wygląda lekcja geografii lub historii bez map w gronie młodzieży, dla której pojęcie wielkości przestrzeni to abstrakcja! Jak wytłumaczyć rozmieszczenie faktów i zjawisk w przestrzeni geograficznej nie wykorzystując modelu tej przestrzeni! Jakie relacje przestrzeni ma wyobrazić sobie dorosły niewidomy słuchając wiadomości o trzęsieniach ziemi w Peru czy audycji o penetracji kosmosu!
Starania, by wydawnictwa odpowiedzialne za opracowanie pomocy kartograficznych objęły również oświatę niewidomych, rozpoczęli w początkach lat siedemdziesiątych siostra M. Kozłowska, mgr Józef Mendruń i piszący te słowa. Adresatem wszelkich naszych postulatów było od początku Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych. Niestety, wszystkie poczynania nie przynosiły rezultatów.
Argumentów przeciw podjęciu produkcji tyflomap było zawsze aż nadto – a więc: organizacyjne, ekonomiczne i techniczne. Wysuwano np. zastrzeżenia, że nasi tyflologowie nie mogą uzgodnić poglądu, jakim wymaganiom metodycznym i psychologicznym powinna odpowiadać mapa dla niewidomych. Władze oświatowe nie były i nie są nadal w stanie sporządzić wykazów pomocy kartograficznych, które stałyby się dla producenta miarodajnymi wskaźnikami zapotrzebowania rynku. Zakłady kartograficzne nie dysponowały i nie dysponują odpowiednim wyposażeniem technicznym do przenoszenia treści map na folię, czy to metoda. sitodruku, czy natryskową. A ponieważ produkcja tyflomap – to prawda – jest przedsięwzięciem ekonomicznie nieopłacalnym (krótkie serie), zawsze brakowało sponsora, który pokryłby deficyt.
Pewne wyjście z tej trudnej sytuacji widziałem w międzynarodowej współpracy. Dlatego w 1974 r. na seminarium w Moskwie z udziałem przedstawicieli państw socjalistycznych, przedstawiłem sugestię współdziałania w opracowaniu map dotykowych. Dla wielu delegacji był to temat zupełnie nowy. Wiedząc, że istotną przeszkodą mogą być różnice językowe w zapisie brajla zaproponowałem, by uzgodniona w doborze i graficznym rozwiązaniom mapa, podklejona została oddzielną folią z wytłoczonymi w brajlu nazwami geograficznymi. W ten sposób jedna ręka mogłaby czytać treść geograficzną mapy, druga – na odwrocie mapy – odpowiednie nazwy. Niestety, pomysł ten nie uzyskał większego zainteresowania.
Kolejną próbę ożywienia sprawy kartografii tyflologicznej, podjął w 1977 r. Polski Związek Niewidomych. Na zlecenie PZN opracowałem wówczas propozycję wyposażenia szkoły w pomoce kartograficzne dla niewidomych i niedowidzących. Wyszedłem z założenia, że o ile w przedmiocie geografii we wszystkich szkołach w Polsce obowiązują te same programy nauczania, to i wyposażenie w środki dydaktyczne powinno być optymalnie takie same. Psychologiczne aspekty również decydują, że szkoła specjalna powinna stosować te same formy pomocy; tylko sposób i język przekazu powinien być inny.
Przy takim założeniu, powstał wykaz, który obejmował prawie wszystkie formy pomocy: od map ściennych, poprzez zestawy map o cechach atlasu, do tzw. diamap (fazogramy na foliach do rzutnika pisma). Po ocenie zasobu treści, której nośnikiem byłyby proponowane pomoce, wyliczyłem, że stanowiłoby to 15–20% informacji, jaką zawierają pomoce dla młodzieży widzącej.
Propozycje zawierały 170 tytułów przy łącznym pierwszym ich nakładzie 25 000 egzemplarzy. Projekt ten został przedłożony w GUGiK w sierpniu 1977 r., a następnie przekazany do Instytutu Geodezji i Kartografii. Ale do dziś niewiele w tej sprawie zrobiono.
W efekcie w 1983 r. stoimy ponownie w punkcie wyjściowym. Odpowiedzialność za ten stan – moim zdaniem – spada na Ministerstwo Oświaty i Wychowania oraz Główny Urząd Geodezji i Kartografii.
Istnieje wiele problemów, które w dziedzinie tyflokartografii wymagają jeszcze teoretycznych opracowań. Dotyczy to metodyki nauczania geografii w szkołach dla niewidomych i niedowidzących jak i tyflopsychologii. Należy prowadzić badania nad poprawnym zrozumieniem i kształtowaniem wyobrażenia przestrzeni geograficznej w dziecka niewidomego w wyniku wprowadzania nowych map. Dotykowo-barwne plany i mapy trzeba konstruować tak, by mogły być wykorzystywane również w szkołach masowych, co wpłynąć może na zwiększenie nakładów i tym samym obniżenie kosztów. Określić trzeba zestaw map, które powinny znajdować się w dyspozycji dorosłego niewidomego. Kartografowie muszą jak najszybciej zdobyć rozeznanie co do możliwości technicznego przenoszenia informacji geograficznych na podłoże nośne, gdyż zwiększenie zakresu informacji na jednej mapie to konieczność łączenia kilku technik utrwalania treści na tym samym podłożu.
Znane dziś techniki to: druk offsetowy, sitodruk, druk farbami (pastami) piankowymi, natryskiwanie, zgrzewanie, naklejanie i tłoczenie. Wiele poszukiwań powinno iść w kierunku rozwiązań wspólnych dla niewidomych i niedowidzących (kolory i kontrasty). Poszukiwać trzeba faktur powierzchniowych i sygnatur, które mogą kojarzyć się z obiektami geograficznymi. Należy wreszcie przenosić na polski grunt doświadczenia innych krajów, a przede wszystkim próby międzynarodowej unifikacji przyjętych metod, jak i stosowanych znaków kartograficznych, co stworzy szansę handlu bądź wymiany map.
Nie bez znaczenia jest tez sprawa terminologii: a więc czy mówimy o mapach wypukłych, plastycznych, dotykowych czy barwno-dotykowych? Moim zdaniem najwierniejsze są określenia: mapy barwno-plastyczne (od techniki zapisu) lub wzrokowo-dotykowe (od zmysłu odbioru).